Oferta

Premiera słuchawek HTC WIRELESS EARBUDS

Beata Giska Beata Giska
12 stycznia 2021
Premiera słuchawek HTC WIRELESS EARBUDS

Na polskim rynku zadebiutowały właśnie nowe bezprzewodowe, dokanałowe słuchawki,  o których warto posłuchać!

 

Takiego produktu marka HTC – specjalizująca się w innowacyjnych i inteligentnych urządzeniach oraz mobilnych technologiach – nie miała jeszcze w swojej ofercie. Teraz nadeszła pora na designerskie słuchawki, które zachwycą jakością wykonania, dźwiękiem, a także komfortem użytkowania.

HTC Wireless Earbuds idealnie dopasowują się do kształtu ucha, tworząc jednocześnie barierę od zewnętrznych dźwięków i tłumiąc hałasy. Są wygodne, lekkie (zaledwie 4,5 g), o niewielkich rozmiarach – jedynie 18 milimetrów. Mimo niedużych gabarytów mają stabilną łączność i wielką moc. Słuchanie na nich muzyki (nawet do 6 godzin bez przerwy), granie, oglądanie filmów, czy po prostu rozmawianie przez telefon to czysta przyjemność. Po skończeniu używania, sprzęt mieści się w poręcznym, magnetycznym etui ładującym (pozwala ono łącznie na pracę przez 24 godziny).

Za sprawą Bluetootha 5.0 słuchawki mają zapewnioną bezprzewodową łączność i daleki zasięg, sięgający nawet do 10 metrów. Dźwiękiem stereo można cieszyć się równolegle na obu słuchawkach lub każdą z nich można podłączyć do innego źródła. W ten sposób jesteśmy w stanie korzystać z dwóch różnych urządzeń jednocześnie. A obsługa samych słuchawek jest bardzo prosta – zostały wyposażone w panel dotykowy i w asystenta głosowego. Intuicyjnie odbieramy i odrzucamy połączenia, regulujemy głośność czy zarządzamy muzyką.

Słuchawki HTC Wireless Earbuds dostępne są (w zestawie z kablem USB i etui ładującym) w cenie 199 złotych, w opcji SIM Free. Można kupić je tutaj. Jak Wam się podobają?

 

 

Komentarze

pablo_ck
pablo_ck 19:51 12-01-2021

HTC…..mam wielki sentyment do tej marki. HTC U11 służy mi do dzisiaj. HTC tworzy naprawdę dobry jakościowo sprzęt, który może służyć latami.

Odpowiedz

Oferta

Korzystaj z Tindera i zapłać za niego z Orange

Kasia Barys Kasia Barys
12 stycznia 2021
Korzystaj z Tindera i zapłać za niego z Orange

Tinder to jedna z najpopularniejszych aplikacji randkowych na świecie, dzięki której można nawiązać nowe znajomości. Od teraz klienci Orange, opłatę za korzystanie z Tindera doliczą do swojego rachunku telefonicznego lub w przypadku oferty prepaid zostanie ona pobrana z doładowania prepaid.  W tej sytuacji pierwszy miesiąc korzystania z opcji Tinder Plus i Gold będzie o połowę tańszy.

Orange Polska jako pierwszy operator na polskim rynku umożliwia skorzystanie z tej metody płatności w serwisie. W ramach serwisu Tinder, klienci mają do wyboru dwa pakiety – Tinder Plus oraz  Tinder Gold.

COVID wbrew obostrzeniom spowodował, że staliśmy się dla siebie bliżsi. Tęsknimy za kontaktem z drugą osobą. To sprawia, że komunikatory pękają w szwach. Dystans społeczny sprawił, że przeglądanie Tindera stało się sposobem na życie towarzyskie. I dzięki temu Tinder bił rekordy popularności. W niedzielę 29 marca było najwięcej „przeciągnięć” niż w jakikolwiek pojedynczy dzień w historii Tindera (ponad 3 miliardy „przeciągnięć”).

W ciągu ostatnich kilku miesięcy korzystanie z happy hours, koncertów czy spotkania przy kawie jest możliwe tylko wirtualne, dlatego Tinder uruchomił nową funkcję, dzięki której użytkownicy mogą  prowadzić rozmowy wideo w aplikacji. Czat wideo, ma pomóc użytkownikom lepiej poznać ich pary oraz jeszcze bardziej udzielać się towarzysko na Tinderze.

Płatność za usługi elektroniczne w Orange. Jak to działa?

Aby zapłacić za usługi elektroniczne, nie trzeba podawać swoich danych, numeru konta bankowego lub karty płatniczej. Płatności za zakupy np.: bilety, aplikacje, gry znajdują się na dokumencie zestawienie produktów i płatności elektronicznych, który będzie dołączony do rachunku Orange.

Można ustalić limity płatności i w ten sposób kontrolować wydatki. To także oszczędność czasu, bo płatność można zlecić za pomocą kilku kliknięć. Nie trzeba pamiętać o logowaniu do aplikacji bankowych czy wypełnianiu długich formularzy.

