Dziękuję za wszystkie e-maile w sprawie naszego drugiego spotkania blogowego. Żałuję, że niektórych z Was niestety nie zobaczę w Warszawie. Wczoraj wysłałem zaproszenia do kolejnych kilku osób i czekam do środy na odpowiedzi. Szczegółową agendę plus opisane kwestie logistyczne wyślę Wam na początku przyszłego tygodnia, bo w czwartek i piątek wybieram się Wrocławia oraz Leszna na konferencje prasowe dotyczące VDSL. A propos samego spotkania w Warszawie to niespodzianki powoli się klarują, terminy dopinają, a wejściówki na Orange Warsaw Festival czekają w zaczarowanej szafie rzecznika. Jednym słowej jest ok.
W kontekście zbliżających się wakacji w większości lig gier zespołowych przyszła mi do głowy dziwna myśl. Czy nie macie wrażenia, że działacze ligowi i klubowi idą na łatwiznę i nie całkiem zależy im, by na trybuny przyciągać nowych kibiców? Bo nie chce mi się wierzyć, że nie mają czym...
Oczywiście zdarzają się jakieś okazjonalne promocje, w stylu sprzedaży biletów za pół ceny za pośrednictwem serwisu zakupów grupowych, tańsze/darmowe wejście dla kobiet, czy karnety rodzinne, ale tak naprawdę baza kibiców jest wciąż ta sama, czasem z ewentualnymi "przepływami" między dyscyplinami np. w Kielcach, gdzie w Lidze Mistrzów walczą piłkarze ręczni, czy Trójmieście, gdzie momentami "przenikają" się piłka nożna i rugby.
Ale czy naprawdę to wystarcza szanownym prezesom? Czy poziom wypełnienia trybun jest tak wysoki, że można spocząć na laurach? Pamiętam, gdy cztery lata temu na rynek telefonii komórkowej, wypełniony już ponoć dokładnie przez "Wielką Trójkę", wszedł czwarty gracz i okazało się, że jednak potrafi uszczknąć dla siebie wcale niemały kawałek tortu. Efektem była mobilizacja wszystkich działów marketingu :), na czym ostatecznie nieźle wyszli abonenci wszystkich sieci.
Sportowi działacze na szczęście wyrywać sobie kibiców nie muszą, jeśli odpowiednio skoordynują kalendarze imprez. Dlaczego zatem nie przyciągnąć choćby publiczności piłkarskiej na żużel, a żużlowej na siatkówkę? Nie twierdzę, że nigdzie tak się nie dzieje, ale mam wrażenie, że to po prostu samoistna idea niewielkiej części kibiców. Nigdy nie spotkałem się z tego typu zaplanowaną, systemową akcją, by np. kibice z rozgrywanego wczesnym popołudniem meczu piłkarskiego (oczywiście ci, których interesuje sport i doping) przenieśli się na siatkówkę, a potem na piłkę ręczną, czy żużel. Nie rozumieją przepisów? Dlaczego zatem przykładowo nie przygotować ulotek z podstawowymi przepisami szczypiorniaka i kalendarzem meczów, by w kooperacji z zarządem klubu siatkarskiego rozdać je na tamtejszych trybunach? Koszty? Ulotkę zawsze można zrobić w pdfie i przynajmniej promować się nawzajem na swoich profilach facebookowych.
Przykładem na to, że da się nie tylko zjeść ciastko, ale również sprezentować je nieruszone komuś innemu, jest Wielka Wrocławska Triada, gdzie działacze trzech niszowych sportów - baseballa, lacrosse i futbolu amerykańskiego - zdecydowali się połączyć marketingowo siły. Korzystają na tym nie tylko kluby, ale przede wszystkim mieszkańcy Wrocławia. Nie bez znaczenia jest też aktywność na tym polu Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego. Spikerzy podczas meczów nie zapominają o wyjaśnianiu zasad "nowicjuszom" na futbolowych trybunach, są też ulotki objaśniające podstawowe przepisy, dzięki którym od razu można zrozumieć, co się dzieje na placu gry. Trwają rozmowy, by tegoroczny VI SuperFinał PLFA był transmitowany na żywo w jednej ze stacji telewizyjnych, zaś zawodnicy, kibice i sympatycy podpisują internetową petycję, mającą przekonać sponsorów do wsparcia realizacji tego pomysłu. Czy warto? Obejrzyjcie wideo i oceńcie sami (sugeruję przełączyć na wersję HD).
Źli ludzie w sieci niestety nie śpią, tym razem phisherzy obrali sobie za cel klientów naszej usługi Internet DSL. Przy zachowaniu ostrożności i zdrowego rozsądku nie padniecie ofiarą tego mało wysublimowanego ataku, tym niemniej parę zdań warto mu poświęcić.
Podejrzane e-maile trafiają przez ostatnie dni do użytkowników kont pocztowych w domenie @internetdsl.pl. Czy muszę jeszcze przypominać, żeby na taką korespondencję nie odpowiadać, nie klikać w linki ani załączniki, a najlepiej przy użyciu opcji „Prześlij dalej” podesłać ją do naszego CERT-u?
Na wszelki wypadek zerknijcie jednak na treść wiadomości, która do nas trafiła. Niech Was nie zmylą „problemy” z polszczyzną – w sytuacji, gdy sieciowi przestępcy uznają Polskę za kraj, na którym można zarobić, odżałują też trochę na dobre tłumaczenie. Na pewno jednak trzeba zwrócić szczególną uwagę, gdy treść wiadomości zawiera prośbę o potwierdzenie danych, autoryzujących konto pocztowe, w tym nazwy użytkownika i hasła do konta - Telekomunikacja Polska nigdy nie prosi o podawanie tego typu danych e-mailem! W korespondencji, którą otrzymaliśmy, są też linki, sugerujące możliwość bezpośrednigo dostępu do konta pocztowego usługi Internet DSL. Nie wierzcie temu, co widać – w rzeczywistości mogą one prowadzić do fałszywej strony, wyłudzającej poufne dane, bądź instalującej bez wiedzy użytkownika złośliwe oprogramowanie. Pół biedy jeśli efektem chwili lekkomyślności będzie wykorzystanie Waszego konta pocztowego do rozsyłania spamu – gorzej jeśli po cichu zainstaluje się malware, który skradnie wasze hasła, m.in. do systemów bankowości elektronicznej.
Co zatem robić? Po pierwsze uważać. Jeśli jednak na chwilę się zagapiliście – czym prędzej zmieńcie hasło do konta, najlepiej na bezpieczne (informacje jak to zrobić – na stronie TP CERT i na naszym blogu).
Warto też pamiętać, że phishingowy mail to nie jedyna możliwość wyłudzenia Waszych danych. Z ostrożnością i zdrowym rozsądkiem trzeba podchodzi zawsze podczas surfowania po internecie, a szczególnie uważnym warto być w przypadku, gdy podajemy – jeśli już naprawdę musimy – nasze dane (jak to robić, przeczytacie m.in. tutaj).