Większość usług Google znajduje się w permanentnej fazie beta. Nawet, jeśli firma nie zawsze oficjalnie o tym mówi. Znakomitym przykładem jest usługa Google Maps, która mimo, iż przez wielu uważana za absolutną wyrocznię w dziedzinie kartografii, nie jest jednak wolna od błędów i niedociągnięć. A czasami najzwyczajniej w świecie nie nadąża za szybko następującymi zmianami.
Mieszkańcy Warszawy mogli się o tym dobitnie przekonać podczas Euro, kiedy to w Mapach Google duża część ulicy Marszałkowskiej w okolicy skrzyżowania ze Świętokrzyską… przestała istnieć. Tylko dlatego, że została przedzielona placem budowy II linii Metra.
Google zareagował na ten i inne podobne przypadki z całego świata w sposób godny pochwały. Zamiast starać się na bieżąco łatać dziury w mapach czy poprawiać błędy, wyszedł z założenia, że nikt nie zna danej okolicy tak dobrze, jak jej mieszkańcy. Co za tym idzie – nikt nie naniesie poprawek na mapie lepiej niż tubylcy. Koncern udostępnił zatem narzędzie pozwalające na edycję Map Google… każdemu.
Za pośrednictwem kreatora możemy m. in. dodawać nowe miejsca (szkoły, restauracje, budynki siedzib firm), narysować linię (droga, ścieżka rowerowa), kształt (akweny wodne, budynki) oraz sprawdzić poprawność już naniesionych na mapy poprawek, miejsc i linii. Oczywiście wprowadzone zmiany są przez Google weryfikowane przed uwzględnieniem ich w ogólnostępnych mapach.
Jak dla mnie posunięcie Google jest genialne w swojej prostocie. Po co szarpać się z problemami nie mając pewności, że uda się je pokonać w sposób satysfakcjonujący, skoro można pozwolić zająć się nimi użytkownikom. Nie dość, że zrobią to lepiej, to jeszcze będą szczęśliwi mogąc współtworzyć tak ogromny projekt, jakim jest Google Maps.
Więcej szczegółów można znaleźć tutaj.
