Jarku,
To był dla mnie dziwny sportowy weekend. Wiesz przecież jaki mam zapał do wszelakich dyscyplin, a tu taka sportowa chandra. I co gorsza, nie wiem, czym to jest spowodowane. Ale nie ma co się użalać, wierzę, że nadchodzący tydzień obudzi moje sportowe emocje.
Wracając do ostatniego weekendu, pięknie opisałeś swoje przeżycia. Nie oglądałem relacji na żywo "gali", na której panowie wyrównywali porachunki. Jednak przez wzgląd na wielkie zainteresowanie obejrzałem powtórki, bynajmniej żeby wiedzieć wśród znajomych o czym dyskusja. W sumie gdziekolwiek się nie ruszyłem, czy to dom, fryzjer, sąsiedzi na parkingu, wszędzie było o tym głośno. Zainteresowanie sięgnęło chyba zenitu w moim osiedlowym sklepie spożywczym. Dyskusja kasjerek na temat szans gwiazdy z Białej Rawskiej była tak gorąca, że ta gala mogła się rozpocząć między tymi kobietami już w tym sklepie. Tyle, że ja nie mógłbym być w tej sytuacji sędzią, bo... nie potrafię założyć dźwigni. Swoją drogą nigdy nie widziałem kobiecego MMA. Także, Jarku ludzie żyją tym naprawdę mocno i my poniekąd też wpadliśmy w ten wir, pisząc o tym. Wracając jeszcze na chwilkę do tych "pojedynków". Zastanawiała mnie długo wypowiedź jednego z uczestników. Zdaję sobie sprawę, że adrenalina przy takich wydarzeniach musi być naprawdę na wysokim poziomie, ale żeby jeździć na motocyklu tuż przed walką i zaraz wsiąść na niego z powrotem po walce i jeszcze bez jednej nerki. Podziwiam kondycję i możliwości. Nie jestem wielkim znawcą w tej materii, ale zawsze wydawało mi się, że jakichś czas po takim "mordobiciu" trzeba być pod obserwacją lekarzy.
Jedynym wydarzeniem (w połączeniu z meczem Arsenalu, ale o tym za chwilę), które śledziłem przez ten weekend na żywo był mecz Legii Warszawa z Zagłębiem Lubin. Przemilczę tę kwestię, tak będzie najlepiej. W każdym razie mój brat operował pilotem od telewizora i przez to, po drugiej połowie w zasadzie przeniosłem się na boisko w Sunderlandzie, bo chcieliśmy obejrzeć grę w piłkę nożną, a nie kopaczy (Pamiętasz pewnie ten wpis? Zamień tylko piłka "reprezentacyjna" na "ligowa").
W ubiegłym tygodniu, pisałem, jak bardzo żałowałem zaniedbania mistrzostw Europy w wioślarstwie, tak w tym nie śledziłem mistrzostw Europy w tenisie stołowym. Warto wspomnieć, że w przyszłym roku mistrzostwa będą rozgrywane w Trójmieście - rodzinnym mieście Natalii Partyki. Możesz pomyśleć Jarek, że brzmi to trochę jak spowiedź, ale zaniedbałem jeszcze moją ulubioną dyscyplinę jaką jest kolarstwo. O Vuelcie napiszę coś w oddzielnym wpisie.
Na koniec Jarku mam coś na pograniczu sportu, podobnie jak MMA. Otóż nigdy nie interesowałem się szumnym programem o nazwie "Taniec z gwiazdami". Ale tańczy tam sportowiec, o którym nie sposób nie wspomnieć. Nie znam się na tańcu, ale Andrzej przechodzi z rundy na rundę i obiecałem sobie, że jak dojdzie do finału to wyśle na niego sms. A propos wiedzy o tańcu, to zawsze przypomina mi się wywód pana Tomka Jarońskiego, który kiedyś powiedział, że polskie społeczeństwo fascynuje się tańcem i ocenia, jak to te gwiazdeczki tańczą. Czy dobrze, czy źle. Tylko jakby tak spytać tych sympatyków, kto jest mistrzem Polski, Europy, świata w tańcu sportowym to mogłaby nastąpić długa cisza.
Kończę już te swoje nudne opinie i mam nadzieję Jarku, że za tydzień wymienimy kolejne nasze wrażenia z minionego weekendu.
Ps. Właśnie, miałem Cię zapytać, czy zapoznałeś się z zasadami futbolu amerykańskiego, które dołączył czytelnik bloga? Jeśli nie, to naprawdę polecam. W dwanaście minut możesz zrozumieć filozofię gry.