Co jeszcze można płacić w systemie? Prenumerata Wyborcza.pl,  mobilet, mobilny parking i wiele innych. Partnerów znajdziecie pod linkiem. 

Komentarze


Rozrywka

Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

Beata Giska Beata Giska
08 stycznia 2021
Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

Jeśli marzy Wam się prawdziwa zima i z niecierpliwością wyglądacie śniegu, zastanawiając się gdzie on jest i kiedy się pojawi, to włączcie te seriale. Tam wszystko znajdziecie. Zachwycicie się białym puchem, poczujcie mroźny klimat i w domowym cieple przenieście się do fascynujących krain skutych lodem. Piękna, prawdziwa zima i mroczne tajemnice to jest to.

 

Poznajcie moje „podium” – top 3 zimowe seriale, które idealnie sprawdzą do oglądania w najbliższym czasie. Najpierw Was zmrożą (i zastygniecie – niczym lodowe figury – przed  ekranem, nie mogąc się oderwać aż do ostatniego odcinka), a potem roztopią się Wasze serca – z miłości do tych historii czy bohaterów. Choć wcale nie będzie romantycznie, no może trochę, jednak powieje mrozem i mrocznymi tajemnicami. No, ale chociaż w taki sposób przypomnimy sobie czym jest śnieg i poczujemy zimową aurę.

Oglądajcie to koniecznie pod ciepłym kocem, z kubkiem gorącego napoju, bo te serialowe klimaty i burze śnieżne sprawią, że naprawdę poczujecie dreszcze!

 

„Trapped”/ „W pułapce” (1 i 2 sezon)

Serial kryminalny, w powolnym stylu skandynawskim, pokazujący nam piękną oraz dziką Islandię – krainę lodu, gdzie pośród kry… wyłowiono ludzkie ciało bez głowy. Trochę dosadnie zaczęłam, ale od razu spotykamy się ze zbrodnią, która poruszy małe górskie miasteczko i społeczność hodowców owiec, gdzie dotąd najgroźniejszym wydarzeniem były spadające lawiny śnieżne. Teraz jest jeszcze trup. Jego pojawienie się spowoduje lawinę wydarzeń – cofniemy się do przeszłości i pewnego pożaru, poznamy tajemnice emigrantów i prześledzimy kto i dlaczego przypłynął na wielkim promie oraz jakie sekrety skrywają mieszkańcy. Sprawą zajmują się lokalni policjanci – trio, którego nie sposób nie polubić. Jedyny problem można mieć z imionami bohaterów, oczywiście w języku islandzkim, których przewija się bardzo dużo. W przypadku nordyckich nazw, trudnych w wymowie, nie sposób jest spamiętać wszystkich. Z początku to trochę utrudnia odbiór, ale spokojnie, przy drugim sezonie już pamiętamy, że np. córka głównego śledczego ma na imię Þórhildur, a jego zawodowa partnerka, badająca sprawę, ma na nazwisko Kristjánsdóttir.

Serial wciąga od pierwszych minut, a nawet od czołówki, która jest piękna. Jak przy większości seriali korzystam z opcji pominięcia wstępów, tak tutaj zawsze się nim zachwycałam. Muzyka, zdjęcia, obraz islandzkiej natury w połączeniu z mapą… ludzkiego ciała i obrazem zbrodni pozostaje w pamięci na długo, jak taki artystyczny performance. Do tego sama Islandia i ten klimat – aż  chce się spakować plecaki i ruszyć w tamtym kierunku podróż. A na razie, w okresie, gdy nie oddalamy się za daleko od domu - pozostaje nam obejrzeć ten serial. Naprawdę dobry, nastrojowy kryminał opowiedziany w spokojnej (choć nie nużącej) narracji, gdzie napięcie buduje się powoli i stopniowo. Druga część to już inna sprawa o podłożu polityczno-ekologicznym, ale nie zabraknie tam wielu wątków, w tym też polskich akcentów.

Serial znajduje się na platformie Netflix – dostępnej jako dodatkowa usługa w pakietach z telewizją w Orange Love.

seriale zima netflix orange w pulapce

 

„Wataha” (3 sezony)

To jest jeden z najlepszych polskich seriali, bezapelacyjny lider zeszłorocznego zestawienia oglądalności w HBO i HBO GO. Tak jak niektórzy mówią, że marzą, by rzucić wszystko i udać się w Bieszczady, tak dzięki tej produkcji przeniesiemy się właśnie w te obszary polskich gór i lasów. Temat jest dodatkowo ciekawy, bo opowiada o pracy straży granicznej, która musi zmierzyć się z przemytnikami, przestępstwami czy zabójstwami. Tak jak o lekarzach, policjantach, żołnierzach, prawnikach czy detektywach powstawało już wiele filmów, tak tu jest coś nowego, innego, fascynującego. Do tego mamy barwne, świetnie zagrane postaci, rodzime krajobrazy (przenosimy się teraz w zaśnieżone góry – marzenie!), a także frajdę z odkrywania tajników nieznanego i niebezpiecznego zawodu. Oglądamy to zza różnych granic – polskiej, słowackiej, ukraińskiej – obserwując odmiennych bohaterów – pracowników różnego szczebla, ich rodziny, lokalnych gangsterów, przedsiębiorców, obcokrajowców czy nielegalnych imigrantów próbujących wkroczyć na teren naszego kraju.

