Odpowiedzialny biznes

Taksówkowy licznik raził po oczach

12 kwietnia 2012

Taksówkowy licznik raził po oczach

Ależ agresji ostatnio w tym sporcie. Dudni i huczy w każdej to dyscyplinie, o której człowiek coś poczyta. A to okładają się pięściami, a to pozdrawiają się wyszukanym słownictwem. I dać wiarę, że to dorośli ludzie.

Kto by pomyślał, że podczas koszykarskiego treningu można komuś sprawić manto. Ależ, oczywiście, można. Rzecz jasna, panowie czasem muszą rozwiązać sprawy, ale kobiety? Biedna, drobniutka Jelena Maksymović (193cm wzrostu), grająca w Energi Toruń popłakała się po treningu jak jej zagraniczne koleżanki w szatni „sprezentowały” kilka siniaków. Serbka pobiegła naskarżyć do trenera, zarządu klubu, zarządu PLKK, na Policję, do lekarza drużyny, do rodzinnego lekarza, powiadomiła ambasadę, nawiedziła znachora, znachorkę, wróżbitę (być może spytać o powody?). Czy była też ze skargami u ojca Rydzyka i innych świętych, tego nie wiem. Media też nie ustaliły. Oskarżone koleżanki twierdzą, że było zupełnie odwrotnie. Trzeba zapytać jeszcze raz wróżbity.

Ale bitny jest też (były/obecny – niepotrzebne skreślić) reprezentant Sławomir Peszko. Kopacz z niego nietuzinkowy, ale ma zasady. Nie kopał człowieka, kopał (dewastował) licznik w taksówce. A przecież różne mogły być powody kopania. Może panu Sławkowi coś się nie podobało w taksówkowym liczniku. Może cena za wysoka? Może coś mu się pomyliło i myślał, że cena w polskich złotych, a nie w Euro. Noc to była, może za jasno świecił? Raziło po oczach. Panie Sławku, taka prośba na przyszłość. W Warszawie jeżdżą już elektryczne, ekologiczne taksówki. Jakby miał Pan kiedyś okazję jechać, to proszę nie niszczyć tych paneli. Wiem, to taki gadżet. Wszakże tam powodów do dewastacji może być więcej. Jak sobie Pan zmieni na panelu kolor podsufitki i się nie spodoba albo ustawiony zapach podczas jazdy też nie podpasuje, to co wtedy?

Bitwa na słowa też teraz w modzie. Co więcej, duże chłopy też płaczą. I niby kierowcy, i wiedzą, co to adrenalina – pełna męskość. A tu klops, machają na konferencjach rączkami jak nastolatki, które pierwszy raz użyły szminki. I tak właśnie mistrz świata Formuły 1 Sebastian Vettel, ryczy do tej pory po Grand Prix Malezji (przecież już tyle minęło), że Narain Karthikeyan odebrał mu punkty, bezczelnie niszcząc jego bolid. Nazwał Hindusa „ogórkiem”. Warzywne obelgi człowiek różne słyszał, ale ogórek? Przeciętny Kowalski użyłby kanonady w stylu: „ty buraku” albo „ty Pyro”, ale „ty ogórku”?

PS. Cieszę się, że mój ulubiony bokser Andrzej Gołota jest jeszcze jurny i chce się bić. Dobrze, że nie w bocznej, ciemnej ulicy tylko na ringu przy pełnej, jak to się Andrzejowi pewnie marzy, hali. Tyle, że walki z tym Riddickiem Bowe przypominają codzienne, domowe potyczki dwóch, nastoletnich braci w polskich domach. I zgadzam się w pełni z Jerzym Kryszakiem, niech Andrzej zabierze Riddicka na kawę, na spacer do Łazienek, niech zaskoczy go tomikiem wierszy…

Udostępnij: Taksówkowy licznik raził po oczach

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej