Rozrywka

Zapraszamy na Raciborski Festiwal Gamingowy Powered by Orange

Bartosz Graczyk Bartosz Graczyk
19 maja 2025
Zapraszamy na Raciborski Festiwal Gamingowy Powered by Orange

Niezależnie od tego, czy jesteście fanami e-sportu, gier retro, czy po prostu chcecie miło spędzić czas z rodziną - Raciborski Festiwal Gamingowy Powered by Orange jest dla Was. Na Zamku Piastowskim w Raciborzu w dniach 23-25 maja odbywa się wydarzenie, którego Orange jest sponsorem głównym. Czekają strefy zdecydowanie wykraczające poza wirtualną rozrywkę. Wstęp oczywiście za darmo.

Tegoroczna odsłona festiwalu to jeszcze więcej emocji, jeszcze większe przestrzenie i jeszcze bardziej różnorodny program, który wypełnia aż 3 dni! Wybieram się na to wydarzenie i sprawdziłem, czego powinniście się spodziewać.

Nauka przez zabawę

Raciborski festiwal gamingowy powered by orange 1

W sobotę warto zagrać w grę terenową, która łączy sport z bezpieczeństwem w sieci. Będą kręgle fińskie, planszówki, ale także rozpoznawanie fałszywych wiadomości, czy łamanie haseł. Gra jest w stylu opiekun-dziecko. Ma - niczym komiksy z Tytusem de Zoo - bawić, ale przede wszystkim uczyć. Tak samo jak kampania Fundacji Orange "Nie przeskroluj życia", pokazująca że nie można przesadzać w byciu online. Wydarzenie świetnie wpisuje się też w akcję Grupy Orange na całym świecie - #forgoodconnections.

Inicjatywa #ForGoodConnections ma chronić i edukować młodych ludzi jak odpowiedzialnie korzystać z nowych technologii, szczególnie w kontekście cyberprzemocy, czasu spędzanego przed ekranem oraz niewłaściwych treści.

Niedługo ruszą zapisy do gry terenowej, w której 200 uczestników, czyli aż do 100 grup zostaną nagrodzeni za udział w zabawie.

Warto zaznaczyć, że od poniedziałku do piątku organizowane są zamknięte szkolenie dla dzieci i młodzieży z okolicznych szkół. Warsztaty organizowane przez Orange dotyczą tematyki bezpiecznego internetu oraz higieny cyfrowej. Poprowadzą je wolontariusze, w tym nasz autor blogowy Michał Rosiak - ekspert CERT Orange Polska.

Morze atrakcji na festiwalu

raciborskie festiwal gamingowy 2 gra

Strefa Rozrywki i Free2Play to okazja na rozegranie meczu w FC25 czy przetestowania tanecznych umiejętności w Just Dance. Prócz tego czekają atrakcje bardziej "offline". Strzelanie z łuku, układanie mega jengi, szachy na 4 graczy czy dart. Gry i edukacja często idą ze sobą w parze. Na strefie Free2Play przetestujecie robota z funkcjami AI, przy którym nauczycie się podstaw programowania.

Strefa Retro daje możliwość podróży w czasie. Znajdziecie na niej nie tylko stare konsole, ale również planszówki i miejsce, w którym fani Pokemonów mogą wymieniać się kartami. Do tego sprawdzicie gry typu arcade i weźmiecie udział w turnieju na flipperach.

Sprytni i ciekawi świata znajdą coś dla siebie na Strefie Edukacji. Łamigłówki, quizy, gra terenowa i zadania logiczne. Dzieci i młodzież będą zachwycone, a dla ciekawskich - 23 maja jest nocne zwiedzanie zamku.

Strefa Militarna i Lasertag  to coś dla fanów militariów i adrenaliny. Od lasertaga w zamkowych piwnicach po pokazy i stanowiska wojska, policji oraz straży granicznej. Jako fana Call of Duty, dla mnie to pozycja obowiązkowa do sprawdzenia.

