Oferta

Recenzja Apple Watch Series 6. Więcej niż smartwatch

Karol Owczarek Karol Owczarek
20 listopada 2020
Recenzja Apple Watch Series 6. Więcej niż smartwatch

Apple Watch Series 6 to prawdopodobnie najlepszy inteligentny zegarek do codziennych zastosowań, choć liczba nowości w porównaniu do poprzedniej odsłony nie powala. Jeśli jednak zamierzasz kupić swój pierwszy smartwatch i korzystasz z iPhone’a, z pewnością będzie to dobry wybór.

Do wyboru, do koloru

Apple Watch Series 6 jest oferowany w kilkunastu wersjach – wybrać można wielkość tarczy (40 lub 44 mm), rodzaj paska (m.in. skórzany, pleciony czy gumowy, jednolity lub otwierany), typ koperty (z aluminium lub stali nierdzewnej) i kolor (od różowego przez czerwony po niebieski). Każdy z pewnością znajdzie tu coś dla siebie, niezależnie od tego, czy woli styl bardziej oficjalny, czy sportowy. Nie zapominajmy o szerokim wyborze tarcz, tych dostępnym w standardzie, jak możliwych do pobrania. Do naszych testów trafiła klasyczna odmiana, z kopertą w odcieniu gwiezdna szarość i silikonowym paskiem.

Apple Watch Series 6 leżący na stole

Tegoroczna odsłona smartwatcha na pozór wygląda tak samo, jak Series 4 i 5. Główną różnicą jest koperta odchudzona o 0,3 mm, co trudno zauważyć, ale warto odnotować. Większe nowości kryją się we wnętrzu – to wydajniejszy o 20% procesor Apple S6, nieco wytrzymalsza bateria i dwuzakresowe WiFi, oprócz dotychczasowego 2,4 GHz również 5 GHz. Po raz pierwszy pojawił się na spodzie urządzenia sensor mierzący czerwonym światłem poziom tlenu we krwi. W dobie pandemii koronawirusa pomiar saturacji krwi to bardzo przydatna funkcja Apple Watch Series 6.

Apple Watch Series 6 tyl

Przeczytaj też: Smartband czy smartwatch? Czym się różnią i które wybrać?

W pudełku oprócz koperty znajdziemy paski w dwóch rozmiarach i kabel do ładowania bezprzewodowego z końcówką USB. Zgodnie z nową polityką Apple, w zestawie nie ma kostki ładowarki.

Zgodna współpraca

Konfiguracja jest banalnie prosta. Wystarczy umieścić w obiektywie aparatu iPhone’a wyświetlany na tarczy smartwatcha wzór. Oba urządzenia się sparują, a zegarek pobierze wszystkie niezbędne ustawienia, jak również aplikacje. Od tego momentu możemy korzystać na Apple Watch Series 6 z synchronizowanych na bieżąco Messengera, Wiadomości, Apple Music, Spotify, aplikacji treningowych, Google Maps, czy nawet Ubera. Siłą rzeczy nie ma tu wirtualnej klawiatury, tekst w aplikacjach wprowadzamy głosowo. Język polski jest dobrze rozpoznawany, bez problemu możemy zatem odpowiadać na wiadomości w komunikatorach.

Przeczytaj też: Jak skonfigurować smartwatch?

Nieco droższa wersja Cellular obsługuje eSIM, dzięki czemu za pomocą smartwatcha możemy odbierać i nawiązywać połączenia, jak również korzystać z internetu, niezależnie od smartfona. To przydaje się zwłaszcza podczas aktywności sportowych – wystarczy sam zegarek, by mieć kontakt ze światem czy słuchać muzyki z serwisów streamingowych. Rozmowa przez Apple Watch Series 6 działa wzorcowo, głośnik jest donośny, a mikrofon czuły i przekazuje nasz głos bez żadnych zakłóceń. Warto dodać, że eSIM jest dostępne dla klientów indywidualnych w Polsce tylko w Orange – korzysta z niego już ponad 60 tys. osób.

Przeczytaj też: Co to jest eSIM i jak działa?

Wszystko widać jak na dłoni

W Apple Watch Series 6 znalazł się wyświetlacz Retina o przekątnej 1.78”. Jak się można spodziewać, jakości i jasności obrazu nie można nic zarzucić. Ważną cechą jest Always on Display, co oznacza, że tarcza z godziną może być wyświetlana stale. Jeśli bardziej niż na niegasnącym wyświetlaczu zależy nam na żywotności baterii, możemy go wybudzać uniesieniem ręki, stuknięciem, czy naciśnięciem bocznych przycisków. Na jednym ładowaniu zegarek przy umiarkowanym użytkowaniu powinien wytrzymać 18 godzin, co nie jest wybitnym wynikiem, choć akceptowalnym.

Apple Watch Series 6 tarcza

Wydajność smartwatcha też stoi na najwyższym poziomie. Nie ma mowy o żadnych opóźnieniach, czy zawieszaniu się. Jeśli na co dzień korzystasz z iPhone’a i systemu iOS, w menu Apple Watch Series 6 poczujesz się jak w domu. Sposób obsługi jest bardzo zbliżony, z uwzględnieniem specyfiki tzw. wearables, czyli niewielkich urządzeń ubieralnych, gdyż oprócz dotyku ekranu, korzystamy też z pokrętła Digital Crown. Centrum powiadomień wywołuje się przeciągnięciem palca z górnej części ekranu w dół, a szybkie ustawienia, jak wyciszanie czy tryb samolotowy – z dołu do góry.

Szlachetne zdrowie

Siłą smartwatchy są funkcje związane ze zdrowiem i kondycją. W Apple Watch Series 6 znajdziemy ich naprawdę dużo. Możemy zmierzyć swój puls, poziom natlenienia krwi, czy kontrolować oddech, sen i poziom hałasu w otoczeniu. W razie wykrycia nieprawidłowości, jak arytmia lub zbyt niskie tętno, otrzymamy odpowiednie powiadomienie. Oczywiście sensory i algorytmy zegarka nie zastąpią wizyty u lekarza, generowane przez smartwatch dane o naszym zdrowiu należy traktować bardziej jako wskazówkę niż wyrocznię. Pojawiło się też wsparcie podczas mycia rąk – zegarek rozpoznaje moment odkręcenia kranu i odlicza czas, jaki powinniśmy poświęcić na odpowiednie umycie dłoni.

Pomiar tlenu w Apple Watch Series 6

Do dyspozycji mamy też szereg treningów, od spaceru i biegu, przez jazdę na rowerze czy ergometr, po jogę, taniec i pływanie. Nie musimy się przejmować warunkami atmosferycznymi, możemy korzystać z zegarka w deszczu czy na basenie, dzięki wodoodporności do 50 metrów.

Część aktywności sportowych jest automatycznie rozpoznawana, np. gdy przejdziemy większą odległość niż zwykle, włącza się tryb spaceru. Z tego powodu, podczas korzystania ze smartwatcha, trzeba się liczyć z licznymi komunikatami sygnalizowanymi dźwiękowo i wibracją. W domyślnym trybie, gdy idziemy szybko ulicą, oprócz powiadomień o połączeniach i wiadomościach, zegarek potrafi poinformować o aktywowaniu danego trybu sportowego, postępach w „treningu”, przypomina też o odpowiednim oddychaniu. Wymaga to przyzwyczajenia się lub wyłączenia, jeśli nie lubimy być zbyt często rozpraszani i wolimy sami decydować, kiedy mają być aktywne poszczególne funkcje treningowo-zdrowotne.

Podsumowanie

Smartwatch to specyficzne urządzenie, które najbardziej docenią entuzjaści nowych technologii i osoby uprawiające regularnie sport. Apple Watch Series 6 to jednak coś znacznie więcej niż większość inteligentnych zegarków czy opasek. W wielu codziennych zastosowaniach może zastąpić smartfon, daje też wiele nowych możliwości. Umożliwia jeszcze sprawniejszą komunikację, ma też praktyczne dodatki, jak kompas, wysokościomierz, walkie-talkie, zdalna obsługa migawki i podgląd aparatu w smartfonie, szybki dostęp do połączeń alarmowych, czy wykrywanie wypadku.

