;

Urządzenia

Testujemy LG Wing (2)

Michał Rosiak

21 grudnia 2020

Testujemy LG Wing
2

„Co też oni w tym LG za dziwactwo wymyślili!” – gdy zobaczyłem po raz pierwszy LG Wing, wybuchnąłem śmiechem. Gdy kilka tygodni później trafił w moje ręce, spodobał mi się tak, że przejął rolę mojego pierwszego telefonu i nie zanosi się na to, by szybko ją oddał.

Grubasek 🙂

„Nie no, natury się nie da oszukać!” – mawiał grany przez Jerzego Stuhra Maksymilian Paradys w mojej ukochanej „Seksmisji”. Jeśli ktoś Wam powie, że LG Wing to mały, smukły i zgrabny telefonik, upewnijcie się do jakości jego zmysłów (ewentualnie, czy na pewno myślicie o tym samym telefonie). Wing jest najnormalniej w świecie gruby (może dlatego tak dobrze czujemy się razem? 🙂 ) i ciężki. Prawie 1,1 cm i 260 gramów to wartości niespotykane w dzisiejszych czasach. Ale tak naprawdę widzę tu jeden minus – nie podłączę Winga do pilota od mojego drona. Cała reszta to kwestia przyzwyczajenia. Tym bardziej, że pozostałe rozmiary – 17 cm wysokości, 7,5 szerokości – od standardów już nie odbiegają. Aha, i sorry, że tu akurat zabrakło GIFa z unboxingu – dostałem egzemplarz niesprzedażowy, bez pudełka.

T jak Telefon

Czyli na pierwszy rzut oka telefon jak każdy inny – tylko trochę grubszy. Wszystko się jednak zmienia, gdy jego dolny brzeg przesuniemy zdecydowanie w lewo…

LG Wing w formie rozłożonej przypomina literę T

I Brzydkie Kaczątko stało się łabędziem! Sami przyznacie, że czegoś takiego jeszcze nie było. Obok głównego, 6,8-calowego P-OLEDa, który nagle z pionowego staje się poziomym, pojawia się drugi, kwadratowy G-OLED o przekątnej 3,9”. Komórkowy multitasking w totalnie nowej odsłonie. Wiem, brzmi jak kiepskie hasło marketingowe. Ale po opisanym na wstępie wybuchu śmiechu, gdy później dostałem LG Wing do rąk i spędziłem z nim trochę czasu…

No bo kurczę, sami pomyślcie. Często korzystacie z opcji dzielenia ekranu na dwie aplikacje? Ja na początku próbowałem, gdy taka możliwość się pojawiła, jako ciekawostkę. Dlaczego? Bo nie było to absolutnie intuicyjne. A tutaj jest, bo w zasadzie funkcjonalnie mamy dwa telefony, „przyczepione” do siebie.

Mapy plus jeszcze coś

Ja zacznę niestandardowo, o możliwościach filmowych, na które nacisk kładzie producent, będzie później. Ja „podwójność” LG Wing wykorzystuję przede wszystkim w samochodzie, głównie jako dodatek do nawigacji. Znam moje miasto, wiem, jak dotrzeć w różne miejsca :), jednak Google Maps pomagają mi często uniknąć nieplanowanego wpadnięcia w korek. Zazwyczaj zajmują większy ekran, wtedy na dole mogę np. stojąc na światłach odpowiadać na SMSy/Messengera, czy (trochę się zawstydziłem, ale generalnie jestem z Wami szczery) złapać szybko Pokemona, albo zakręcić pokestopem.

Nawigacja „spada” natomiast na dół, gdy jadąc autem muszę wziąć udział w telekonferencji, bądź po odwiezieniu synów w niedzielny wieczór wracam do domu, rzucając w bezpieczniejszych momentach okiem na trwające mecze NFL. Warto zaznaczyć, że nie każda aplikacja zadziała dobrze w kwadratowym okienku, domyślnie tylko część ma tę możliwość, ale możemy „na złość mamie odmrozić sobie uszy” i odhaczyć dowolną z nich. Mnie jeszcze nie zdarzyło się, by któraś na mniejszym ekranie nie chciała zadziałać.

Więcej możliwości multitaskingu to też np. oglądanie filmu i czatowanie z partnerem, jakie zakupy zrobić po drodze do domu (tak, przed pandemią jeździło się komunikacją miejską, pamiętacie jeszcze?). Albo dużo łatwiejsze oglądanie Youtube’a, gdy na małym ekranie pokazuje się rozbudowany panel obsługi. Wreszcie przeglądanie zdjęć, gdy na jednym ekranie widzimy „karuzelę”, zaś na drugim oglądane aktualnie ujęcie. No i pisanie SMSów, z treścią na małym ekranie, a klawiaturą na wielkim. Dobra, to akurat dla mnie intuicyjne nie było, ale się da 🙂

W ogóle LG Wing to pierwszy testowany przeze mnie telefon, który w formie poziomej można włożyć do… pionowego uchwytu samochodowego. Dolna „baza” bez problemu utrzymuje się w uchwycie, a rozłożona górna część stabilizuje telefon.

