Panie Sławomirze, cudowna obrona własnej osoby na łamach "Przeglądu Sportowego"! Oczywiście, chlapnął Pan na zgrupowaniu małe piwko, a że pogaducha naprawdę się układała, to stąd ten powrót nad ranem. Staram się być tolerancyjny, więc ja to rozumiem, nie wiem jak z innymi. Tak na marginesie, to w ostatnim czasie odwiedziłem Kraków wraz ze znajomymi, tyle, że nie byliśmy na zgrupowaniu. Specyficzne miasto, klimat, gdzie można popłynąć... Pięknym rejsem wzdłuż Wisły.
Rzeczywiście, wszyscy tak się przyczepili, tworząc z tego tajemnice poliszynela. Panie Sławomirze, ja znam jedno takie powiedzenie. Brzmi ono tak: "Kto w grupie nie pije, ten kabluje". Nie wiem, jak się do tego odnieść, bo nigdy tego nie weryfikowałem. Ale wrócę do meritum sprawy. Bo Panie Sławomirze, tu zachodzi jakaś niezgodność. Poszukałem w szufladkach mojej pamięci i przypomniała mi się pewna wypowiedź w TVN 24 trenera Franciszka Smudy. Oto ona:
I właśnie ja tu czegoś nie rozumiem. Skoro było jedno piwo do kolacji (tak Pan stwierdził w "Przeglądzie Sportowym"), za które trener nie gania, to dlaczego listu na powołanie do kadry pan już nie otrzyma? A może chodziło, o piwo, ale tylko po zwycięskim meczu? Nie było sukcesu w meczu z piłkarzami z Antypodów, to zimne piwko pozostało marzeniem. Wiem, wiem, zakazany owoc smakuje najlepiej. Panie Sławomirze, obiecuję, że jeśli będę pił "jedno piwko", rzecz jasna do kolacji, to nie zapomnę o toaście, w którym uwzględnię pańskie i Pana Macieja zdrowie i być może jak najszybszy powrót do kadry.