Aparat Apple Watch Series 6

Zalety Apple Watch Series 6:

  • wysoka jakość wykonania
  • znakomity ekran
  • szeroki dostęp do aplikacji sportowych i medytacyjnych
  • idealna współpraca z innymi urządzeniami Apple
  • świetna wydajność
  • dobry głośnik i mikrofon
  • EKG i pomiar tlenu we krwi
  • obsługa eSIM
  • wodoodporność

Wady Apple Watch Series 6:

  • przeciętny czas pracy na baterii
  • wysoka cena
  • brak ładowarki do szybkiego ładowania w zestawie

Sprawdź Apple Watch Series 6 GPS + eSIM (Cellular) 40mm w sklepie Orange>>

Sprawdź Apple Watch Series 6 GPS + eSIM (Cellular) 44mm w sklepie Orange>>

Apple Watch Series 6 pudełko

Specyfikacja Apple Watch Series 6:

  • Wyświetlacz 1,78” Retina
  • Koperta 44 mm
  • Wodoodporność 50 m
  • Łączność: WiFi, GPS, LTE
  • Waga: 47,1 g
  • Wymiary: 44 x 38 x 10,4 [mm]

Komentarze

pablo_ck
pablo_ck 20:46 22-11-2020

Fajny sprzęt, fajna recenzja. Witamy Karolu na pokładzie 🙂

Odpowiedz
emitelek
emitelek 15:03 23-11-2020

Tęczowa tapetka… Tego mi tu właśnie brakowało 😛

Odpowiedz

Zielony Operator

Dane z chmury, energia ze słońca

Hanna Jaworska-Orthwein Hanna Jaworska-Orthwein
20 listopada 2020
Dane z chmury, energia ze słońca

W przyszłym roku elektrownie fotowoltaiczne zasilą Centrum Przetwarzania Danych (CDP) Orange Polska w Łodzi i pod Kielcami oraz obecnie budowany ultranowoczesny Warsaw Center Hub. To kolejny z naszych sposobów na redukcję emisji zanieczyszczeń do atmosfery i odciążenie sieci przesyłowych.

Podążanie w kierunku neutralności klimatycznej - nasz cel to 2040 rok - wymaga ciągłego poszukiwania nowych rozwiązań. Centra danych to swoiste serce naszego biznesu, które potrzebuje jednak dużo energii, aby móc nieprzerwanie dostarczać usługi klientom. I chociaż stosujemy w nich wiele energooszczędnych rozwiązań, to szukamy kolejnych.

Prąd z dachów

Dlatego postanowiliśmy zagospodarować dachy i grunty naszych obiektów, aby wytwarzać zieloną energię elektryczną na własne potrzeby. Wykorzystamy instalacje fotowoltaiczne (PV). Słońce stanowi trzecie, co do wielkości źródło energii odnawialnej na świecie.

Inwestycje zrealizujemy w modelu Solar as a Serwis. To oznacza, że nasz partner biznesowy spółka Solarpro Polska zbuduje i będzie utrzymywać system fotowoltaiczny na własny koszt, a my dzierżawimy miejsce pod instalację i odkupujemy wyprodukowaną energię. To korzyść dla obu stron i dla środowiska. Elektrownie fotowoltaiczne mają być gotowe w trzecim kwartale 2021 roku i dostarczą nam energię o łącznej mocy 869,84 kWp, stanowiącą blisko 4% rocznego zapotrzebowania naszych dwóch CPD.

Ekologiczne Warsaw Data Hub

To nie wszystko. Także w budowanym właśnie, podwarszawskim Warsaw Data Hub powstanie instalacja PV o wielkości 500kWp, z możliwością jej rozbudowy. Żadne z działających w Polsce Data Centers nie ma obecnie rozwiązania na taką skalę. W słoneczne dni farma fotowoltaiczna będzie produkować energię pozwalającą na zaspokojenie nawet w 100% zapotrzebowania na energię jednej z komór, o powierzchni 400 m2. Komory to niezależny „byt” technologiczny, z własnymi systemami: zasilania, wentylacji i klimatyzacji precyzyjnej, która zostanie oparta na rozwiązaniach z naturalną wentylacją.

