Do dalekiej Japonii zjechało dwanaście najlepszych, siatkarskich reprezentacji świata. Wszystko, aby rozegrać Puchar Świata. Turniej chyba trudniejszy od samych Mistrzostw Świata. Drugi dzień zmagań, a Polacy do zera ogrywają wicemistrzów świata, i mistrzów Europy. Ale droga do sukcesu jeszcze daleka...
W zasadzie warto jeszcze na chwilę zatrzymać się przy Japonii. Notable Międzynarodowej Federacji chyba zakochali się w kraju "Kwitnącej Wiśni", bo wszystkie turnieje organizowane są gdzie? Oczywiście w Japonii. Czy to Mistrzostwa Świata zarówno kobiet jak i mężczyzn (ostatnie z ubłaganiem zostały przeniesione do Rzymu), Puchary Świata, turnieje kontynentalne itd. Czekam na ogłoszenie, kiedy pierwsze mistrzostwa Europy zostaną rozegrane w Azji.
Sam Puchar Świata to taka kontynentalna liga. Każdy z każdym. Jest dużo ciężej niż na Mistrzostwach Świata. Trzeba rozegrać jedenaście spotkań. Start jak na razie wystrzałowy. Ale trzeba dmuchać na zimne. Chociaż ułożenie terminarza można powiedzieć, że sprzyja Polakom, to rozgrywki są bardzo długie. W ramach I rundy zostało jeszcze spotkanie z Argentyną.
Przede wszystkim Polacy wiedzą o co grają. Trzy pierwsze miejsca to trzy bilety na igrzyska olimpijskie do Londynu. Motywacja jest duża, ale będzie o nią niezmiernie trudno. Oczywiście, to nie jest ostatnia szansa na awans. W przyszłym roku podobny turniej zostanie rozegrany w Europie. Jednak tam miejsce do awansu jest tylko jedno... W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego, trener polskich siatkarzy Andrea Anastasi poddał się pewnym analizom i próbował przewidzieć obraz. Nie powiedział, na którym miejscu znajdzie się polska reprezentacja. Powiedział jednak, że trzy porażki mogą pozwolić na uplasowanie w pierwszej "trójce".
Oby tych porażek Polacy w ogóle nie mieli, w ostateczności jak najmniej (to jest jedenaście spotkań i słabsze dni na pewno się przydarzą). A tutaj każdy set może być na wagę złota. Nie zakończę, że olimpijskiego.