Piłkarski rok 2013 w wydaniu naszej reprezentacji niesie tylko jedną nadzieję – awans do MŚ 2014. Tylko i aż, bo w poprzednim roku nadzieje mieliśmy znacznie większe a skończyło się fatalnie.
Piłkarsko ubiegły rok miał być dla nas przełomowy: nowe stadiony, Euro 2012 i Franciszek Smuda, który „czyni cuda”. Zostały nam tylko nowe stadiony, na których zresztą jest coraz mniejsza frekwencja. Euro przegraliśmy, a specjalista od cudów stał się piłkarskim wrogiem numer 1 kibiców i po półrocznej przerwie być może znajdzie pracę w ostatnim zespole drugiej Bundesligi z. To symptomatyczne, że trener reprezentacyjny znajduje najwyżej szanse zatrudnienia w zespole, który w przysżłym roku najprawdopobniej zagra w trzeciej lidze niemieckiej.
Mamy jednak rok 2013 i od paru miesięcy nowego trenera kadry i od niedawna wiatr odnowy w PZPN. Na razie trwa „miesiąc miodowy” zarówno jeśli chodzi o Związek, jak i selekcjonera, który po remisie z Anglią jest już znacznie poważniej traktowany przez wszystkich niż wtedy gdy z ławki niebieskich przenosił się na fotel białoczerwonych.
Teraz reprezentację czeka zimowy sparing z Irlandią i być może jeszcze jedno spotkanie w zimę poza terminem UEFA, a później już pojedynek o dużą stawkę z Ukrainą (trzeba wygrać) i miejmy nadzieję spacerek z San Marino. Do tego by liczyć się w walce o awans musimy w czerwcu wygrać z Mołdawią. Jak zrealizujemy te plany czyli 9 punktów na wiosnę i lato to jesienią gramy o wszystko. W dodatku na sam koniec czeka na nas Wembley. Dziś sobie życzę i wszystkim również, by ten ostatni pojedynek nie był już tylko meczem o honor.