Gimbal… bez gimbala

Dobra, przecież i tak wiem, że czekacie na część o kamerach 🙂 Ale na początek pomarudzę, bo w Wing, jak w każdym LG, brakuje mi porządnego zoomu. Choć to właśnie „eldżiki” jako pierwsi wprowadzili do telefonu drugi, szerokokątny obiektyw, wciąż, by zbliżyć widok bardziej, niż dwukrotnie, musimy to robić po pierwsze „szczypiąc” ekran, po drugie zaś – cyfrowo.

LG Wing w trybie gimbala

Ale to tylko takie moje marudzenie, bo naprawdę jest dobrze, szczególnie biorąc pod uwagę „tryb T”. Po rozłożeniu telefonu dostajemy bowiem do dyspozycji urządzenie z… gimbalem. Programowym rzecz jasna, z tylnej części obudowy nie wyłażą patyki, czym pająk z horroru, tym niemniej jakość kręconego w ten sposób materiału jest absolutnie na poziomie średniopółkowych fizycznych gimbali. Minus – oczywisty, gimbal bez „patyka” nie będzie selfie stickiem. Plus – równie oczywisty, który zrozumieją ci, którzy trzymali przez 10 minut ciężki telefon na wysięgniku.

Aparaty LG Wing:

64 MP, f/1.8, 25mm, 1/1.72″, 0.8µm, PDAF, OIS
13 MP, f/1.9, 117˚, 1/3.4″, 1.0µm
12 MP, f/2.2, 120˚, 1/2.55″, 1.4µm

W trybie gimbala mamy możliwości ustawienia opcji: „Pierwszy plan”, „Śledzenie panoramiczne” oraz „Obserwowane” a także blokady na obiekt. I pewność, że nie zrobimy przypadkiem pionowego wideo, którego nie da się oglądać 😉 Warto jednak zapamiętać, że z rozłożonym telefonem uruchomiwszy kamerę nie zrobimy… zdjęcia. Rozłożony telefon + włączona aplikacja aparatu = jedynie możliwość kręcenia filmów.

Możemy za to robić film na dwie kamery naraz, co docenią rodzice małych dzieci (i tu znacząco się uśmiecham 🙂 ). Możliwości są trzy – albo dzielimy ekran na pół, albo obraz z przedniej kamery „wjeżdża” w małym okienku, bądź też kręcimy dwa oddzielne filmy, a montujemy sobie potem. Np. korzystając z LG Creators Kit.

No i wysepka z aparatami wygląda bardzo gustownie, nie sądzicie? Mogę tylko pozdrowić pewną konkurencyjną firmę ;), której – czego nie ukrywałem w moim teście – ten aspekt „nie do końca wyszedł”. Aha, a jeśli nie widzicie na zdjęciach kamerki do selfie, to… dobrze. Jest schowana i jeśli trzeba jej użyć, to szybciutko się wysuwa. Mnie się to podoba. Aha, i ma światło f/1.9, dość rzadko spotykane w selfie-camach.

Wysepka z aparatami w LG Wing wygląda gustownie i nienachalnie

200 tysięcy „T”

A jak to działa na co dzień? Mam wrażenie, że za każdy razem zadaję tu takie pytanie, ale przecież tak naprawdę o to w testowanych smartfonach chodzi. Pierwsze pytanie, które zadawał mi praktycznie każdy, widząc LG Wing, brzmiało… Jak sądzicie? Oczywiście: „A czy te zawiasy się nie wyrobią”. Producenci twierdzą, że testy wykazały, iż 200 tysięcy rozłożeń w żaden sposób nie wpływa na jakość połączenia między elementami telefonu. Aż tyle podczas miesiąca używania go nie rozkładałem, ale jestem w stanie uwierzyć, że to jest nawet mocne niedoszacowanie. Mechanizmy nie jest też zbyt luźny. Przez przeszło miesiąc tylko raz się zdarzyła sytuacja, gdy ruszył się wbrew mojej woli – grałem wtedy w Pokemon Go i chyba zbyt dynamicznie kręciłem Pokeballem 🙂

Nie udało mi się też telefonu zalać (korzystałem na deszczu, na wszelki wypadek nie myłem 🙂 ). Zadrapać dolnego ekranu też nie. Na plażę nie chodziłem ale w domu różne rzeczy mogą się zdarzyć. To zasługa certyfikatu odporności IP54.

Kilka razy nawet mi upadł. Nie rzucałem nim o ziemię tak jak kiedyś V10 (miałem wtedy zgodę 🙂 ), ale z kanapy się zsuwał, mój puls znacząco przyspieszał… do momentu, gdy okazało się, że nie ma żadnej rysy. Odporność zgodna ze standardem MIL-STD-810G pozwalałaby pewnie grać nim w hokeja na korytarzu. Sorry, ale za bardzo mi się podoba, żeby to próbować.

