Chciałem tylko usłyszeć, kto podał tę piękną piłkę. Realizator pokazał powtórki - widziałem, kto asystował, widziałem, kto trafił do siatki, ale w tej akcji kluczowe było prostopadłe podanie. Czyje? Nie wiadomo. Komentatorzy nie potrafili tego powiedzieć. Owszem, podaniem się zachwycali. Kto podawał? Nie powiedzieli. Z internetu dowiedziałem się, że był to Piotr Zieliński.
Pal licho „Salamana”. Zostawmy to, że Dudek „popisał się pierwszą interwencją”, kiedy po prostu obrońca podał do niego piłkę. Nie chcę słuchać w trakcie meczu przypowieści i anegdot. Chcę oglądać mecz i czuć, że ten, kto go komentuje, jest zainteresowany meczem właśnie, a nie kartkowaniem statystyk. No dobrze, chcę wiedzieć, kto debiutuje, kto gra po raz 50. Nie chcę wiedzieć, kto strzelił bramkę numer 900, 800, 700, 600. Chcę, by ktoś pomógł mi śledzić wydarzenia na boisku, by zwracał uwagę na to, kto ładnie odebrał piłkę, kto zrobił dokładny przerzut, kto błysnął, ale na ekranie był widoczny tylko przez moment.
Komentatorzy na stadionie mają przecież pełny przegląd sytuacji. Rozumiem, że widoczność na stanowisku komentatorskim nie zawsze jest idealna. Rozumiem, że ze względu na dynamikę gry nie zawsze udaje się dostrzec, kto był autorem dobrego zagrania. To może usprawiedliwiać pojedyncze uchybienia, ale nie nagminne. Rozumiem, że telewizja nie lubi ciszy, ale rozprawianie o tym, że „skoro Sobiech strzelił jedną bramkę, to może strzeli i drugą”, bo „na pewno byłoby mu miło”, jest naprawdę męczące.
Przyszedł czas na zmiany.