Czas na najstarsze gry na świecie, czyli prawdziwy sport. Na Raciborskim Festiwalu Gamingowym odbędzie się test sprawności dla dzieci (24/25 maja w godz. 15-19). Oprócz tego w Strefie Sportu zagracie w MiniBasketball i sprawdzicie Giga gry eko. Dla każdego uczestnika jest przewidziana nagroda. Głównym celem jest edukacja i promocja zdrowego trybu życia. Kiedy głowa już zacznie Ci pękać od nadmiaru atrakcji można będzie odpocząć w Strefie Relaksu. Na niej będziecie mogli podładować nie tylko swoje, ale również baterie w telefonie. Do tego leżaki na otwartej przestrzeni, a według prognoz pogody przyjemna aura na dworze.

To nie wszystko. Organizatorzy dzielą się nowymi informacjami na temat wydarzenia, dlatego warto pojawić się i przeżyć na własnej skórze moc atrakcji na 6. Raciborskim Festiwalu Gamingowym powered by Orange. Będą gry, konkursy, Astro Show turnieje, a nawet cosplaye.

To co - z kim się widzę w Raciborzu?


Oferta

Niedzielna okazja – telewizory i soundbary

Beata Giska Beata Giska
18 maja 2025
Niedzielna okazja – telewizory i soundbary

Tylko dziś, w ofercie bez abonamentu, dostaniecie dwa produkty Hisense - każdy 100 zł taniej. Z takim sprzętem stworzycie wymarzone kino domowe.

W promocji jest telewizor Hisense 65″ ULED Mini-LED 65U6NQ, który po obniżce kupicie za 80,53 zł miesięcznie w 36 ratach lub płacąc jednorazowo - 2899 zł. Funkcjonalność smartTV Hisense uzupełniają nowoczesne technologie m.in. Wi-Fi 6, Bluetooth, opcja dzielenia ekranu czy sterowanie głosowe w języku polskim.

Do tego dochodzi możliwość zakupu soundbara Hisense AX3120G już za 27,75 zł miesięcznie przez 3 lata lub za 999 zł przy jednorazowej płatności. Dzięki technologii Dolby Atmos i DTS:X będziecie cieszyć się przestrzennym dźwiękiem. Moc całkowita soundbara to 360 W, w tym 120 W subwoofera, co zapewnia głębokie basy i wyraźne wysokie tony idealne do filmów, muzyki czy gier. Szybko i wygodnie sparujecie go z telewizorem.

Liczba urządzeń z obniżoną ceną jest limitowana, a niedzielna okazja kończy się o północy. Do takiego zestawu warto pomyśleć o odpowiednich programach. Na blogu opowiadałam o wiosennej promocji i Extra TV, w której znajdziecie aż 206 kanałów, a także pakiet z Netflixem i skorzystacie z premierowych hitów na życzenie - w ramach Orange VOD.


Rozrywka

Co w gadżetach piszczy (53)

Michał Rosiak Michał Rosiak
17 maja 2025
Co w gadżetach piszczy (53)

Co mają ze sobą wspólnego telefon i Han Solo? Czy sprzęt może być zarazem tani i dobry? Firma z niespodzianką na stulecie istnienia.

Zapraszam Was do kolejnego przeglądu gadżetów, które przez tym razem dłuższy czas trafiały w mojej ręce. W tej grupie swoim biały kruk – sprzęt, który nie dość, że kupiłem sobie sam, to jeszcze bez wcześniejszego testowania!

Moto ThinkPhone 25. Coś dla Hana Solo

Musiałem zacząć od mocnego uderzenia :) Ale cóż – gdy dostaję telefon gdzie istotnym elementem przekazu marketingowego jest zgodność ze standardem MIL-STD-810, mówię „potrzymaj mi [i tu wstaw dowolną nazwę napoju]”. Cytowany standard precyzuje odporność i wytrzymałość urządzenia, a jako, że zrzucanie telefonu na ziemię jest nudne – zamroziłem go. Na wszelki wypadek wcześniej zamknąłem próżniowo, żeby zabezpieczyć port ładowania, zalałem wodą i wrzuciłem na 24 godziny do zamrażalnika.

