Robert Maaskant promuje zdrowy styl na każdym froncie. Do pracy przyjeżdża (również na każdy mecz w Krakowie) rowerem, a nie samochodem. Nie wiem jak wracał wczoraj z Warszawy do Grodu Kraka, ale na przemyślenie kilku (może kilkunastu) spraw mógł wybrać się na przejażdżkę rowerkiem za drużynowym autokarem. A może cała drużyna powinna jechać rowerami? Przed meczem padały pompatyczne hasła, ale zgodzę się to był szlagier kolejki. Na Pepsi Arenie rekord frekwencji i z tego tytułu skorzystał pewien pan, który w przerwie oświadczył się pewnej kobiecie na oczach całego stadionu. Jakoś ciężko było klęknąć przed wybranką, dlatego „Żyleta” pomogła. Życzę szczęścia na dalszej życiowej drodze. Legia na fali wznoszącej. Warszawska drużyna bez skrupułów wykorzystała moment słabości przeciwnika. Po czwartkowych pucharach położyła na kolana mistrza Polski. Cieszy również fakt, że grę kreowali tacy piłkarze jak: Janusz Gol, Maciej Rybus, Michał Żyro. Polska młodzież, w której można pokładać nadzieję, zaprezentowała swoje możliwości przeciwko międzynarodowej wieży Babel.
A co działo się na innych stadionach w naszym kraju?
We Wrocławiu Orest Lenczyk powiedział, że po wygranej z Polonią Warszawa patrzy jego zespół patrzy z góry. Taki stan na pewno nie zmieni się przez dwa tygodnie. W mieście nad Odrą jeszcze panuje jakiś niespokojny duch boksu. Jacek Zieliński po meczu odczuwał taki ból, jakby zbił go sam Kliczo.
Łódzki Klub Sportowy zagrał pierwsze spotkanie na własnym stadionie. Jakie efekty? Zwycięstwo. Co prawda był to „wielki mecz na szczycie”, ale widać, że doświadczenie pięknych trzydziestoletnich nabiera rozpędu. Przed sezonem trochę inaczej wyobrażałem sobie grę Podbeskidzia. Pewnie wpływ na taki wizerunek miały mecze Pucharu Polski w ubiegłym sezonie.
Dwa mecze przyjaźni w tej kolejce. W Chorzowie między miejscowymi zasiedli kibice Widzewa. I troszkę niespodziewany wynik, bo miejscowi rozbili przyjaciół. Cały mecz przypominał spotkanie treningowe. Słoneczko, kiełbaski, ogólnie piknik. Nie duża różnica w Krakowie. Bramki dla Lecha zdobywa Rudnevs, a to też żadna nowość. Chłopak natrzaskał już czternaście bramek i po tej kolejce wyrównał wynik króla strzelców z ubiegłego sezonu.
Lecz król strzelców Tomasz Frankowski z ubiegłego sezonu nie daje za wygraną. Dla Jagiellonii przeciwko Zagłębiu Lubin strzelił dwie bramki i w całej karierze ma już… 155. Tym wynikiem dogonił Włodzimierza Lubańskiego. Nic tylko pogratulować.
Przerwa i chwila oddechu w polskiej kopanej. Oczywiście zawsze powstaje pytanie, komu taka przerwa pomoże, a komu zaszkodzi?