Odpowiedzialny biznes

Uczę, aby dać im pewność siebie

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
13 kwietnia 2022
Uczę, aby dać im pewność siebie

Na jej lekcje języka polskiego przychodzą wnuczka, babcia i prababcia. Kiedy startowała z pomysłem uczenia uchodźców, nikt nie odmówił pomocy. Szkoła udostępniła klasę, kolega grafik zrobił plakaty, drugi je przetłumaczył na ukraiński, a dzieci rozwiesiły na osiedlu. Przyszło 15 osób. Zaczęło się od alfabetu.

Szkoła Podstawowa nr 53 na warszawskich Bielanach w soboty otwiera się dla chętnych uchodźców z Ukrainy, którzy chcą się uczyć języka polskiego. Pomysłodawczynią i nauczycielką jest Renata Niezabitowska - Gerard, która na co dzień pracuje w Orange, gdzie odpowiada głównie za dekodery TV.  

Powrót do szkoły

- Pomagałam, jako wolontariuszka na dworcu. Wtedy zobaczyłam starszego, zagubionego Ukraińca. Nie znał ani jednego słowa po polsku. Nie miał gdzie pójść i co ze sobą zrobić,  a co więcej nie potrafił tego wyartykułować. Nikt go nie rozumiał. Pomyślałam, że można pomóc, dając narzędzie do komunikacji w nowym środowisku - podstawy języka polskiego. Mam doświadczenie w nauce polskiego obcokrajowców, więc długo się nie zastanawiałam - wspomina.

Jeszcze w czasach studenckich Renata zaczęła pracować w Instytucie Kształcenia Obcokrajowców ucząc polskiego m.in. Amerykanów, Szwedów czy Francuzów. Głównie ekspatów, którzy przyjeżdżali pracować w firmach albo robili własne interesy. Dlatego nie było stresu na pierwszej lekcji, choć każda lekcja mimo dokładnego scenariusza to pewna niewiadoma.

- Nie trzeba znać ukraińskiego, aby uczyć. Nasze języki są podobne. Czasami pomaga rosyjski. Pamiętam go ze szkoły, a dla naszych gości często jest podstawowym językiem, którym posługują się w domu - przekonuje. - Nie da się nauczyć polskiego w 3 miesiące, ale podstawy można złapać. Na pewno pomogą w codziennym życiu.

Chcę wrócić do Ukrainy

Lekcje zaczęły się od alfabetu, bo niektórzy znali tylko cyrylicę. Za grant od Fundacji Orange kupiła podręczniki i materiały do nauki. - Cudem udało się dostać „Język polski w 4 tygodnie dla Ukraińców”. Popyt był ogromny. Nic dziwnego - mówi.

Na lekcje przychodzą głównie kobiety. Ich dzieci są wtedy pod opieką znajomych Renaty, bawią się w sali obok. - Dzięki temu dorośli mogą skupić się na nauce. Odgrywamy scenki, wymyślamy dialogi i uczymy się przydatnych zwrotów. Jak to z językiem bywa, zdarzają się śmieszne sytuacje. Kto wie, że warzywa to po ukraińsku owoce - pyta.

- Unikamy rozmów o wojnie i rodzinie. Pamiętam ćwiczenie, gdzie zaczynaliśmy zdanie od „Chciałbym/ chciałabym …”, które trzeba było rozwinąć. Słyszałam jedną odpowiedź: „wrócić do Ukrainy”. Takie momenty ściskają za gardło.

Lekcje trwają 2 godziny i są bezpłatne. Plan jest rozpisany do końca czerwca. To łącznie 30 godzin nauki. Ostatnie zajęcia mają być w Zamku Królewskim. Tam pracuje jako ochroniarka jedna z uczących się polskiego Ukrainka. Jeszcze nie wiadomo jak to zorganizować, ale pomysł jest.

- Najbardziej cieszę się gdy dostaję informację, że ktoś z uczących się nie będzie już chodził na zajęcia, bo wyjeżdża w miejsce, które będzie dla niego lepsze - kończy wolontariuszka.    

***

Spotkanie z Renatą Niezabitowską - Gerard jest kolejnym odcinkiem cyklu, w którym przybliżamy wolontariuszki i wolontariuszy Orange Polska zaangażowanych w pomoc dla naszych przyjaciół z Ukrainy. Prawie 1 000 pracowników wspiera ponad 130 różnych inicjatyw, między innymi dzięki grantom ufundowanym przez Fundację Orange. Dodatkowo Fundacja Orange ufundowała 75 grantów dla pracowników goszczących w swoich domach uchodźców z Ukrainy.

Komentarze

pablo_ck
pablo_ck 21:56 14-04-2022

Chwała i cześć takim ludziom. Brawo! Szacunek!

Odpowiedz

Odpowiedzialny biznes

Jak chronić się przed dezinformacją?

Antonina Bojanowska Antonina Bojanowska
13 kwietnia 2022
Jak chronić się przed dezinformacją?