Warto dodać, że na parkingu przed Warsaw Data Hub powstaną stacje ładowania samochodów elektrycznych, a do nawadniania zieleni wokół obiektu wykorzystamy tzw. „szarą wodę”, czyli odzyskiwaną wodę ściekową. Najnowsze rozwiązania zastosowane w centrum pozwolą nam też na redukcję liczby wykorzystywanych urządzeń, co w połączeniu z ich najwyższą efektywnością energetyczną zaowocuje zwiększeniem efektywności energetycznej naszej sieci. W praktyce oznacza to redukcję poziomu emisji CO2 o około 5 tys. ton rocznie.

Mediateka

Komentarze


Bezpieczeństwo

Wulgarne jak… Świnka Peppa?

Michał Rosiak Michał Rosiak
19 listopada 2020
Wulgarne jak… Świnka Peppa?

Z reguły rozmawiając z szukającymi sieciowych porad rodzicami, ostrzegam, by nie przesadzali z demonizowaniem internetu. Że przecież jest w nim tyle dobrych rzeczy, dajmy dzieciom je odkrywać, itd. Cóż, tym razem okazałem się zbyt wielkim optymistą. Tzn. jest dużo dobrego i dawajmy to odkrywać. Czasami jednak też stójmy dzieciom nad głową. Dyskretnie patrzmy co oglądają, a przede wszystkim rozmawiajmy.

I na początek disclaimer: poniższy tekst w żaden sposób nie krytykuje bajki o Śwince Peppie, którą prywatnie uważam, za świetną treść dla małych dzieci. Podaję ją jedynie za przykład specyficznego nadużycia.

Od korektora do Youtube'a

Przyznam Wam szczerze, że to dla mnie wyjątkowo ciężki tekst. Dlatego, że jestem ojcem trzech synów, 14-latka, 11-latka i półrocznego szkraba. Ale też dlatego, że ciężko mi wyobrazić sobie... po co ktoś chce nie tylko przerabiać popularne bajki na wersje ekstremalnie wulgarne, jak i publikować je tam, gdzie mogą je obejrzeć najmłodsi! Nie to, żebym był święty. Kiedyś, za moich czasów licealnych, koledzy z klasy przerabiali tak Kajko i Kokosza :) przy użyciu korektora i długopisu. Ale to był jeden, fizyczny egzemplarz, pożyczany potem po całej klasie. Nie oglądał go cały świat...

Pamiętacie jeszcze tak zwane „pato-streamy”? Swego czasu – choć wciąż ciężko mi w to uwierzyć – niesłychanie popularne wśród młodych ludzi. Jak wskazywały szeregi prowadzonych przez ostatnie lata badań, m.in. przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę (wybaczcie, nie wspomnę szczegółowych danych, nie będę ich więc dokładnie cytował), bodaj kilkadziesiąt procent dzieci i młodzieży regularnie oglądało streamy. Filmy na żywo, polegające głównie na gloryfikowaniu przemocy, piciu alkoholu „na umór” i słowach uznawanych za wyjątkowo wulgarne. Co więcej, nierzadko wpłacali na ich konta pieniądze (tzw. donate’y). A gdy Google do spółki z organami ścigania porządnie wzięli się za patusów, cała ta wulgarność gdzieś musiała ujść.

Bajka? Cóż - niekoniecznie

Świnka Peppa. Nawet jeśli jakimś cudem istnieje rodzic malucha, który jej nie zna, dam sobie uciąć rękę, że praktycznie każdy o niej słyszał. Niestety, słyszeli też pato... hmmm, w zasadzie pato-kto? Nie streamerzy, bo ci na szczęście z Youtube’a zniknęli. Nazwijmy więc „bohaterów” tego tekstu twórcami pato-treści.

Wszystko zaczęło się od Kasi Barys, która podesłała mi wczoraj linka z Youtube’a, z pytaniem, czy czegoś bym o tym nie napisał. Temat, który sam przychodzi? W to mi graj! Kliknąłem bez chwili namysłu i... teraz żałuję. Tego nie da się odzobaczyć i odusłyszeć.