Na pokładzie (prawie) wszystko

Gdybym się chciał czepnąć, to w zasadzie znalazłbym jedno. Dlaczego nie możliwości odblokowania telefonu twarzą? Ja wiem, że to nie jest tak do końca bezpieczne, że kiedyś można było podstawić po prostu zdjęcie (teraz już tak łatwo nie jest), ale… kurczę, uświadomcie mnie o ryzyku i po prostu pozwólcie to zrobić. I tak nie wypuszczam telefonu z ręki/kieszeni, a twarzą odblokowuję go od razu, podczas, gdy czujnik odcisków nie zawsze daje radę za pierwszym razem.

„Pod maską” LG Wing:
Snapdragon 765G (7 nm):
1×2.4 GHz Kryo 475 Prime,
1×2.2 GHz Kryo 475 Gold,
6×1.8 GHz Kryo 475 Silver)
Grafika: Adreno 620
8 GB RAM

Cała reszta, mimo braku topowego procesora, absolutnie daje radę, a zaręczam, że wymagań nie mam niskich. PUBG działało, asystent gier nie pozwalał, by podczas walki ekran zasłaniały powiadomienia z komunikatora. Jeśli się nań przełączałem, to bez problemu wracałem do gry. W ogóle nie spotkałem się z sytuacją, by system zabił bez mojej woli aplikację, do której wcześniej, czy później potrzebowałem wrócić. P-OLED 1080×2460 z zagęszczeniem 395 pikseli na cal robi obłędne wrażenie. WLAN radzi sobie z najnowszymi standardami WiFi, systemy GPS obsługuje 4 (ale to już coraz częściej standard), muzyki przez słuchawki z mini-jackiem nie posłuchamy, za to 4-amperogodzinową baterię, która bez problemów wytrzyma cały dzień, naładujemy zarówno ładowarką w standardzie QC 4.0+, jak też indukcyjną. No i ma 5G, ale do tego przyzwyczaiłem się już na tyle, że jest dla mnie oczywiste.

LG Wing i… nie tylko

Myślę, że na dłuższy czas LG Wing zostanie moim głównym telefonem, a to chyba nie jest zła rekomendacja? Wy na gwiazdkę możecie już nie zdążyć (choć może jeśli się pospieszycie? 🙂 ), ale Mikołaj dał Wam trochę więcej czasu. Do 15.01 kupując LG Wing w naszym salonie albo w e-sklepie dostaniecie nie tylko świetny telefon w fajnej cenie, ale jeszcze dodatkowo trafią do Was słuchawki LG Tone Free FN6, głośnik XBOOM Go PL2 oraz ważny rok voucher na naprawę obu wyświetlaczy.

Brzmi jak niegłupi deal, co? 😉

Udostępnij: Testujemy LG Wing
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Cup. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

Komentarze

  • komentarz
    pablo_ck 00:10 22-12-2020
    Michale mega test, tylko do mnie jakoś to urządzenie nie przemawia, być może jestem w błędzie, ale...
    Odpowiedz
    • komentarz
      Michał Rosiak 09:57 22-12-2020
      Do mnie na początku też nie przemawiał :) Trzeba dać mu szansę, on jest zero-jedynkowy. Albo pokochasz albo wzgardzisz.
      Odpowiedz

;

Oferta

#TestujzOrange  – do wygrania wyjątkowe smartfony OPPO! (5)

Beata Giska

21 grudnia 2020

#TestujzOrange  – do wygrania wyjątkowe smartfony OPPO!
5

Rozpoczynamy następną edycję konkursu „Testuj z Orange”, który już wcześniej cieszył się sporą popularnością. Teraz startuje kolejna odsłona z nowymi telefonami! Od 17 grudnia chętni mogą zarejestrować się na stronie www.testuj.orange.pl. W Wasze ręce trafią 3 modele smartfonów OPPO: Reno4 Pro 5G, Reno4 Z 5G, Reno4 Lite.

To już 22. edycja konkursu „Testuj z Orange”. Jest to doskonała okazja do osobistego sprawdzenia nowinek technologicznych – wszystkich funkcjonalności i parametrów modnych telefonów. Obecna edycja konkursu daje uczestnikom także dodatkową możliwość zaprezentowania siebie i swoich profili w mediach społecznościowych oraz dotarcia do szerokiego grona odbiorców.

Jak stać się testerem Orange?

Spośród Waszych zgłoszeń jury konkursowe wybierze 12 testerów. Trzech z nich, którzy wykażą się największą pomysłowością i kreatywnością, wygra testowany telefon na własność.

Konkurs przeznaczony jest dla osób, które w świecie social mediów czują się jak ryba w wodzie – prowadząc własne profile o różnej tematyce: technologia, moda, podróże, lifestyle, beauty.  Tym razem mogą sprawdzić się w roli influencera i wykorzystać całe spectrum funkcji smartfonów OPPO.