Jak działa dezinformacja? Dlaczego bywa skuteczna? Co robić, aby nie wpaść w jej pułapki? Od dziś możecie korzystać z darmowego poradnika „Dezinformacja. Jak się przed nią chronić?” autorstwa Anny Mierzyńskiej. Materiał wydała Fundacja Orange, aby wspierać użytkowników internetu w świadomym i odpowiedzialnym korzystaniu z treści. To szczególnie ważne dziś, kiedy jesteśmy bombardowani dezinformacją w sieci. Także o charakterze antyukraińskim.

„Internet to nie zawody. Warto poczekać i sprawdzić, czy coś jest prawdą” – mówiła Anna Mierzyńska, ekspertka ds. dezinformacji w sieci na webinarze Fundacji Orange, na który ostatnio Was zapraszałam.

Dziś mamy dla Was też bezpłatny poradnik „Dezinformacja. Jak się przed nią chronić?”. A w nim znajdziecie garść dobrych nawyków, sposobów na ochronę i ciekawych case’ów o dezinformacji (także antyukraińskiej).

Czy dezinformacja może szkodzić zdrowiu?

W 2020 roku polski internet obiegł news jakoby do naszego kraju w wyniku pożaru lasu w Czarnobylu zbliżała się radioaktywna chmura. Przekazowi towarzyszyła mapka obrazująca przemieszczanie się tej chmury. Część Polaków, która uwierzyła w tę „wiadomość”, pobiegła do aptek po tzw. płyn Lugola, choć jego wypicie niezgodnie z przeznaczeniem może być bardzo groźne dla zdrowia.

Informacja o radioaktywnej chmurze była fake newsem, a mapka - zwykłą symulacją naukowców o tym, jak taka chmura potencjalnie mogłaby się poruszać. Naukowcy opracowują takie symulacje często i gęsto. Ale ta posłużyła trollom do siania dezinformacji, ilustrując sytuację, która nigdy nie zaistniała.


– "Wiara w fake newsy może być zagrożeniem dla zdrowia i życia. Dlatego trzeba ostrożnie podchodzić do takich sytuacji" – mówiła w czasie webinaru Fundacji Orange i Głosu Nauczycielskiego Anna Mierzyńska, analityczka mediów społecznościowych, zagrożeń informacyjnych, dezinformacji, fake newsów i manipulacji w sieci. Nagranie spotkania dostępne jest na profilu Fundacji Orange na Facebooku i można je obejrzeć w dowolnym momencie. Bardzo polecam!

Eksperci na ratunek

Na szczęście są sposoby, by odróżnić dezinformację od prawdziwego przekazu. A odporność na dezinformację zależy od nas. Chcecie nabrać jej więcej?
Pobierzcie poradnik od Fundacji Orange „Dezinformacja. Jak się przed nią chronić?”, który w syntetycznej „pigułce” podaje, czym jest dezinformacja, dlaczego działa, na jakich naturalnych mechanizmach ludzkiej psychiki bazuje. W publikacji pokazane są konkretne case’y (także bieżącej dezinformacji antyukraińskiej). Zawiera ona wiele praktycznych porad – jak rozpoznać fake newsa czy konto trolla i jakich nawyków bezpieczeństwa informacyjnego warto nabrać, aby odpowiedzialnie „konsumować” treści w sieci.

Autorką publikacji jest Anna Mierzyńska. Materiał czyta się szybko i przystępnie. Zebraliśmy go na specjalnej stronie internetowej, a całą publikację macie tam też do pobrania. Za darmo oczywiście.

Coś dla osób pracujących z młodzieżą

Im większa świadomość na temat możliwych technik dezinformacyjnych, tym większa odporność na to zjawisko. Ale ważne są też kompetencje miękkie: umiejętność krytycznego, logicznego myślenia, wyciągania wniosków i refleksji – także nad swoimi cyfrowymi nawykami. To szczególnie ważne w przypadku rodziców, opiekunów i osób pracujących z młodzieżą. To my, dorośli, musimy dawać młodym dobry przykład cyfrowego obywatelstwa. Doceniajcie ich za to, że zadają pytania, że drążą, że są ciekawi. Wspólnie z dziećmi sprawdzajcie wiarygodność i prawdziwość newsów, które je frapują (w tym też pomoże Wam ten poradnik!).
Dodatkowo, na ostatnich jego stronach znajdziecie kilka przykładowych inicjatyw edukacyjnych dla szkół – przydatnych w prowadzeniu edukacji cyfro¬wej, która pomaga budować odporność na dezinformację wśród uczniów, ale i wśród kadry pedagogicznej.

Dziś potrzebujemy tej odporności chyba bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, bo skala dezinformacji w związku z napaścią Rosji na Ukrainę jest po prostu o wiele większa.

