Mieszkam w pobliżu stadionu, na którym mam okazję od czasu do czasu zobaczyć mecz drużyn młodzieżowych. Od żaków, przez trampkarzy, aż po juniorów starszych. Wszystkie te grupy wiekowe zawzięcie rywalizują na boisku, ale mam wrażenie, że na pewnym etapie rozwoju następuje przełom - walka o piłkę staje się tak samo ważna jak walka z przeciwnikiem. Albo nawet schodzi na drugi plan. Co mam na myśli?
Celem samym w sobie nie jest już odbiór piłki, lecz zdetronizowanie rywala. Jak? Obojętnie - nogą, barkiem, łokciem. Chodzi o to, by kopnąć, przywalić, przyłożyć, nadepnąć. Nie zawsze w walce o piłkę, tylko w ogóle, poruszając się po boisku. To jest to, o czym mówi Marcin Żewłakow w czasie transmisji meczów reprezentacji Polski: piłkarze chcą pokazać rywalowi swoją wyższość, siłę. Stąd te idiotyczne mniej i bardziej brutalne zagrania fizyczne, ale i wyzwiska, próby wyprowadzenia rywala z równowagi. Podczas meczów zespołów juniorskich duża liczba fauli, kartek i interwencji medyków jest przerażająca.
Walka o piłkę, o pozycję, może być zażarta, może być twarda. To jest esencja futbolu - walka w powietrzu, gra ciałem, wślizgi, to wszystko nadaje piłce smaku. Niestety, już w wieku nastoletnim piłkarze przekraczają granice, a na kolejnych etapach rozwoju posuwają się coraz dalej. Czasami zdarzy mi się usłyszeć z ławki rezerwowych głos trenera, który do takiego zachowania podjudza. Częściej jednak słyszę głosy strofujące, krytykujące nieprzepisową grę. Skąd więc takie zachowanie młodych piłkarzy? Wzorce płyną z mediów - komentatorzy, dziennikarze, „eksperci”, trenerzy, piłkarze, rodzice, kibice, czasami wprost, czasami kompletnie nieświadomie, namawiają do nieprzepisowej gry albo ją aprobują. „To niedopuszczalne, że nie sfaulował i nie przerwał gry!”, „Nie przejął piłki, ale pokazał mu, kto tu rządzi”, „Nie masz jaj?!”. Takie wypowiedzi są powszechne.
Nawet nie wspominam o przeklinaniu, które w meczu piłkarzy w wieku nastoletnim jest nieprzerwane. Co minutę - nie przesadzam! - słychać słowo na „k”, w każdym możliwym kontekście. Nieudane zagranie, faul, zła decyzja sędziego, złe krycie, gol stracony, ale i gol strzelony - wszystko to kwitowane jest głośnym „k…!”. Sędziowie karzą jedno przekleństwo na sto.
Tymczasem w meczach żaków i trampkarzy zawziętej walki też nie brakuje, za to już na pierwszy rzut oka widać, że celem zawodników jest piłka. Czasami zdarzy się faul, ale nie trzeba się znać na piłce, by wiedzieć, że niecelowy. Rywalizacja istnieje, ale czysta. Dlaczego wraz z rozwojem piłkarzy w ich strategię wkrada się chamstwo i agresja?
Dajcie znać, jeśli macie pomysły na przyczyny i na sposoby walki z tym zjawiskiem. A może jesteście odmiennego zdania?