Krok po kroku jak wygrać smartfon OPPO

Na to, kto zostanie wybrany wpływ ma: jakość kanałów SoMe zgłaszających się osób oraz kreatywny sposób, w jaki uzasadnią, dlaczego chcieliby zostać Testerem Orange. Uczestnicy zostaną podzieleni na 3. grupy. Każda z nich będzie testować inny smartfon OPPO – Reno4 Pro 5G, Reno4 Z 5G lub Reno4 Lite.

W kolejnym etapie konkursowicze będą mieli do wykonania 4 zadania. W zależności od modelu telefonu – będą one związane z jego funkcjonalnościami. Uczestnicy będą też na bieżąco publikować w swoich kanałach społecznościowych wykonane zadania – oznaczając je hasztagiem #testujzOrange. Posty recenzenckie zostaną także zamieszczone na stronie www.testuj.orange.pl, tak, aby osoby zainteresowane konkursem mogły śledzić online jego przebieg.

Na zakończenie każdy uczestnik otrzyma ankietę i odpowie na pytanie, dotyczące oceny danego modelu telefonu. Podsumowanie zostanie opublikowane w Poradniku Orange. Trzech najlepszych testerów otrzyma nagrody – testowane telefony na własność. Najważniejszymi kryteriami oceny będą: jakość, efektywność i wizualna strona wykonania wszystkich zadań. Zapraszamy do gry!

Regulamin akcji dostępny na tutaj. Kto z Was chce zostać naszym testerem?

Udostępnij: #TestujzOrange  – do wygrania wyjątkowe smartfony OPPO!
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the House. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

Komentarze

  • komentarz
    pablo_ck 21:16 21-12-2020
    Kto nie próbuje ten traci- trzeba wysłać zgłoszenie :) Trzymajcie kciuki.
    Odpowiedz
    • komentarz
      Mateusz 11:55 22-12-2020
      Powodzenia! :)
      Odpowiedz
      • komentarz
        pablo_ck 17:30 22-12-2020
        Dzięki, chociaż na fb i Insta mam poniżej 1000 osób, ale.....wzajemnie powodzenia ?
        Odpowiedz
        • komentarz
          Mateusz 01:27 23-12-2020
          Ostatnim razem takie osoby się załapały, więc jest szansa :)
          Odpowiedz

;

Reklama

Ekipa Orange z bliska – poznajcie Bartosza (2)

Stella Widomska

21 grudnia 2020

Ekipa Orange z bliska – poznajcie Bartosza
2

Dzień dobry! 🙂 Witam Was w trzecim odcinku cyklu, w którym przybliżam osoby wchodzące w skład Ekipy Orange. Tych osób mamy pięć, a ja rozmawiałam już na łamach bloga z Ulką i Michałem, którzy są z tak zwanego składu Ekipy 1.0 (pojawili się na początku tego projektu, czyli dwa lata temu). Dziś czas na Bartosza, który w Ekipie jest od tego roku (razem z Gerardem i Kubą). Casting do Ekipy 2.0 zrobiliśmy, bo pojawiały się nam różne tematy, które nie pasowały kompetencjami ani do Ulki ani do Michała. A ponieważ nie lubimy udawać, że ktoś się na czymś zna, to postanowiliśmy poszukać tych kompetencji wśród świeżej krwi. 🙂 Pierwszą i dość naturalną kompetencją w branży telco jest oczywiście gaming. Brakowało nam heavy usera konsol, gier, platform i czego tam jeszcze (i tu ja nie będę udawać, że się na tym znam, bo z gier pamiętam Sapera, Węża ze starej Nokii i Państwa Miasta oraz Statki… na kartce ;-)). Chodziło o prawdziwe i wiarygodne porady, recenzje i zapowiedzi. W odpowiedzi na casting należało wysłać film. I zacznę od zdradzenia sekretu – Bartosz w swoim zgłoszeniu śpiewał i to jeszcze w rytm disco polo. Może nie jestem znawcą muzyki o wysublimowanym guście (marzę zakochać się w operze, bo to takie snobistyczne, jak gra w polo czy picie czerwonego wytrawnego wina, lecz wybaczcie, do niektórych nie umiem się zmusić, a na inne mnie nie stać ;-)), ale w pierwszym odruchu wyłączyłam ten materiał pisząc w swoim excelu komentarz „NIE”. Potrzebowałam doby i pomyślałam, że to bardzo nie fair i ktoś włożył pracę, co zasługuje na mój czas i rzetelną ocenę, niezależnie od gustu muzycznego. I powiem Wam, że to była dobra decyzja, bo materiał pokazał, że ta muzyka, to tylko element zwrócenia na siebie uwagi, a zawartość materiału Bartosza była bardzo ciekawa i merytoryczna. W wypowiedziach większości wspólnych znajomych pojawia się taka jego definicja: „Kreatywna dusza i wszędzie go pełno”. A jak jeszcze dołożę, że spec od grania ma na nazwisko Graczyk, to już w ogóle strzał w dziesiątkę. 🙂 Ktoś tu ostatnio narzekał, że robię przydługie wstępny (pozdrawiam Wojtek ;-)), więc przechodzę do pytań.

