Rozrywka

Zapraszamy do nju reklamy

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
20 czerwca 2014
Zapraszamy do nju reklamy

Pewnie niektórzy z Was widzieli już spot „O Ani, co w nju jest”, której bohaterka jest autentycznym i zadowolonym klientem nju mobile. Ale nie tylko Ania miała szansę by wziąć udział w reklamach. Wystarczy, że w aplikacji „Nju Casting” dostępnej na profilu nju mobile na Facebooku stworzycie swojego awatara, odpowiecie na krótkie pytanie, podacie numer telefonu i już będziecie mogli wziąć udział w castingu. Odważnych zapraszam. Pipik się nie obrazi :-)


Odpowiedzialny biznes

Dokąd biegnie Robben?

Marcin Dąbrowski Marcin Dąbrowski
20 czerwca 2014
Dokąd biegnie Robben?

Znacie serial "Przyjaciele"? Był kiedyś taki odcinek pt. "Dokąd biegnie Phoebe?". Phoebe - to ta najbardziej szalona z szóstki przyjaciół - jogging uprawiała osobliwie. Biegła przez park wymachując wszystkimi kończynami frywolnie, we wszystkie strony, bo to dawało jej największą radość. Robben też biega osobliwie, bo z piłką przy nodze porusza się szybciej niż bez niej. Czy ktokolwiek mógłby pragnąć mistrzostwa bardziej niż on, mający w sercu zadrę po przegranym pojedynku sam na sam z Casillasem w finale sprzed czterech lat? Ta przeszkoda już za nim, Hiszpanów na mundialu nie ma. Dokąd zatem biegnie Robben? Czy w tym roku ktoś będzie w stanie go powstrzymać?

Na razie w fazie pucharowej rywal znany tylko jeden - Chile. O włos od awansu jest Kolumbia, trudno oczekiwać, by Brazylia nie odprawiła skonfliktowanego Kamerunu, którego piłkarze najpierw kłócili się o pieniądze, a później między sobą, i to już na murawie, chyba o poziom zaangażowania. Do gry o awans włączył się Urugwaj, ale w jego grupie wciąż każdy ma szanse, nawet dwukrotnie pokonani Anglicy. Plaga kontuzji dopadła Portugalię i jej szanse w rywalizacji z USA maleją. Australia pożegnała się z turniejem golem nie z tej Ziemi Cahilla.

Tyle z boisk, a co wokół nich? Blisko stu chilijskich kibiców wtargnęło do centrum prasowego przed meczem z Hiszpanią, i choć na trybuny wejść im się nie udało, to na ochronie i organizatorach dziennikarze nie zostawili suchej nitki. Ivan Rakitic i Stephane Mbia nieco nagięli tradycję i po meczu wymienili się spodenkami. Joe Hart wyładował się na chłopcu do podawania piłek, gdy przez kilka sekund nie dostawał futbolówki. Zdjęć, filmów i memów oczywiście krążą setki, poniżej prezentujemy te najciekawsze:

b8decbd67f7b620cdb518bb15f60684f1f7


Bezpieczeństwo

Cyber-przestępcy nie odpuszczają

Michał Rosiak Michał Rosiak
19 czerwca 2014
Cyber-przestępcy nie odpuszczają

Chyba nigdy mi się nie zdarzyło, by po siedmiu dniach kontynuować wpis sprzed tygodnia, ale tym razem cyber-przestępcy mnie do tego zmusili. Nie tylko nie odpuścili opisywanej tydzień temu tutaj akcji, a wręcz ją zintensyfikowali. Maile, które przychodzą teraz, tylko z pozoru są mniej groźne.

W ubiegłym tygodniu pisałem o wysyłanych do internautów mailach z załącznikami, sugerującymi, iż mamy do czynienia z wiadomością MMS. Po analizie - cóż za niespodzianka - moi koledzy zidentyfikowali w nich złośliwe oprogramowanie. Adresy, do których odwołuje się to paskudztwo, zostały oczywiście zablokowane z sieci Orange Polska, chłopaki z CERT Orange Polska monitorują oczywiście, czy nie pojawią się nowe. A niewątpliwie mogą, bowiem równolegle z opisywaną korespondencją do internautów trafiają "faktury" jednej z telewizji kablowych, działąjące na podobnej zasadzie, jak "MMSy".

Teraz od kilku obserwujemy za to zalew maili wyglądających jak czysty spam, nie robiący... w zasadzie niczego nie robiący. Wysyłany z zespoofowanego adresu, sugerującego, iż pochodzi z telefonu komórkowego w sieci Orange, wygląda trochę jak... akcja marketingowa, promująca korzystanie z skrzynki MMS w ramach Multi Boxu. Zaręczam, że to nie my to wysyłamy, choć akurat te próbki, które trafiły do nas, faktycznie kierują pod adres www.orange.pl. O czym to może świadczyć? Np. o tym, że pierwsza fala ma za zadanie nie niepokoić potencjalnych ofiar, podczas, gdy za jakiś czas pojawią się kolejne podobne wiadomości, ale tym razem po najechaniu na link okaże się, że tak naprawdę kierują zupełnie gdzieś indziej. Choćby gdzieś do Rosji, bo na pochodzenie stamtąd wskazują nagłówki e-maili, które do nas trafiły. Tak więc, jeśli macie chwilę słabości i naprawdę interesujecie się, skąd się wziął mail, którego się nie spodziewaliście, zanim klikniecie w link, warto przynajmniej na niego najechać i sprawdzić, czy na pewno prowadzi tam, gdzie się nam wydaje. I nie zapominajcie, że w wielu czcionkach małe "el" i duże "i" wyglądają dokładnie tak samo, a i między dużym "o" i zerem można znaleźć jakąś nić podobieństwa. A nawet jeśli wydaje się Wam, że to może być oczekiwana faktura, nie zaszkodzi zerknąć, czy aby na pewno wygląda tak, jak wcześniejsze. Ostrożności nigdy za wiele - popadnięcie w rutynę może drogo kosztować.

Scroll to Top