Bo jak inaczej powiedzieć o dniu, w którym na Orange Main Stage wystąpili Red Hot Chili Peppers? To było bez wątpienia muzyczne wydarzenie dnia. Zagrali największe koncertowe hity – Can’t Stop, Californication, By the Way. Biorąc pod uwagę nadruki na koszulkach, wielu fanów liczyło na utwory z płyt Blood Sugar Sex Magik i Mother’s Milk, lecz zespół zagrał tylko trzy. Na bis poleciał także cover Warsaw Davida Bowie. Nieco zabrakło mi choćby sztandarowego „Under the Bridge”, ale gdy gra taki zespół nie można mówić o niedosycie. Red Hot Chili Peppers to koncertowa potęga, bez względu na oceny kolejnych albumów. Szczególnie, że Flea kibicował ze sceny naszej reprezentacji, bez zająknięcia wyśpiewując „Polska, biało-czerwoni”.
I w ten sposób płynnie przechodzimy do najważniejszego poza muzycznego wydarzenia festiwalu, czyli strefy kibica i meczu Polska-Portugalia. Doping fanów, którzy przez ponad trzy godziny kibicowali drużynie narodowej był fantastyczny. Sądzę, że gdybym miał się pokusić o statystykę, to nazwisko Pazdan było najczęściej padającym na festiwalu w czasie całego dnia.
Lecz by stworzyć „Prawdziwy Letni Festiwal” nie wystarczy jeden zespół. Potrzebnych jest kilka innych, na przykład Foals, Open’erowi weterani, grający energetycznego, wesołego rocka. I choć ich muzyka nie powala wirtuozerią to na pewno robi to ich zapał i entuzjazm do grania. Czyli to wszystko co najlepiej sprawdza się na letnim festiwalu. Zagrali między innymi taneczny My Number, był też Mountain at My Gate.
Klimat letniego festiwalu budowali też Panowie z Kamp! i M83 swoją rozbujaną elektroniką. Był też Beirut, ze swoją piękną, spokojną muzyką idealną na czerwcowy wieczór. Zagrali najbardziej znane utwory w bardzo „koncertowych” aranżacjach. Bardziej do środy, niż do wczoraj pasowała mi Maria Peszek, która grała na Tent Stage równolegle z meczem. Były mocne teksty i świetna muzyka, wg mnie Maria Peszek stała się Kazikiem Staszewskim w spódnicy.
A dzisiaj w planach Zbigniew Wodecki i Mitch& Mitch, LCD Soundsytem oraz Sigur Ros. Do zobaczenia!