Kim jest Bartosz

Stella: Bartosz, ja nie ukrywam, że mam niedosyt relacji. Wiem, trafiliśmy na ciężki czas ograniczeń wynikających z pandemii i ominął nas chociażby obiad powitalny (obiecuję, że on się jeszcze odbędzie, bo nie ukrywam, że z 2021 rokiem wiążę duże nadzieje), ale o Tobie wiem na serio niewiele. Z ręką na sercu – na żywo widzieliśmy się dwa albo trzy razy, zawsze w sytuacji harmonogramu pracy zapiętego na sztywno, więc jak siadłam dziś do wymyślania pytań, to w głowie miałam pustkę. Ale dwie rzeczy na start. Ile masz lat (czy dobrze myślę, że 97 w Twoim adresie mailowym, to rok urodzenia?) i skąd jesteś (bo z tych krótkich rozmów i z podglądania Cię na Instagramie, wiem, że Warszawa jest dla Ciebie nowym miejscem do życia.

Bartosz: Pochodzę z małego miasta zwanego Przasnysz. Być może dlatego jestem taki przaśny. Owszem. Urodziłem się w roku wydania pierwszego Dungeon Keepera, czy legendarnej Tibii. Swoją drogą przy pracy konkursowej nie chciałem zrobić disco polo… od dłuższego czasu próbuje tworzyć trap… wszyscy mi mówią że to disco polo… Może to jakiś znak? PS: czy ja właśnie zarymowałem?

S: Czyli miałam rację, że muzycznie przede mną wiele do nadrobienia. Nie odróżniłam trapu od disco polo. 😉 I od razu dementuję – nie, nie jesteś przaśny. Jak na Ciebie patrzę (niestety głównie na Insta Stories, bo na żywo oglądam niewiele osób ostatnio), to jesteś typem fajnego chłopaka z sąsiedztwa, z którym człowiek miałby ochotę pójść na… herbatę 😉 i pogadać o życiu albo chociaż wpaść i pożyczyć szklankę cukru. To opowiedz co Cię do tej Warszawy z Przasnysza przyciągnęło i czym się tu planujesz zajmować zawodowo (znów się przyznam, że lekko Cię podsłuchiwałam i padło hasło „agencja reklamowa”)?

 

Wielkie miasto

B: Od zawsze chciałem żyć w wielkim mieście przez możliwości, jakie tu są dostępne. Szybszy internet (chociażby Światłowód Orange), łatwa komunikacja oraz co chwilę coś tu się dzieje. Na co dzień prowadzę swoją działalność gospodarczą, której głównym profilem jest tworzenie wideo PRowych, treści marketingowych lub kanałów na YT dla firm czy osób publicznych. Tych jest najwięcej w Warszawie, więc naturalnym wyborem dla młodego marketera jest stolica Polski. Poza tym zgłosiłem się do konkursu, ponieważ moim marzeniem jest praca jako prezenter telewizyjny. Kocham gadać, przedstawiać ludziom informacje, dzielić się emocjami i doświadczeniami. To moja pasja. Bycie w ekipie Orange jest integralną częścią mojego marzenia.

S: Ja w Twoim wieku pracowałam w studenckim radio w Lublinie, a właściwie właśnie kończyłam tam swoją karierę, bo po pierwsze byłam w ciąży i przyszedł czas na zmiany, a po drugie zrozumiałam, że jak już to dziecko urodzę, to muszę je też utrzymać. A niestety za pracę w lokalnym radio studenckim starczało na rachunek za telefon i dwie weekendowe imprezy (i żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie mam ułańskiej fantazji i nie stawiam drinków wszystkim w klubie oraz jak mnie nachodzi zobaczyć wschód słońca na Helu, to wiedziona nagłym impulsem nie zamawiam taksówki za tysiąc złotych w jedną stronę). Z plotek wiem, że Ty też masz za sobą karierę w radio. Opowiesz coś więcej?

B: No niestety ja w radiu studenckim się nie udzielałem, miałem krótki epizod w Polskim Radiu, szkoliłem się w Radio Akademii oraz w tym roku oddaję pracę licencjacką z dziennikarstwa. Piąteczka za blogowanie, bo też blogowałem, ale w formie wideo na portalu videotesty.pl (tam swoją drogą pracowałem z Mateuszem Skitkiem, który prowadził ostatni Ekipowy live o Światłowodzie). Przeniosłem się ze studiów dziennych na zaoczne oraz otworzyłem swoją działalność na podstawie zdobytego doświadczenia, by przeżyć w wielkim mieście i móc rozwijać swoje marzenia, więc trochę zrezygnowałem ze ścieżki dziennikarskiej podobnie jak Ty. Czasami tak w życiu jest, że trzeba z czegoś zrezygnować by mieć coś innego. Podziwiam Cię za decyzje związaną z założeniem rodziny w tak młodym wieku. Ja czuję, że raczej bym nie dał rady. Staram się opóźnić tę decyzję jak się tylko da, bo mam wrażenie, że jeszcze strasznie dużo rzeczy mam do sprawdzenia w swoim życiu, przed ustabilizowaniem się. Chcę jeszcze powydawać pieniążki na gry :p