W pierwszej części „Watahy” udajemy się na imprezę straży granicznej, gdzie w leśniczówce kilkoro pracowników wspólnie świętuje. Gdy jeden z nich wychodzi na moment na dwór i otrzymuje podejrzanego smsa, w tym samym czasie w budynku dochodzi do wybuchu. Giną wszyscy, będący w środku. Ocalałym jest Wiktor Rebrow (Leszek Lichota), który w zamachu traci swoich przyjaciół i ukochaną dziewczynę. Podejrzenia spadają jednak na tego, który przeżył. Dlaczego on i tylko on? Rebrow musi udowodnić swoją niewinność, wyjaśnić co się stało i znaleźć, a może nawet ukarać sprawców. Nie będzie to łatwe, gdy po piętach depcze mu ambitna warszawska prokurator Iga Dobosz (Aleksandra Popławska). Nikt jednak nie zna tak Bieszczad, ich szlaków i tajemnic, jak Rebrow. A po drodze odkryje wielki przekręt na międzynarodową skalę, co sprawi, że wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje…

wataha w orange tv

„Ku jezioru” (1 sezon)

Nie ma chyba serialu, który jest bardziej na czasie, niż ten. Zima i dziwny wirus, która nagle dziesiątkuje Rosję. Rozpoczyna się tajemnicza pandemia, błyskawicznie rozprzestrzeniająca się, której ofiary zarażają się przez kontakt ze sobą, a na skutek choroby umierają. Brzmi znajomo? Tu jednak twórcy poszli o krok dalej. Chorzy z czasem zaczynają przypominać zombie (choć w przeciwieństwie do nich są śmiertelni), a świat wygląda coraz bardziej jak po postapokaliptycznej zagładzie. Ludzie uciekają z Moskwy i okolic, by oddalić się od szerzącej się zarazy, a policja chce blokować masowe wysiedlenia i tłumić zamieszki. Ludziom brakuje jedzenia, oszczędności, lekarstw. Zaczyna się panika i chaos – jest więc coraz więcej napadów, zabójstw i chorych. Bohaterowie – dwie rodziny żyjące po sąsiedzku, postanawiają razem uciec ku tytułowemu jezioru, gdzie pośród lasów i pustkowia znajduje się domek seniora rodu. To jedyna szansa na schronienie i odcięcie się od cywilizacji, ale żeby tam dotrzeć, czeka ich trudna droga przez ośnieżone lasy, zamarznięte wody i opustoszałe (czy aby na pewno?) wsie. Taki wyścig, by przetrwać.

Jest tu bardzo „rosyjsko”. Zarówno patrząc na otoczenie, krajobrazy – wyglądające  niczym tereny Syberii, jak i na ludzką mentalność i charakterystyczny typ kinematografii. Jest ona inna niż typowo europejska czy amerykańska. Kto nie miał styczności z rosyjskimi filmami – polecam, jako wręcz ciekawostkę kulturową, a kto widział już kilka takich produkcji, ten wie, czego można się mniej więcej spodziewać. Choć może być i tak nieprzewidywalnie. Serial odważnie mówi o tematach tabu, bywają sceny przaśne, przerysowane, mocno zakrapiane bimbrem, pokazujące brutalność w bardzo realistyczny sposób. A część bohaterów to nowobogackie cwaniaki ubrane w futra, złoto i z kałasznikowami w dłoniach. Mimo to w zepsutym i zarażonym świecie, znajdzie się miejsce też na odrobinę miłości czy subtelności, dobrą muzykę i zachwycające zdjęcia.

„Ku jezioru” jest serialową mieszanką wybuchową (dramat, horror, fantastyka apokaliptyczna i postapo) – trochę takim koktajlem Mołotowa i nieraz, za sprawą pomysłów twórców czujemy, że nasz mózg może eksplodować… Ale to dodaje temu obrazowi kolorytu, pikanterii i tego, że jak już weszliśmy w ten śnieżny leśny survival, to nie chcemy z niego wyjść. Jak zahipnotyzowani podążamy coraz dalej, mimo mrozów czy lęku. Jesteśmy zaintrygowani tym, co znajduje się nad tytułowym jeziorem. Co tam będzie?

Dodam jeszcze tylko, że po jednym sezonie jest spora szansa, że Netflix szykuje ciąg dalszy swojej oryginalnej, rosyjskiej produkcji.

zimowe seriale w telewizji orange

Wszystkie zdjęcia w tekście pochodzą z materiałów prasowych

Mam nadzieję, że też wzbudziłam w Was choć odrobinę zaciekawienia, śnieżnego sentymentu i pragnienia obejrzenia tych produkcji. A jeśli je widzieliście – jak Wam się podobają? Jakie jeszcze zimowe seriale, a może filmy polecacie?

 

 

Komentarze

Scroll to Top