Efekt? Wyglądał jak Han Solo w karbonicie, ale gdy poprosiłem syna, by do mnie zadzwonił, blok lodu się rozświetlił, a ja podłączyłem słuchawki po Bluetooth i… bez problemu porozmawialiśmy. Potem wrzuciłem Moto ThinkPhone 25 do garnka z wodą rozgrzaną do 74 st. C. Lód szybko zniknął, a na ekranie zobaczyłem info o uruchomieniu dodatkowego chłodzenie, bo telefon się... nagrzewa. Nie wpadłbym na to ;)

A jak się korzysta z Moto ThinkPhone 25 nieobudowanej lodem? To bardzo porządny, niezniszczalny średniak. Plecki z włókna aramidowego, ekran 6,3” to idealny rozmiar do obsługi jedną ręką. Początkowo miałem ochotę narzekać, że Motorola po znakomicie przyjętym pierwszym ThinkPhone zrobiła krok w tył, robiąc z flagowca średniaka. Ale po pewnym czasie z Moto ThinkPhone 25 doszedłem do wniosku, że to idealny telefon „służbowy”.

Elegancki wygląd i niezniszczalność. Relatywnie małe rozmiary. Świetny w średniopółkowym telefonie ekran pOLED. Aktualizacje do grudnia 2029 (!). Ładowanie 68W w połączeniu z wydajnym energetycznie procesorem (da się wytrzymać 1,5 dnia bez ładowania). Naprawdę niezły aparat główny 50 Mpix, wsparty teleobiektywem x3. Czyściutki Android, rozbudowane wsparcie bezpieczeństwa dzięki ThinkShield i MotoSecure. Słabszy procesor? Tak. Ale to nie jest telefon gamingowy.

ThinkPhone 25 to kolejny dowód, że Motorola to jeden z głównych graczy na smartfonowym rynku. Choć w naszym sklepie tego modelu nie znajdziecie, wybór jest naprawdę spory! No i pamiętajcie o motoroli razr 60, dostępnej u nas na wyłączność!

Dreame D10s. Warto było zaryzykować

O ile przeróżne gadżety częściej lub rzadziej wpadają do mnie na testy, odkurzacz Dreame D10s był moim impulsowym zakupem. Akurat pojawił się w promocji jednej z sieci z rabatem bodaj 50%. A jako, iż jego poprzednik z innej firmy przy próbie wjazdu na dywan w salonie pisał mi, że ugrzązł nad przepaścią – pomyślałem, że pora na zmianę. TL;DR – było warto.

Chińska firma, z którą wcześniej nie miałem do czynienia, niska cena – co może pójść nie tak? Pudło rozpakowywałem z założeniem, że to może się źle skończyć. Podpiąłem ładowarkę (to nie stacja dokująca – pojemnik z brudem opróżniamy sami). Skonfigurowałem intuicyjną aplikację, podpiąłem odkurzacz pod domowe WiFi. Uruchomiłem w trybie rysowania mapy, wszedłem na kanapę i zacząłem się przyglądać, co się dzieje.

Pierwszy przejazd zajął ok. 20 minut. Dreame D10s zajrzał w każdy kąt, a LiDAR zmapował moje niewielkie mieszkanie. Tak – odkurzacz z najniższej półki dysponuje laserem pomagającym mu w mapowaniu mieszkania i efektywnym sprzątaniu. Po narysowaniu mapy aplikacja domyślnie dzieli mieszkanie na pomieszczenia, ale oczywiście możemy poprawić to sami wedle oczekiwań.