Komentarze


Oferta

vivo Y76 – #rzutokiem

Michał Rosiak Michał Rosiak
13 kwietnia 2022
vivo Y76 – #rzutokiem

Vivo Y76 5G to telefon na który warto spojrzeć, jeśli potrzebujemy urządzenia przyzwoicie wyglądającego, robiącego przyzwoite zdjęcia i przyzwoicie radzącego sobie z większością zadań, stawianych ówczesnym smartfonom.

Kurczę, ten telefon jest taki... zwykły. To pierwsza myśl, która naszła mnie przy wyjmowaniu z pudełka vivo Y76 5G. W standardowej wielkości pudełku znajdziemy – oprócz telefonu :) – szybką 44W ładowarkę, douszne kablowe słuchawki i coraz częstsze w średniopółkowcach miękkie etui.

Obiektywy jak we flagowcu

Obiektywy na dwustopniowej "wyspie"

W średniopółkowcach, takim urządzeniem jest bowiem vivo Y76, rzadko wygląda tak ładnie „część fotograficzna”. Gustowna, podwójna, lekko wyniesiona wysepka, robi super wrażenie, choć godzien naszej uwagi jest przede wszystkim główny obiektyw. To matryca 50 Mpix z autofokusem bazującym na detekcji fazy i – jeszcze kilka lat temu zarezerwowanym dla flagowców – jasnym światłem f/1.8. Domyślnie robi zdjęcia w rozdzielczości 12,5 Mpix, łącząc ze sobą cztery sąsiadujące piksele. Efekt jest bardzo przyjemny, nawet po ciemku, gdy algorytmy pomagają w doświetleniu detali. Nawet przy dłuższym czasie naświetlania nie ma mowy o efekcie drżenia ręki. To również efekt autorskiego systemu, kompensującemu w Vivo Y76 5G niechciane ruchy urządzenia. Nie jest to oczywiście poziom znanego z flagowej serii X gimbala, ale efekt widać – również na filmach (ale na 4K nie liczcie).

A reszta? 2*2 Mpix, standard dla średniej półki – jeden do pomiaru głębi (bardzo ładnie wychodzi bokeh), a drugi do zdjęć makro. No sorry, ale do makro ciężko mi się przekonać. Albo dajemy fajny obiektyw mikroskopowy, które daje wiele możliwości, albo... dajemy trzy obiektywy dlatego, że to zawsze ładniej, niż dwa.

vivo Y76 czyli jeden z wielu

Zestaw sprzedażowy vivo Y76 5G

Część z Was pewnie pomyśli, że ten śródtytuł jest negatywny. A ja odpowiem, że z 5-7 lat temu pewnie też bym go tak interpretował. Tymczasem – może to ja się sta... dojrzewam, ale nie potrzebuję już urządzenia, które krzyczy do świata jakie fajne jest. Smartfon już jakiś czas temu stał się po prostu elementem naszej egzystencji, jak kurtka, buty, słuchawki, czy bilet na komunikację miejską.

A urządzenie ważące 175g, o przekątnej niecałe 6,6”, cieniutkie (<8 mm), na dodatek takie z czytnikiem linii papilarnych w przycisku odblokowania (wystarczy dotknąć go RAZ, a nie stukać jak szalony w ekran, zastanawiając się w jakiej pozycji palec wreszcie odblokuje telefon) to bardzo przyjemny sprzęt. Do tego ekran w proporcjach 20:9 o rozdzielczości Full HD. Gdzie kompromisy? W częstotliwości odświeżania i nienajlepszym wyświetlaczu. W urządzeniach z półki cenowej vivo Y76 5G coraz częściej spotykamy już 120 Hz, a matryca – widywałem lepsze, ale może po prostu rozbisurmaniły mnie Amoledy?

Podsumowanie

Ekran vivo Y76 5G jest bardzo przyjemnym miejscem do oglądania multimediów

Nie ma jednak co przesadnie marudzić! Do oglądania filmów jest fajny, do grania też – chyba, że wrzucimy coś wyjątkowo wymagającego. Wtedy trzeba się liczyć, że może się czasami przyciąć. Co ciekawe, to nie wina procesora (MediaTek Dimensity 700), wspartego stającymi się standardem (o tempora, o mores ? ) na średniej półce 8 GB RAMu. To grafika czasami nie daje rady, ale to już po jakimś czasie aktywności na dużym obciążeniu.

Na co dzień jednak to kolejny smartfon w moim ręku, który po prostu – to pozytywne określenie – daje radę. Jeśli planujemy używać go dużo, warto wyposażyć się w powerbank (np. w sklepie Orange), choć mnie generalnie bateria 4100 mAh do końca dnia wystarczała.

To przyjemny, estetycznie wykonany, nie rzucający się w oczy telefon. Bez ryzyka kupiłbym go dziecku. W ogóle jeśli chodzi o średnią półkę to – przy świadomości ograniczeń rzecz jasna – vivo to pewny strzał. Nawet jeśli nie vivo Y76 to kilka innych, które możecie znaleźć w naszym sklepie.

Komentarze

Scroll to Top