S: Dziękuję za słowa uznania. Sama nie wiem jak dałam radę, ale jako osoba z pewnym doświadczeniem w tym zakresie powiem Ci, że w życiu nie warto przy każdej decyzji kierować się racjonalnymi argumentami, bo na pewne rzeczy ciężko byłoby się zdecydować. Lepiej brać to życie jakie jest, a w praniu wszystko się jakoś poukłada. Pewnie, że dziecko to wielkie wyzwanie, tym bardziej dla osoby wygodnej, nauczonej kierowania się własnymi priorytetami, ale potem jest już z górki. 😉 Bartosz, jak robiłam research do tego materiału (czyt. trochę sobie z różnymi osobami o Tobie poplotkowałam ;-)), to padało też hasło „znawca YouTube”. Poproszę o rozszyfrowanie co Ty tam porabiasz i skąd zawodowa miłość do tego medium.

Pasje

B: Jak zwykle się rozgadałem i w poprzednich pytaniach już trochę padła odpowiedź na to pytanie. Od 8 lat hobbystycznie tworzę treści na własne kanały oraz obracam się w sferze dziennikarzy oraz influancerów. Dzięki temu doświadczeniu mogłem 5 lat temu rozpocząć swoją przygodę ze światem social media zawodowo, ale przez pracę, nie mam czasu na swój własny kanał, przez co materiał wpada raz na 3 miesiące 🙁

S: No ale skoro już przy pasjach, to nie mogę pominąć tej największej zajawki, z powodu której się poznaliśmy – granie. Ja jak już wiesz zupełnie tego nie rozumiem, ale może dlatego, że nigdy nie miałam czasu wkręcić się w żadną z gier na poważnie. Mąż koleżanki jako nałogowiec przepuszczał pół pensji na czołgi w grze World of Tanks i nie ukrywam podziwiałam ją za cierpliwość. Twoja gra życia to?

B: Assassins Creed II. Zdecydowanie. Na zawsze w moim serduszku. Teorie spiskowe, klimat mityczny, postacie historyczne, dużo akcji no i zwiedzanie wirtualnych renesansowych Włoch. To dzięki temu tytułowi na klasówce z renesansu dostałem szóstkę (haha!). Pozdrawiam moją nauczycielkę. Poza tym mimo tego, jaki jestem teraz, to kiedyś tak kolorowo nie było. Nie ukrywam, że byłem trochę kozłem ofiarnym w moim mieście. Nie miałem przyjaciół, obcy ludzie się ze mnie naśmiewali. By przeżyć uciekłem do świata wirtualnego. Grałem w gry. Ta ucieczka nie była naturalna, ponieważ jestem ekstrawertykiem. Aby wykorzystać swoje talenty, stwierdziłem, że zacznę nagrywać „let’s play’e” i w taki oto sposób stałem się Youtuberem. Pierwszą grą jaką ograłem na swoim kanale było Dishonored. PS: Ten stary kanał odkopią tylko dinozaury jutuba takie jak ja :p

W gry granie 😉

S: No to bardzo cieszę się, że jesteś dziś tu gdzie jesteś, bo nie każdy nastolatek umie sobie z takimi trudnymi tematami poradzić sam. Zwłaszcza teraz, w dobie mediów społecznościowych, w których można cię zniszczyć i zaszczuć psychicznie w 5 minut, to bardzo ciężki temat. Dużo ostatnio o tym czytam i rozwala mnie, że tak mało systemowo robi się w temacie pomocy psychologicznej dla młodzieży. Jest oczywiście ileś organizacji, które wyciągają pomocną dłoń, ale to wciąż za mało. I świetnie, że znalazłeś swoją drogę, nie oglądając się na innych. Bartosz, a wracając do grania, to ile godzin tygodniowo (tak mniej więcej) Ci to hobby zajmuje (bo gentelmani nie rozmawiają o pieniądzach, jak mnie uczył tato, więc nie zapytam ile tam zostawiasz ;-))?

B: Montuję dużo filmów, więc powiem, że tyle ile trwa render (hahaahah!).

S: No to przechodząc do kolejnej rzeczy, którą zajawiłam we wstępie. Muzyka. Skąd to  śpiewanie? I jaką muzykę lubisz najbardziej?

B: Od małego śpiewam. Brałem nawet udział w paru konkursach dla dzieci, w których coś tam powygrywałem, ale jak wspominałem za dzieciaka byłem gnębiony, więc przestałem ten talent rozwijać. Zwyczajnie bałem się oceny. Będąc już dorosłym zebrałem się na odwagę by spełnić swoje marzenie i mam nadzieję, że w przyszłym roku wydam już swoją własną płytę z moim przyjacielem Shimim w stylu alternatywnym, tworząc tygiel klimatów: od disco lat 80tych przez rap po soul. Teraz w głowie mam eksperyment, by zrobić jednak to disco polo, ale po angielsku. Nie jestem fanem tego gatunku, ale chciałbym zobaczyć czy reakcja za granicą na polski klimat będzie jak na K-pop.

