Wiem, wiem – strasznie dawno mnie nie było, wybaczcie. Moje „czwartki z bezpieczeństwem” zamieniły się w nieregularnik. Trochę mogę się tłumaczyć wakacjami, trochę kwestiami prywatnymi (jeśli ktoś obserwuje mojego Twittera, czy Instagrama, to wie 🙂 ). Ale nic to – obiecuję, że teraz spróbuję na dobre wrócić. Wiecie – tak, żeby to brak tekstu był czymś wyjątkowym, a nie to, że akurat się pojawił.
A na dzień dobry mam dla Was case study. Wiecie – to zdecydowanie najlepiej, gdy pokazujemy faktyczny przykład, niż opowiadamy o czymś abstrakcyjnym, prawda? W głównej roli – konkurs. Czy raczej coś, co go udaje.
Ten iPhone jest Twój, zapłać tylko za przesyłkę!
Zdarzyło się Wam kiedyś trafić na stronę / dostać link z informacją o tym, że właśnie wygraliście iPhone’a / Samsunga? Nieważne, że gdy słyszycie „konkurs” to niczego sobie nie przypominacie, bo w żadnym konkursie nie braliście udziału. Kto o tym myśli, gdy na wyciągnięcie ręki ma „nówkę sztukę” wymarzonego smartfona! Wystarczy tylko zapłacić drobną kwotę za wysyłkę…

Wygrałeś konkurs? Hmmm, jaki konkurs? „Prywatna strona rozliczeniowa”? W dzisiejszych czasach to brzmi podejrzanie. Niewielka opłata za dostawę – to klasyk ostatnich kilkunastu miesięcy, kto przejmie się kilkoma/nastoma złotymi, gdy „źli ludzie mogą ukraść znacznie więcej”? No i prostacka socjotechnika – masz siedem dni, bo inaczej ktoś inny dostanie Twój wymarzony telefon, nie będzie żadnej subskrypcji i miesięcznej opłaty (tu chyba sprawdzają naszą zdolność do kojarzenia faktów i ostrość wzroku, ale o tym później. No i błąd językowy (nie będzie miesięczna opłata).

Dalej na tej stronie mamy kolejne „potwierdzenie nagród”, zdjęcia ze stocka i kolejne błędy językowe (Mina, widniejąca na zdjęciu jako kobieta, wypowiada się jak mężczyzna).
Konkurs wygrany, a telefon… trzeba zamówić?
Gdyby przestępcy postarali się bardziej, mogliby zmylić więcej osób. Myślący logicznie i wietrzący podstęp internauta zobaczy zarówno inny adres w pasku przeglądarki, „cenę regularną” 1100€ (dlaczego ma mnie obchodzić cena regularna, skoro już wygrałem, a 2€ ma być tylko opłatą za rzekomą wysyłkę? Poza tym skoro już wygraliśmy to po co znowu mamy… zamawiać? No i – last, but not least – akurat ten schemat scamowego obrazka widuję już od przeszło roku.
Aha, widzieliście napis na samej górze?

Na dole jest podobny, jeszcze wyraźniejszy:

A po linku, do którego prowadzi słowo „Affiliates” widzimy, że to, co opisuję, formalnie i technicznie jest… kampanią marketingową, zapewne legalnie zakupioną i przeprowadzaną przez firmę, której pracownicy nigdy nie widzieli słowa po polsku. A gdy klikniemy „zamów”, czego nas ostatnia strona:

Co więcej, powiem Wam, że oszuści wcale nie kłamią, płatność jest bezpieczna, a należność to faktycznie 2€. Z tym, że – jak było widać wcześniej – kupujemy dostęp do faktycznie istniejącego serwisu. Gdzie oczywiście nikt nam nie przyśle iPhone’a, a jedynie zapiszemy się do serwisu abonamentowego, w tym przypadku obejmującego gry.
Co robić?
Uważać. Czytać treść stron. Myśleć. Stosować zasadę ograniczonego zaufania, szczególnie, gdy w grę wchodzi konieczność kupna w sieci czegoś z jakiejś dziwnej witryny, a jeśli za drobne pieniądze to już szczególnie.
I pamiętać, że nie można wygrać konkursu, w którym nie braliśmy udziału.
Uważajcie na siebie.