Czy kiedy patrzysz na zachód Słońca, zastanawiasz się, dlaczego nie jest ono kwadratowe?
Czy jadąc autobusem nie możesz się nadziwić, że horyzont generuje się tak szybko?
A może próbujesz otworzyć drzwi kilofem … ?
Pewnie wtajemniczeni już wiedzą, o co chodzi 😉
Wyjątkowo nie będę dziś poruszać kwestii technologicznych.
Nie ukrywam, że inspiracją jest tym razem moje życie rodzinne… Timothy Leary, ojciec LSD, miał powiedzieć, że komputer to narkotyk naszych czasów. A ja postanowiłam wydać wojnę dzieciakom uzależnionym od budowania światów z kwadratowych konstrukcji.
Gra już cała szkoła i wszystkie okoliczne osiedla. To prawdziwa plaga połączona z zabójczą fascynacją.
Dzieci spędzają każdą wolną chwilę na czacie i multiplayerze, zbiorowo tracąc kontakt z rzeczywistością.
Wielu z równieśników moich córek zdradza symptomy siecioholizmu, czyli IAD (Internet Addiction Disorder) połączonego z syndromem uzależnienia od gier.
Skutki takiego schorzenia to, przypominam – od bólu i migreny, poprzez RSI (zespół urazów – przeciążenie organizmu) do zaburzeń psychicznych i wycieńczenia organizmu.
Jak można temu zapobiec? Jestem zwolenniczką radykalnych kroków.
Prosty sposób – wyciągnąć wtyczkę – czasami działa.
Można urozmaicić czas o dodatkowe zajęcia albo bardzo rygorystycznie przestrzegać każdej minuty spędzonej na graniu. A może po prostu iść na rower albo świąteczny spacer?
W niektórych przypadkach pewnie potrzebna jest niestety pomoc psychologa…
A jak u Was? Czy Wy też lubicie czasem pograć? Macie swoje sposoby na „powrót do rzeczywistości” po sesyjce w ulubioną grę?
Może nie mam racji i nie powinnam zabraniać dzieciakom tej rozrywki? Wesołych Świąt!