S: Ja uwielbiam śpiewać, ale bez publiczności. Najlepiej wychodzi mi to kiedy sama jadę samochodem. Także podziwiam za odwagę. Może kiedyś razem nagramy którąś z Twoich kolejnych płyt (ja w chórkach ;-)). I ostatnia zasłyszana plotka. Ponoć lubisz sportowe samochody. Ja sportowe samochody lubię (i tu Cię zdziwię!) w grze mojego syna Forza Horizon. A już najbardziej lubię jak jeżdżą po plaży w Byron Bay (zdradzę mój sekret, żeby nie było, że tylko Twoje dziś zdradzamy – planuję tam kiedyś mieszkać. Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale grunt to mieć marzenia! 🙂 ). Jednak wracając – Twój samochód marzeń to?

B: O tak! Kocham! Chociaż bardziej klimatycznie pasowała mi trzecia cześć, której akcja dzieje się w Australii. Powodzenia w spełnieniu marzenia! Ja bym chciał mieszkać kiedyś w Japonii, ale to nie japońskie auto jest moim wymarzonym. Ze względu na swoje poglądy pragnę Tesli. Elon Musk jest moją inspiracją. Chcę być jak on. Pchać ludzkość do przodu, a przy okazji śmieszkować w internecie. Czy wiedzieliście, że Elon zaczynał swoją przygodę z programowaniem właśnie od gier komputerowych? Z resztą o ile się nie mylę pierwszy sprzedany przez niego program, to była właśnie  gra.

S: Uwielbiam te wywiady, bo znajduję z każdym z Was tyle wspólnych mianowników, że głowa mała. Oczywiście, że ja najbardziej lubię część właśnie w Australii (halo, Byron Bay, to przecież Australia! A Ty myślałeś, że gdzie ja chcę mieszkać, koło Bullerbyn? ;-)). I powiem więcej – oczywiście, że kiedyś będę jeździć po tej Australii właśnie Teslą. A co do Elona, to jest on chyba moim ulubionym żyjącym  wizjonerem. Pewnie, że jest bufonem, ale akurat to w nim uwielbiam. No i mocno kibicuję projektowi SpaceX. Gdyby nie moje życie tu, to pierwsza zgłosiłabym się do zasiedlania Czerwonej Planety. Generalnie w Elonie do wielu rzeczy mi blisko (no może poza wielkością konta w banku ;-)) – podpisuję się pod co drugim cytatem. Na przykład tym: „każdy produkt, do którego trzeba instrukcji obsługi, jest zły” i uwierz mi, że w życiu nie przeczytałam żadnej instrukcji obsługi, bo coś jest albo intuicyjne albo nie dla mnie. No może jedno z Elonem mnie zaskoczyło – imię jego ostatniego dziecka (dla tych, którzy się z nim nie zetknęli to X Æ A-12) – tu albo jego wizjonerstwo mnie przerosło albo jest to właśnie owo śmieszkowanie w internecie, o którym wspominasz. Ale akurat ja – właścicielka dziwnego imienia- nie powinnam sobie pewnie z tego kpić. No dobrze, bo znów się rozgadałam i odeszliśmy od głównego tematu, a byliśmy przy marzeniach. Poza tymi motoryzacyjnymi o czym marzysz? I prywatnie (jeśli zechcesz się z nami podzielić) i zawodowo?

Marzenia

B: Pracować jako prezenter telewizyjny w śniadaniówce, zagrać koncert na Torwarze, posiadać willę w Toskanii i budzić się z ukochaną przy wschodzie słońca, patrząc się na włoskie winorośla pokryte czerwonym blaskiem. Z bardziej niematerialnych, to marzę o zapisaniu się w historii, jako człowiek, który pomagał ludziom się rozwijać, szczególnie tym młodym. Chciałbym zaszczepić w młodych ludziach umiejętność poznawania swoich pasji oraz talentów w celu ich spieniężania tak, by każdy mógł sięgać pracy swoich marzeń. Szczególnie w czasach tak łatwego dostępu do informacji. Już teraz pomagam wielu osobom otwierać kanały na YT i rozwijać ich umiejętności miękkie. Może kiedyś Orange mi w tym pomoże? To by było genialne! Inicjatywa ucząca młodych jak tworzyć treści w internecie.

