Odpowiedzialny biznes

Premier Francji odwiedził Orange

Marta Krajewska Marta Krajewska
12 marca 2015
Premier Francji odwiedził Orange

Dzisiaj w Miasteczku Orange mieliśmy małe zamieszanie, bo gościliśmy premiera Francji, Manuela Valls. Podczas oficjalnej wizyty w Polsce znalazł czas, żeby spotkać się z prezesem Orange Polska i zobaczyć, co innowacyjnego dzieje się u nas w firmie.

A dzieje się sporo. Podczas wizyty premier Francji zobaczył nasze najnowsze usługi: Orange Finanse i Orange Energia oraz najciekawsze start-upy, z którymi współpracujemy m.in. w ramach Orange Fab i BIHAPI.

GetyID pokazało Sesame+, aplikację dla operatorów komórkowych zabezpieczającą usługi świadczone w chmurze. Sesame znacie już z Orange Fabu. Drugi start-up CoSieStao, laureat BIHAPI zaprezentował aplikację mobilną umożliwiająca użytkownikom dostęp do zgłoszeń interwencyjnych (19115) i orientację w życiu miasta. AIUT, z którym współpracujemy w ramach Smart Home pokazał unikalne w skali światowej systemy mobilnego monitorowania liczników gazowych.

Wizyta premiera Francji wymagała oczywiście odpowiedniej oprawy i zachowania procedur bezpieczeństwa. W budynkach Miasteczka Orange wyłączonych zostało kilka stref, nie kursowała część wind, a do swojego biurka dotarłam dziś okrężną drogą :-)

Premier gościł w Polsce od wczoraj. To, że podczas dwudniowej wizyty znalazł czas na spotkanie się z menadżerami Orange i start-up’owcami, jest sygnałem, że innowacyjność jest ważna i doceniana nie tylko na naszym rynku, ale także poza granicami. Słowem, nie zna granic :-)

PS. Innowacyjna maszyna wciąż działa: swoje pomysły do Imagine with Orange możecie zgłaszać do 31 marca br.

f010012ace65a464f73330b382fdf0fbfc1 e6b0f49b76d21707caf00ba62f776b6143f


Bezpieczeństwo

Judy się nie dała

Michał Rosiak Michał Rosiak
12 marca 2015
Judy się nie dała

Szef... Czego by o nim nie mówić i jak wspaniały by nie był, to wciąż jeden z głównych motywatorów do pracy, obok rodziny, marzeń i jeszcze raz pieniędzy ;) Czasami to kwestia osobowości i porywającej tłumy charyzmy, innym razem - mam nadzieję, że nie u Was - naczelnego motywatora, czyli... strachu.

Nie wiemy, co motywowało Judy (imię zmienione), opisywaną na blogu Briana Krebsa, która dzięki przytomności umysłu zaoszczędziła firmie, bagatela, 315 tysięcy dolarów. O przelew na taką kwotę poprosił ją bowiem pewnego dnia mailem właśnie opisywany na wstępie szef, podając docelowy numer konta w jednym z chińskich banków. Wam już pewnie zapaliła się czerowona lampka, ale Judy niekoniecznie, bowiem przelewy do Chin, nawet na tak duże kwoty, były codziennością w jej firmie, współpracującej z kontrahentami z Państwa Środka. Zaniepokoiło ją jednak coś innego - ton wypowiedzi szefa w otrzymanym mailu był nieco bardziej formalny niż zazwyczaj. Na szczęście tym razem skończyło się dobrze - mimo, że zlecenie przelewu już wyszło, szczęśliwa Judy zdążyła zatrzymać je w banku.

Można by powiedzieć, że bezczelność cyber-przestępców przekracza wszelkie granice, ale niestety z takimi atakami trzeba się liczyć. Mogłoby być gorzej, gdyby np. szef udzielał się w internecie w dyskusjach na forach (używając swoich personaliów i nazwy firmy), prowadził swój profil w jakimś serwisie społecznościowym, blogi, etc. Wtedy bowiem przestępcy mogliby przygotować się lepiej, analizując jego styl wypowiedzi, wyłapując np. specyficzne sformułowania i w efekcie w swoim mailu jeszcze lepiej udawać domniemanego nadawcę, ostatecznie oszukując dzielną Judy.

Rutyna i to, co ja nazywam zaufaniem, a moja kochana Żona naiwnością. To nas gubi i to bezlitośnie wykorzystują cyber-przestępcy. W Polsce też! Kilka lat temu w mediach było głośno o księgowej z Metra Warszawskiego. Automatycznie wpisała ona do systemu nowy numer konta otrzymany w "oficjalnym" liście, który okazał się być korespondencją od cyber-przestępców. Zgadnijcie, kto otrzymał pierwszy przelew?

Ja jestem zdecydowanym zwolennikiem zasady ograniczonego zaufania, jeśli chodzi o dane wrażliwe i pieniądze - wolę zakładać, że każdy, kto chce ode mnie takie informacje, robi to w celu niecnym celu (oczywiście z wyjątkiem spotkania twarzą w twarz). Nie trzeba wiele, żeby zapobiec potencjalnym problemom - jeśli dostajemy maila, jak Judy, wystarczy zadzwonić do szefa i potwierdzić, zajmie nam to 5 sekund, a szef będzie nam potem wdzięczny. Takie uwierzytelnianie dwuskładnikowe przy użyciu interfejsu białkowego ;) Ja mam takie wprowadzone w rodzinie - jeśli moi synowie siedzą w domu sami, ktoś puka do drzwi, to nawet jeśli na "Kto tam?" odpowie "Tata/mama!" i tak mają go jeszcze odpytać o ustalone wcześnie hasło. Nie ma co ryzykować.


Oferta

OnePlus nie chce zarabiać na telefonach

Michał Rosiak Michał Rosiak
12 marca 2015
OnePlus nie chce zarabiać na telefonach

Samsung, Sony, HTC, Huawei i jeszcze parę innych firm – rynek telefonów komórkowych już od jakiegoś czasu jest tak nasycony, że wejście nań kolejnych mocnych graczy wydaje się być nierealne. Pete Lau i Carl Pei chyba o tym nie wiedzieli i dwa lata temu powołali do życia spółkę OnePlus. Jej jedyny do tej pory produkt, smartfon OnePlus One, niespodziewanie wzbudził olbrzymie zainteresowanie, w dużej części dzięki podzespołom i wydajności flagowca, połączonej z ceną smartfonu ze średniej półki.

Między innymi o tym, jakim cudem to się opłaca, rozmawiałem podczas polskiej premiery OnePlus One ze współtwórcą firmy, Carlem Pei.

PS: Nie lękajcie się - tekst o bezpieczeństwie też dziś będzie, po południu :)

Jesteście niewielkim chińskim startupem, który porwał się na rynek pełen wielkich, renomowanych graczy. Nie obawialiście się porażki?

W istocie rynek jest mocno nasycony, ale przez firmy, które myślą inaczej niż my. Oni chcą sprzedać słuchawki, sprzęt – dla nas telefon to tylko narzędzie, medium, docelowo skupiamy się na oprogramowaniu. Nie baliśmy się, bo widzimy rynek zupełnie inaczej. Nie wchodziliśmy do gry z wielkimi nadziejami, chcieliśmy sprzedać może kilkadziesiąt tysięcy telefonów i sami do tej pory jesteśmy oszołomieni szaleństwem, które się rozpętało!

Pewnie pomogła Wam w tym specyfika chińskiego rynku, gdzie topowi światowi gracze nie są aż tak popularni jak w innych częściach globu?

W pierwszym roku w Chinach zrobiliśmy 35 procent obrotu. W minionym ten odsetek spadł do 20 procent. Pudło (uśmiech).

Czyli co – nie będę przepłacać za budżety marketingowe korporacji, zaryzykuję i spróbuję czegoś nowego?

Kluczem musi być produkt, jeśli on nie zawiedzie, to ludzie będą mówić o nim dobrze i wieść poniesie się po świecie. Ludzie zarekomendują go przyjaciołom, media napiszą coś miłego. Poszczęściło nam się, że OnePlus One spodobał się nie tylko nam, ale też tym, którzy go kupili. To w połączeniu z naszym specyficznym podejściem do sprzedaży pozwala oszczędzić sporo na marketingu, bowiem klient, który chwilę poczeka na dobry, dopracowany telefon, który go usatysfakcjonuje, zareklamuje go swoim przyjaciołom.

