Dziś w GW jest ciekawy artykuł o reklamie porównawczej, którą na rynku telekomunikacyjnym możemy zobaczyć coraz częściej http://gospodarka.gazeta.pl/IT/1,33405,6583307,Mam_porownanie_i_nie_zawaham_sie_go_uzyc.html Od razu zaznaczę, że nie jestem przeciwnikiem takiej formy reklamy. Wręcz przeciwnie lubię ją. Pamiętam np. świetne amerykańskie spoty porównujące coca-colę i pepsi. W tym wypadku siły były wyrównane i wszystko zależało od inwencji copywriterów. Między telekomami równych zasad nie ma, dlatego że rynek jest regulowany. Najlepszy przykład słynne haczyki i małe druczki. Play prześwietla i mówi: "Tylko u nas do wszystkich 29 gr." Ma rację, bo wykorzystuje fakt, że są nierówne stawki MTR. W3, żeby nie dokładać do interesu musi brać od swoich klientów więcej za połączenia do Play, a pieniądze z wyższych stawek wędrują na konta konkurenta i mogą być wykorzystane m.in. na przygotowanie i emisję kolejnych reklam porównawczych :-) Play prześwietla, ale na zdjęciu nie pokazuje wszystkiego. Nie zagłębia się w niuanse oferty, promocje, pakiety, MTR i wcale się nie dziwię. Na ich miejscu robiłbym to samo. Wykorzystuje po prostu specjalne warunki, jakie dostał od regulatora. Tak samo nie powinno nikogo dziwić, że W3 stara się bronić przed taką reklamą porównawczą, także w sądach. Chociaż osobiście uważam, że w ten sposób tylko dodatkowo reklamuje się konkurenta. Lepiej odpowiadać coraz lepszą ofertą.