O co chodzi? W skrócie: wideo, kojarzone z popularną bajką, przemontowane tak, by część wypowiedzi postaci zastąpiły słowa wulgarne, zwykle pochodzące z syntezatora mowy. Do tego jeszcze doklejone treści z głośnymi, bardzo dynamicznymi dźwiękami, „wzbogacone” o fragmenty bardzo jaskrawe i błyszczące. Efekt? Idę o zakład, że psycholog dziecięcy powiedziałby, że mamy do czynienia z przykładem materiału, od którego młodzi ludzie powinni się trzymać jak najdalej.

Sieć to nie cyfrowy smoczek!

Tego typu filmy nie są zabronione polskim prawem, a wulgaryzmy jako takie nie naruszają naszych wytycznych społeczności. Jeżeli film nie zawiera nagości, czy scen przemocy, szczególnie wobec nieletnich, nie ma podstaw do tego, aby go usunąć – wyjaśnia Marcin Olender z zespołu Google odpowiedzialnego za polityki i relacje z agencjami rządowymi w Europie Środkowo-Wschodniej.

Mój rozmówca zaznaczył również – jak najbardziej słusznie – że Youtube co do zasady przeznaczony jest dla osób powyżej 13. roku życia (w Polsce od 16.). Dla młodszych użytkowników mamy aplikację Youtube Kids, gdzie faktycznie opisywanych przeze mnie treści nie znajdziemy.

Co zrobić? Przede wszystkim nie puszczać młodego człowieka „samopas” w czeluści YouTube’a. Pisałem już chyba jakiś czas temu na łamach bloga, gdy z rozmowy z moim bodaj 8-letnim wtedy synem dowiedziałem się, że obejrzał kilka filmów internetowego „tfu-rcy” określającego się mianem Lord Kruszwil. Usiedliśmy wtedy razem i na spokojnie, bez niepotrzebnych emocji – a co najważniejsze, efektywnie – wyjaśniłem Młodemu, co jest nie tak.

Dodatkowo, jak zaznacza Marcin Olender, w aplikacji Youtube Kids warto w ustawieniach rodzicielskich wyłączyć wyszukiwanie, by wspólnie z potomstwem wybierać, co oglądamy. Ja dodam od siebie, że warto też pamiętać, by tego oglądania nie było za dużo, w czym aplikacja również pomaga. Ma bowiem wbudowany licznik czasu, która umożliwia rodzicom ograniczanie czasu korzystania z urządzenia przez dzieci, informując je, kiedy mają zakończyć oglądanie filmów. Gdy sesja dobiega końca, licznik czasu wyświetla ostrzeżenie i zatrzymuje działanie aplikacji, dzięki czemu nie trzeba tego robić ręcznie. To fajny pomysł, bo mam wrażenie, że choć cyfrowo dojrzewamy, wciąż zbyt wielu rodziców traktuje komórkę, czy tablet, jako „cyfrowy smoczek” dla trochę starszego potomstwa.

Wulgarne treści? Zgłaszajmy!

Pamiętajmy też, by każdy film, który w naszej opinii nie spełnia standardów społeczności, możemy to zgłosić (trzy kropki z prawej strony pod filmem i ikona flagi, podpisana „Zgłoś”). A przede wszystkim bądźmy świadomymi użytkownikami. Marcin Olender zwrócił mi uwagę (sam tego nie wiedziałem), że tego typu filmy powinny być opisane np. jako „Przeróbka wulgarna”/"wulgarne" (wtedy nie łamią zasady, by nie wprowadzać w błąd tytułem filmu”) oraz jako materiał 18+. Jeśli tak nie jest - zgłaszamy!

Kto w tej sytuacji jest winny?

Ja pierwszy rzucę kamieniem, ale... w siebie. Faktycznie, moim synom nie ustawiłem blokady treści dla pełnoletnich (ikona z logo użytkownika i na samym dole „tryb ograniczonego dostępu” dla przeglądarki na komputerze; logo-ustawienia-ogólne-tryb ograniczonego dostępu dla aplikacji na Androida). Pamiętajcie jednak, że to ustawienie działa wyłącznie na konkretnej przeglądarce/aplikacji. Chyba, że swoich latorośli doglądacie przy użyciu rozwiązania Family Link – wtedy można ustawić to na stałe dla ich kont, niezależnie od urządzenia.

Komentarze

Scroll to Top