Musimy się pożegnać Droga mi dyscyplino. Nie wiem, na jak długi okres. Osobiście, chciałbym, żeby powrót nastał jak najszybciej. Ale to wszystko zależy od osób, budujących Cię cegiełka po cegiełce. Ja byłem fair. Oglądałem Cię, pasjonowałem się, wspierałem, a co najważniejsze opisywałem, choć wcale nie jesteś w Polsce tak bardzo popularna.
Jeśli już o Tobie mówią, to tylko doping, doping. Rzadko wspominali o rywalizacji sportowej, a jeśli już to bardzo chłodno, bo ubrana jesteś dyscyplino w doping, doping. Zresztą polska sytuacja jest jeszcze gorsza. Upadasz, a ja na tę agonię muszę patrzeć. W tym wszystkim najgorsza jest bezsilność, bo nie można nic zrobić. W każdym razie polska sytuacja to osobny temat.
W kółko zadaję sobie pytania, męcząc się: po co ten doping wśród kolarzy? Po co te afery? Przecież w ostatnich latach tyle ich było. Czy żadna nic nie nauczyła? Wierzyłem, że małymi kroczkami można odbudować wizerunek. Pomału, ale można było to uczynić. Dziś, stwierdzam, że wszystko zostało zaprzepaszczone. To już prawie koniec. Coraz głośniej mówi się o wykreśleniu Cię z harmonogramu letnich igrzysk olimpijskich. Tak dyscyplino, Ty jedna z tych, która od początku figurowałaś w harmonogramie nowożytnych igrzysk.
Pamiętam początek mojej pasji. Jestem z Tobą blisko dziesięć lat. Od początku zainteresowania wspominam wszystkie wyścigi, ale nie zapominam tej ponurej strony... Bardzo rzadko mogłem cieszyć się z dobrych występów Polaków (może to nie odstraszało). W zasadzie takie znaczące, przeżyłem dzięki Sylwestrowi Szmydowi, który wygrał po wspaniałej wspinaczce pod Mont Ventoux. Na "wzgórzu wichrów", nigdy też nie zapomnę walki do samego końca Dariusza Baranowskiego. Zawsze marzyłem (marzenie utopijne) o polskim kolarzu, który będzie liczył się w Tour de France. Chyba dlatego często powracam do wspaniałego wyczynu Zenona Jaskuły:
Żegnam Cię moja ukochana dyscyplino. Muszę zaprzestać pisanie o Tobie, bo nie chcę pisać o wiecznych problemach (doping, doping). Jednak wierzę, że to jeszcze nie koniec, że może się podniesiesz. Ja na pewno nie zapomnę.