Mam wrażenie, że ta odrobina manipulacji „telefony tylko na zaproszenia” paradoksalnie wam pomaga i jeszcze bardziej wiąże was z klientami, na których jesteście wyjątkowo otwarci.

W dzisiejszych czasach firmy muszą się uczyć „społecznościowości”, bezpośredniej i otwartej komunikacji z klientami. Kwestia zaproszeń to nie manipulacja – to sposób na kontrolę podaży i popytu, nie możemy sobie pozwolić na wiązanie naszego kapitału w postaci palet z telefonami w magazynach. Lepiej jest lekko reglamentować telefony, niż udostępnić je wszystkie na stronie, sprzedać w 3 sekundy i kazać czekać kilka miesięcy na następną dostawę. Jestem pewien, że nasza metoda jest przyjaźniejsza dla użytkowników, również dlatego, że sami jesteśmy młodzi – średnia wieku w naszej firmie to 26 lat! Dopiero szukamy bardziej doświadczonych specjalistów, którzy mogliby do nas dołączyć.

Pora na trudniejsze pytania. Dlaczego do Polski wchodzicie dopiero po roku od premiery telefonu?

Rok temu nasz zespół od marketingu liczył 5 osób. Ogólnoświatowe wdrożenie smartfonu przy takiej grupie było po prostu nierealne. Polska nie jest jedyna, zewsząd dochodzą do nas głosy: „Do nas wejdźcie!”, „My też chcemy!”, więc siłą rzeczy musieliśmy spriorytetyzować rynki. Jeśli bez doświadczenia porwalibyśmy się na cały świat, mogłoby się okazać, że nie jesteśmy w stanie sprostać wysokim oczekiwaniom rynku. W ubiegłym roku sprzedaliśmy zbyt dużo telefonów naraz, ludzie kontaktowali się z naszym wsparciem i niektórzy z nich musieli czekać nawet tydzień. Trzeba zbilansować działania związane z wchodzeniem na nowe rynki z rozwojem firmy, by coś takiego się nie powtórzyło.

W Polsce panuje przekonanie graniczące z pewnością, że dane z chińskich smartfonów niemal bezpośrednio trafiają na serwery tamtejszego wywiadu...

Rozumiemy dlaczego ludzie tak myślą, ale my nie mieszamy się w politykę i m.in. dlatego używamy wyłącznie serwerów Amazon Web Services, w Europie i USA. Aczkolwiek doszły mnie słuchy, że ponoć Amerykanie też podsłuchują (uśmiech). Poza tym jaka z nas chińska firma – pracują u nas ludzie z kilkunastu krajów, otwieramy biura w Europie, w przyszłym roku w USA. Uważamy się za firmę globalną.

Na stole leżą dwa smartfony o podobnej specyfikacji. Jeden kosztuje w Polsce ok. 3 tysięcy złotych. Drugi, OnePlus One, o połowę mniej. Jak to możliwe?

Oszczędzamy na marketingu i nie musimy płacić za dobre miejsce w sklepach, co przekłada się na 25-40% końcowej ceny produktu! A poza tym my nie chcemy zarabiać na telefonach...

Jak to?

Na telefonach mamy nie tracić. Docelowo nasz model biznesowy bliski jest temu z Amazona – telefon to jedynie środek dotarcia do naszego Oxygen OS i oprogramowania, które będzie oferować. Nad tym ostatnim pracujemy, zatrudniając nowych ludzi.

Mimo wszystko brakuje mi Waszego telefonu w salonach operatorów.

To prędzej, czy później, musi się zmienić. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu ludzi chciałoby sprzęt dotknąć, sprawdzić, obejrzeć, a nie kupować kota w worku z internetu. Wszystko jest kwestią czasu i dojrzałości naszego zespołu.

Na OnePlus musieliśmy czekać pół roku, ale skoro już jesteście w Polsce i zbliża się premiera OnePlus Two...

...to Polacy będą go mogli kupić w tym samym czasie, co reszta Europy!

e583214f0f9b155a9aea6bed44872657b45

Scroll to Top