Jak wygląda sprzątanie? Dywan standardowej grubości nie jest oczywiście problem. Ustawiając w aplikacji tryb automatyczny sprawimy, że na nawierzchni twardej moc ssania będzie standardowa, by po wjeździe na dywan wzrosnąć do maksymalnej. Po zmapowaniu mieszkania możemy wybrać dowolne pomieszczenie, które Dreame D10s odkurzy w kilka minut. Odkurzacz ma też możliwość podłączenia zbiornika na wodę i „mini mopa”. Nie nazwałbym tego jednak myciem podłogi. To raczej jej przetarcie na mokro. Fajnym rozwiązaniem jest ustawienie na mapie „strefy bez mopowania”. Wtedy Dreame D10s najpierw odkurzy mieszkanie, by w kolejnej fazie ominąć dywan. Jak na sprzęt "entry level" - fajna sprawa.

beyerdynamic Amiron 100. Z sal odsłuchowych do Twoich uszu

Przeszło 100 lat historii! Berlińska firma Beyerdynamic powstała w 1924 roku, jednak do tej pory była znana głównie ze sprzętu odsłuchowego dla profesjonalistów. Na rynek True WirelesS weszli, bo w sumie minęło 100 lat, więc czemu by nie zrobić czegoś nowego? Jak wyszło?

Jak wiecie przez lata korzystałem z TWS-ów Jabry, więc radośnie przyklasnąłem możliwości sprawdzenia czegoś nowego. beyerdynamic Amiron 100 to jeden z dwóch proponowanych modeli, sądząc po nazwie (drugi to Amiron 300) z nieco niższej kategorii. Pudełko standardowego rozmiaru, jednak obłe, więc można je położyć, ale postawić już nie. W zestawie sprzedażowym kabel USB – USB-C i pięć (!) zestawów gumek na wszystkie rozmiary małżowin. Otwieram więc pudełko i wyciągam słuchawki... zakończone „patykiem”, który totalni mi się nie podoba. Są ludzie, którzy twierdzą, że dzięki temu elementowi słuchawki nie wypadają im z uszu, ale zastanawiam się jak wielkie trzeba mieć małżowiny, żeby „patyk” się o nie oparł. Może to efekt przyzwyczajenia do konstrukcji wewnątrzusznych, ale mimo, iż Amirony 100 są lekkie, ciągle mam wrażenie, że przez ten dodatek wypadną mi z uszu.

Dobra, ale jak grają? Żeby to sprawdzić, puściłem jeden utwór w moich dotychczasowych słuchawkach, a potem w sprzęcie od Beyerdynamic. Padło na Louder than Words z musicalu Tick, Tick, Boom w wykonaniu Andrew Garfielda i Vanessy Hudgens. Tak, powtórzę standardowo, że słuch mam absolutnie nie muzyczny. Po prostu byłem ciekaw, czy usłyszę różnicę – i faktycznie była, dość wyraźna. W Amiron 100 dźwięk wydał mi się bardziej... naturalny? Basy były wyraźne, dźwięk wydawał się – hmmm – gęsty? Miałem też wrażenie, że jestem wrażenie, że jestem w stanie odseparować więcej brzmień poszczególnych instrumentów. Generalnie po prostu słuchało się lepiej. Poprzednik był dobry – Amiron 100 są jeszcze lepsze.

Wyraźną zmianę zauważyłem też przy rozmowach telefonicznych. Moi rozmówcy słyszeli mój głos bardzo dobrze, niezależnie od tego, czy chodziłem po openspace w pracy, czy przez centrum zatłoczonego miasta w godzinach szczytu. Być może również dlatego, że mikrofony znajdziemy na tych nieszczęsnych „patykach”. Minusy? ANC zdecydowanie do dopracowania. Zastanawiam się, czy Amiron 300 nie okażą się w tym aspekcie lepsze. One mają bowiem klasyczną budowę i stawiam, że lepiej dopasują się do kanału usznego. No i jeśli korzystacie ze słuchawek nieprzerwanie, nastawcie się na dość częste podpinanie ich do ładowarki. Ale fajnie, że możecie położyć pudełko na płytkę indukcyjną.

Podsumowując: czy warto? Jak dla mnie tak. U mnie jakość dźwięku wygrała z wątpliwościami. Sporo słuchawek znajdziesz też w naszym sklepie - na każdą kieszeń!

Scroll to Top