S: No i ostatnie pytanie z kategorii „Marzenia”. Zadaję je tutaj każdemu. I dlatego, że wypada, bo to w końcu blog telekomunikacyjny i dlatego, że jestem ciekawa. Nie wiem czy to kwestia pracy od tylu lat w branży telco, ale posiadany telefon sporo mówi mi o właścicielu. Jaki jest Twój telefon marzeń? I nie stresuj się odpowiadając – swoją interpretację odpowiedzi zachowam dla siebie. 😉

B: Długo trzymająca bateria, mogę na nim wygodnie grać w gry z PC gdziekolwiek jestem. No i taki który magicznie jest w stanie zamienić się w mobilny zestaw do montażu filmów. Po za tym by miał wymienialną optykę. Gdyby można było podłączyć do aparatu telefonicznego zewnętrzny obiektyw… wow…

S: No i zaserwuję Ci pytanie, które usłyszeli ode mnie i Ulka i Michał. Jak na Ciebie wpłynęła pandemia? Dla mnie miała dwa wymiary: ten zły, bo zabrała mi życiem, jakie znałam i (metaforycznie) kilka osób z najbliższego otoczenia, ale i ten dobry, bo uległ zmianie mój system priorytetów, nauczyłam się bardziej cieszyć życiem i tym, co mam. A jak było/ jest u Ciebie?

Czas wielkiej zarazy

B: Trochę zwolniłem. Miałem czas na namysł, ale początek był okrutny. Dostałem nerwicy i ataków paniki. Nie panowałem nad stresem. Z dnia na dzień wszystkie moje zlecenia zostały anulowane. Straciłem dochód i nie miałem z czego żyć. Byłem załamany. Co dopiero po chwili, jak stwierdziłem, było okazją, a nie przegraną. To czas w którym mogę odpocząć, ponieważ cały świat zatrzymał się na chwilę. Już nie goniły mnie deadline’y… Kto wie? Może gdyby nie pandemia, nie dołączyłbym do Ekipy? To właśnie dzięki tej zyskanej chwili odpoczynku mogłem w kreatywny sposób podejść do pracy konkursowej.

S: Czyli jeśli czyta nas ktoś, kto chce założyć kanał na YouTube, ale też potrzebuje PRowca, człowieka od komunikacji, to zapraszam do Bartka, który dzięki pandemii ma więcej wolnego czasu. Ja w każdym razie mam nadzieję w trybie pilnym zamknąć już ten 2020 rok, choć wciąż mam w sobie strach, że data 31.12.2020 o północy zmieni się na 1.13.2020. 😉 A skoro już przy tym jesteśmy, to z planami idziesz na żywioł czy masz już może jakieś postanowienia noworoczne?

B: Gdyby było już normalnie to zaprosiłbym Cię na Sylwestra, tak jak resztę Ekipy… Od dłuższego czasu chciałem zorganizować wspólną imprezkę… No ale ten niecny wirus we wszystkim przeszkadza…

S: No to popatrz – mamy jakiś plan na bliżej nieokreśloną przyszłość – ja Ciebie na obiad zapoznawczy, który nam jakoś przez pandemię umknął, a Ty mnie na parapetówkę w nowym mieszkaniu. 🙂 Trzymam za to mocno kciuki. Ja sobie niczego nie obiecuję, bo obawiam się, że życie może znów przynieść jakiś scenariusz science-fiction, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Ale jeśli się uda, to bardzo chciałabym trochę mniej pracować, a trochę więcej podróżować (nie tylko w głąb siebie). 😉 Wierzę, że w 2021 roku wreszcie zobaczę Tajlandię i Rio de Janeiro. Także trzymam kciuki i za moje i za Twoje plany. 🙂 A tymczasem bardzo Ci dziękuję za sympatyczną rozmowę.

B: Ja w tym roku chcę uregulować swoją pracę, tak by mieć na wszystko czas. Już nie pracować po nocy, a pracować od 8 do 17 i basta! Potem pasje i zdrowie! I tego też wszystkim życzę w Nowym Roku. Pasji i zdrowia! P.S.: Stella, do tego Rio to weź mnie ze sobą w bagażu podręcznym. Zmieszczę się. Tylko jeszcze musisz znaleźć miejsce na konsolę, bo ją zabieram ze sobą :v

S: Obiecuję to rozważyć, tym bardziej, że w Rio jest ciepło i nie potrzebuję dużo ubrań. Tylko niech wreszcie otworzą nam ten świat! 🙂 A czytelnikom, którzy tu dotrwali cierpliwie dziękuję za czas i uwagę. Jeśli ktoś ma niedosyt Bartosza, to tradycyjnie prośba o pytania w komentarzach – będę przekazywać. A już za tydzień Gerard. Do usłyszenia/ przeczytania! 🙂

Udostępnij: Ekipa Orange z bliska – poznajcie Bartosza
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Plane. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

Komentarze

  • komentarz
    pablo_ck 21:26 21-12-2020
    Bartosz witamy w Ekipie Orange. Trzymam za Was kciuki.
    Odpowiedz
  • komentarz
    Mateusz 11:54 22-12-2020
    Ciekawy wywiad :) Moim zdaniem Bartosz wypada najlepiej z całej Ekipy. Szkoda, że to akurat z nim rywalizowałem o to miejsce :P
    Odpowiedz

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej