Dezinformacja – nie dajcie się jej!

24 lutego 2022

Dezinformacja – nie dajcie się jej!

24 lutego 2022. Z wjazdem rosyjskich czołgów na tereny Ukrainy tworzy się historia Europy i świata, o której będą uczyć się nasze dzieci. Ciężko się skupić nad tekstem, a tradycyjne tematy na „czwartek z bezpieczeństwem” wydają się miałkie i nieistotne. Z wyjątkiem jednego. Jest nim dezinformacja, która na frontach XXI-wiecznej wojny też jest bronią. I to bronią chwilami równie istotną jak czołgi.

O ile dezinformacja to narzędzie znane już w czasach średniowiecznych konfliktów zbrojnych, era internetu wyniosła ją na nieznane dotąd poziomy. Wszechobecne serwisy społecznościowe i odpowiedzialne za nie algorytmy nie tylko potrafią w niewyobrażalnie szczegółowy sposób sprofilować swoich użytkowników. One także – a może przede wszystkim? – z premedytacją antagonizują grupy ludzi. Cel jest prosty – grając emocjami, utrzymać użytkowników jak najdłużej, by ich obecność w sieci zmonetyzować. Efekt? Konkretnym „bańkom poznawczym” bardzo łatwo podać zmanipulowany przekaz. A ten nie tylko wpisze się w ich oczekiwania, ale także będzie wyjątkowo chętnie rozpowszechniany w sieci.

Dezinformacja ważną bronią

Co może być celem dezinformacji? Bezpośrednio – żołnierze wrogiej armii. SMSy „To ostatnia szansa, by uratować życie! Opuść strefę ATO”, które trafiły na telefony wielu żołnierzy sił zbrojnych Ukrainy to książkowy przykład wojny psychologicznej. Anglo/ukraińsko/rosyjsko-języczne fake newsy to także sposób na podkopanie morale. Nie tylko mieszkańców terenów atakowanych (Wasze wojska masowo się poddają, atakujący prą jak błyskawica, nie napotykając oporu). Również żołnierzy rosyjskich, którzy – szczególnie w przypadku niedoświadczonego wojska – widząc obrazy płonących pojazdów pancernych własnej armii mogą poczuć strach, co wpłynie na ich wartość na polu walki. Tak, tak – dezinformacja nie jest tylko bronią w rękach napastnika, już 8 lat temu podczas inwazji na Krym obie strony skwapliwie z niej korzystały.

Celem również Polacy

Skąd jednak duży poziom polskojęzycznych tweetów z nieprawdziwymi informacjami? Tutaj kluczem jest wzmożenie poczucia niepewności i zagrożenia, ale nie z strony najeźdźcy lecz obywateli Ukrainy. Stąd gra na anty-ukraińskich resentymentach, mająca – jak można zakładać – również wywołanie pośredniej presji na polskich władzach, by nie ingerować w żaden sposób w przebieg konfliktu z naszą wschodnią granicą.

Zastanawiacie się skąd bierze się dezinformacja i fałszywe wiadomości publikowane po polsku w mediach społecznościowych? Tu wnioski są bardzo interesujące, polecam świetną analizę Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych. Sam tylko wspomnę, iż – cytuję – „90% przeanalizowanych kont we wcześniejszym okresie uczestniczyło bezpośrednio w dystrybucji treści septycznych wobec szczepień lub je całkowicie negujących„. Wnioski można wyciągnąć samemu, co gorąco polecam.

Co robić?

Nie wierzyć a priori każdej wiadomości, szczególnie jeśli idealnie wpisuje się w nasze oczekiwania i wywołuje w nas emocje. Jeśli faktycznie chcemy wiedzieć, czy informacja jest prawdziwa, poszukać jej poparcia w innych mediach. Sprawdzać fakty. Nawet w bardzo prosty sposób – przeglądając odpowiedzi pod tweetem.

W cytowanym przypadku informacja o zestrzeleniu 6. rosyjskiego samolotu okazała się prawdziwa, jednak internauci szybko znaleźli to samo zdjęcie w zupełnie innym kontekście, wykonane w zupełnie innym kraju, wiele lat temu.

Upewnij się, że informacja jest prawdziwa przed podaniem jej dalej w mediach społecznościowych. Jeśli masz jakieś wątpliwości, wstrzymaj się.

A najlepiej po prostu pójść za dobrą radą koleżeństwa z ThreatLabsPl.

Jeśli macie jakieś sprawdzone źródła informacji, dot. konfliktu na Ukrainie – komentarze są do Waszej dyspozycji. Moderowane komentarze, w których nie ma miejsca na dezinformację.

Trzymaj się, Ukraino.

Udostępnij: Dezinformacja – nie dajcie się jej!

Odpowiedzialny biznes

Słaby weekend Polaków – przegrywali, grali krótko, nie podnosili się z ławki

18 lutego 2013

Słaby weekend Polaków – przegrywali, grali krótko, nie podnosili się z ławki

24 lutego 2022. Z wjazdem rosyjskich czołgów na tereny Ukrainy tworzy się historia Europy i świata, o której będą uczyć się nasze dzieci. Ciężko się skupić nad tekstem, a tradycyjne tematy na „czwartek z bezpieczeństwem” wydają się miałkie i nieistotne. Z wyjątkiem jednego. Jest nim dezinformacja, która na frontach XXI-wiecznej wojny też jest bronią. I to bronią chwilami równie istotną jak czołgi.

O ile dezinformacja to narzędzie znane już w czasach średniowiecznych konfliktów zbrojnych, era internetu wyniosła ją na nieznane dotąd poziomy. Wszechobecne serwisy społecznościowe i odpowiedzialne za nie algorytmy nie tylko potrafią w niewyobrażalnie szczegółowy sposób sprofilować swoich użytkowników. One także – a może przede wszystkim? – z premedytacją antagonizują grupy ludzi. Cel jest prosty – grając emocjami, utrzymać użytkowników jak najdłużej, by ich obecność w sieci zmonetyzować. Efekt? Konkretnym „bańkom poznawczym” bardzo łatwo podać zmanipulowany przekaz. A ten nie tylko wpisze się w ich oczekiwania, ale także będzie wyjątkowo chętnie rozpowszechniany w sieci.

Dezinformacja ważną bronią

Co może być celem dezinformacji? Bezpośrednio – żołnierze wrogiej armii. SMSy „To ostatnia szansa, by uratować życie! Opuść strefę ATO”, które trafiły na telefony wielu żołnierzy sił zbrojnych Ukrainy to książkowy przykład wojny psychologicznej. Anglo/ukraińsko/rosyjsko-języczne fake newsy to także sposób na podkopanie morale. Nie tylko mieszkańców terenów atakowanych (Wasze wojska masowo się poddają, atakujący prą jak błyskawica, nie napotykając oporu). Również żołnierzy rosyjskich, którzy – szczególnie w przypadku niedoświadczonego wojska – widząc obrazy płonących pojazdów pancernych własnej armii mogą poczuć strach, co wpłynie na ich wartość na polu walki. Tak, tak – dezinformacja nie jest tylko bronią w rękach napastnika, już 8 lat temu podczas inwazji na Krym obie strony skwapliwie z niej korzystały.

Celem również Polacy

Skąd jednak duży poziom polskojęzycznych tweetów z nieprawdziwymi informacjami? Tutaj kluczem jest wzmożenie poczucia niepewności i zagrożenia, ale nie z strony najeźdźcy lecz obywateli Ukrainy. Stąd gra na anty-ukraińskich resentymentach, mająca – jak można zakładać – również wywołanie pośredniej presji na polskich władzach, by nie ingerować w żaden sposób w przebieg konfliktu z naszą wschodnią granicą.

Zastanawiacie się skąd bierze się dezinformacja i fałszywe wiadomości publikowane po polsku w mediach społecznościowych? Tu wnioski są bardzo interesujące, polecam świetną analizę Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych. Sam tylko wspomnę, iż – cytuję – „90% przeanalizowanych kont we wcześniejszym okresie uczestniczyło bezpośrednio w dystrybucji treści septycznych wobec szczepień lub je całkowicie negujących„. Wnioski można wyciągnąć samemu, co gorąco polecam.

Co robić?

Nie wierzyć a priori każdej wiadomości, szczególnie jeśli idealnie wpisuje się w nasze oczekiwania i wywołuje w nas emocje. Jeśli faktycznie chcemy wiedzieć, czy informacja jest prawdziwa, poszukać jej poparcia w innych mediach. Sprawdzać fakty. Nawet w bardzo prosty sposób – przeglądając odpowiedzi pod tweetem.

W cytowanym przypadku informacja o zestrzeleniu 6. rosyjskiego samolotu okazała się prawdziwa, jednak internauci szybko znaleźli to samo zdjęcie w zupełnie innym kontekście, wykonane w zupełnie innym kraju, wiele lat temu.

Upewnij się, że informacja jest prawdziwa przed podaniem jej dalej w mediach społecznościowych. Jeśli masz jakieś wątpliwości, wstrzymaj się.

A najlepiej po prostu pójść za dobrą radą koleżeństwa z ThreatLabsPl.

Jeśli macie jakieś sprawdzone źródła informacji, dot. konfliktu na Ukrainie – komentarze są do Waszej dyspozycji. Moderowane komentarze, w których nie ma miejsca na dezinformację.

Trzymaj się, Ukraino.

Udostępnij: Słaby weekend Polaków – przegrywali, grali krótko, nie podnosili się z ławki

Odpowiedzialny biznes

Są Czesi, są Słowacy, a gdzie są Polacy?

13 lipca 2012

Są Czesi, są Słowacy, a gdzie są Polacy?

Jadą szosą długą i krętą. W Polsce i we Francji w tym samym czasie. U nas małe (tygodniowe) Tour de Pologne z dość dużą, dobrze rozbuchaną reklamą. Nad Loarą i Sekwaną wielkie ściganie w Tour de France, do którego reklamy nie trzeba. W całym kolarskim rodeo nadchodzi nowa fala kolarstwa i to kolarze sąsiadujących z nami krajów zaczynają wieść prym. Nasi dalej pedałują w miejscu.

„Przecież to nie jest rower statyczny. To nie siłownia. To szosa, to plener” – chce się krzyczeć do naszych polskich kolarzy. Ktoś powie, „Przecież widać naszych na TdP. Rundy w Jeleniej Górze – Polacy aktywni. Rundy w Cieszynie, tym polskim i czeskim – kolejny raz nasi aktywni”. I cóż z tego? Etapowych zwycięstw brak, a tak wyglądająca „aktywność” ciągnie się latami. O końcowym zwycięstwie nie piszę, bo szkoda dokładać kolejnych zdań.

Zatrzymajmy się jeszcze przez moment przy wczorajszym Cieszynie. Z ust komentatora słyszałem chyba „dziesięciu” Polaków na ostatnich metrach, w wąskich cieszyńskich uliczkach. Wszyscy pretendenci do zwycięstwa. „Będzie polskie zwycięstwo! Wreszcie! Nareszcie! Czekamy tyle lat!” Ile? – Zadaję pytanie. Za chwilę będziemy liczyć w dekadach. A skoro meta w czeskim Cieszynie to pokazał się i wygrał Czech, Zdenek Stybar. Czekamy dalej. I poczekamy.

W „Wielkiej Pętli” w pierwszym tygodniu furorę zrobił Peter Sagan. Słowak jest wielkim objawieniem peletonu. W zeszłorocznym roku wygrał Tour de Pologne i głośno mówi się o nim w perspektywie nadchodzących Igrzysk Olimpijskich. Dodatkowo swoją klasę pokazuje w Alpach, gdzie ile może, pomaga swojemu liderowi w odniesieniu końcowego sukcesu.

Marne to pocieszenie, kiedy porównuje się polską sytuacje do francuskiego kolarstwa. Fakt, Francuzi też w swoim wielkim wyścigu nie mają swoich kolarzy. Dopiero teraz nadchodzi młodzież. Tylko, czy zawsze musimy oglądać się na kogoś?

Pozostało jeszcze do końca kilka etapów. Nie, nie jestem jasnowidzem, ale zrelacjonuję przebieg tych odcinków. Polacy będą aktywni, będą zabierać się w ucieczki, które likwidowane zostaną na kilkaset metrów przed metą. Żaden Polak nie wygra i podtrzymuję to zdanie również w tym roku. I tak do końca wyścigu. Broń Boże nie zniechęcam do podziwiania pięknych krajobrazów Polski. Wcześniej zawsze można włączyć tę transmisję z Francji i posłuchać komentatorów o pięknych zameczkach.

PS. W tekście nie wspominałem o Michale Kwiatkowskim. Nie chcę zapeszać.

Udostępnij: Są Czesi, są Słowacy, a gdzie są Polacy?

Odpowiedzialny biznes

Polska w światowej czołówce użytkowników social media

29 kwietnia 2011

Polska w światowej czołówce użytkowników social media

Monika napisała wczoraj o statystykach dotyczących dzieci w internecie, a ja mam dla Was dziś ciekawą wiadomość dotyczącą Polaków w ogóle. Wiecie, że jesteśmy drugim na całym świecie krajem z najwyższym odsetkiem osób korzystających z serwisów społecznościowych?

Z różnego rodzaju portali korzysta w Polsce 43% obywateli – tak wynika z badań Pew Research Center. W ogólnym rozrachunku wyprzedzają nas tylko Amerykanie (46%). Co prawda jeśli zestawimy liczbę użytkowników social media z ogólną liczbą internautów w danym kraju, to USA zostaje daleko za nami (56%, a u nas – uwaga – 74%), ale wtedy nagle wyprzedzają nas Rosjanie i Brazylijczycy (po 76%). Jakby na to nie patrzeć wychodzi, że mocno zszoszjalowane mamy społeczeństwo na tle pozostałych krajów. Co ciekawe, taka ikona technologicznego zaangażowania jak Japonia może się pochwalić tylko 24% użytkowników. Jak myślicie, z czego to wynika?

Dla zainteresowanych – raport możecie znaleźć tutaj. Jest w nim jeszcze parę innych fajnych informacji, także o rynku komórkowym. A tak przy okazji, wiecie, że fejsbukowy przycisk „Lubię to!” ma już/dopiero rok? Wyobraźcie sobie, że miesięcznie klika w niego ok. 250 mln osób. Swoją drogą, ciekawe ile z nich to Polacy?

Udostępnij: Polska w światowej czołówce użytkowników social media

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej