Michał Probierz zawsze przypomniał mi Josepa Guardiolę.
Teoretycznie od wczoraj, dodatkowo łączy ich także status bezrobotnych, choć oficjalnie klub Wisły Kraków nie ogłosił swojego stanowiska w tej sprawie. Czesława Michniewicza zwykło się nazywać polskim Jose Murinho, ponoć porównywalne zdolności analityczne. Ja w Probierzu widzę Pepa. Nawet więcej, te charyzmatyczne ruchy i gestykulacje przy bocznej linii. Polski Pep!
Podobają mi się te porównania. Dlatego z Henryka Kasperczaka (coś krążymy przy tej Wiśle albo inaczej, coś pływamy na tej Wiśle) mianowałbym polskim Carlo Ancelottim. Chociaż zmartwiła mnie wiadomość, że "polski Carlo" na ławce trenerskiej już raczej nie zasiądzie. Marzyła mu się kadra, a przecież to jedyny polski trener, który wystąpił na mistrzostwach świata z reprezentacją nie swojego kraju.
Jak już jesteśmy przy włoskich odniesieniach to jeszcze Adam Nawałka. Gdyby tak zapuścił włosy to drugi Roberto Mancini. Chociaż do zimy jeszcze troszkę czasu, więc Pan Adam zdążyłby zapuścić włosy i wyglądałby jak Włoch. Tylko z tej północnej części półwyspu Apenińskiego. Wtedy dobrze dobrany i zawiązany szaliczek Górnika Zabrze pod szyją i w telewizyjnych transmisjach można się pokazać we włoskim stylu. Chociaż u nas w zimę liga nie gra, a Pan Adam ma pseudonim "Ciepły", więc jemu raczej w zimę też ciepło.
Źródło: nialloloughlin.blogspot.com