Film

Co obejrzeć w weekend? Lupin – król złodziei i seriali

22 stycznia 2021

Co obejrzeć w weekend? Lupin – król złodziei i seriali

W ostatnich miesiącach triumfy, pod kątem oglądalności, święcił „Gambit królowej”. Jednak wkrótce może zostać zdetronizowany! Teraz jest pora na „Lupina”. Poznajcie serial, w którym zakochał się świat.

Jest jednym z najpopularniejszych seriali Netflixa – najchętniej oglądanym w Polsce i nie tylko u nas. „Lupin” z Omarem Sy („Nietykalni”) w roli głównej to połączenie kryminału, komedii, kina akcji z… iluzją i miłością w tle. Będzie czarująco, jak to na dżentelmena przystało, tylko… pilnujcie swoich portfeli!

Po pierwsze literatura

Sama postać Arsena Lupina, czyli właśnie dżentelmena-włamywacza, stworzona została przez francuskiego pisarza Maurice’a Leblanca i wydana, jako powieść, w 1905 roku. Bohater w meloniku i pelerynie (jego znak rozpoznawczy), dzięki swojemu sprytowi i urokowi nieraz wychodził cało z opresji. Zyskał popularność nie tylko w swojej ojczyźnie – Francji. Książki o nim przetłumaczono na wiele języków. Powstawały też kolejne części jego przygód, które były już ekranizowane, ale jeszcze nie w takiej formie.

Serial „Lupin” można określić jako wariacja na temat słynnego bohatera, luźna adaptacja książki – przeniesiona w dzisiejsze czasy. Historia zainspirowana jest literackim oryginałem, jednak nie opowiada ona o Arsenie, tylko o jego czytelniku, który metody zaczerpnięte z książki wciela w swoje życie. A sama powieść Leblanca stała się dla niego praktycznym poradnikiem i wręcz świętością. Książką dostarcza mu pomysłów, rozwiązań problemów; cytuje ją, zna prawie na pamięć, czyta i analizuje wielokrotnie, a także przekazuje z pokolenia na pokolenie. Sentymentalny upominek od ojca wręcza własnemu synowi, jako lekturę obowiązkową. A wszystko to robi Assane Diop (Omar Sy) – współczesna wersja Lupina, jego wierny fan i naśladowca.

serial lupin w orange

Skradnie Wasze serca. Dosłownie

Assane Diop też jest włamywaczem i swoje kradzieże wykonuje w zaskakujący, pełen uroku (o ile można tak mówić o przestępstwie…) sposób. Z gracją, elegancko ubrany, z finezyjnymi pomysłami, będąc przy tym czarującym. Magiczne sztuczki też nie są mu obce. Do tego jest po prostu poczciwym facetem, któremu niezbyt się w życiu udało, więc tym bardziej mu kibicujemy. W dzieciństwie jego ojciec został niesłusznie o coś oskarżony i poniósł śmierć. Po latach jego dorosły syn – Assan – postanawia wyjaśnić dawną sprawę, oczyścić dobre imię taty i dać nauczkę tym, przez których cierpiała jego rodzina. Opracowuje więc plan kradzieży brylantowego naszyjnika, przechowywanego w jednym z najsłynniejszych muzeów – w Luwrze. To rozpoczyna serię zaskakujących wydarzeń. Jeśli moje streszczenie brzmiało zawile, to wiedzcie, że nie chce za dużo zdradzać, by nie psuć Wam przyjemności z oglądania i odkrywania kart, bo będzie się działo…

Najbardziej w serialu podobało mi się to, że jest to świetnie zrobiony, dopracowany w każdym calu, nieprzewidywalny, wielowątkowy i taki… barwny. Jest widowiskowy, kradzieże przypominają sztuczki na pokazach iluzjonistów, a w tle piękny Paryż. Nie jest to też typowy kryminał, nie jest mroczny, krwawy czy jak czasem bywa – wręcz męczący. Tutaj mamy lekkość i płynność w sposobie narracji, mamy też ciągłą akcję – retrospekcje, różne plany, trzeba być cały czas czujnym i nieźle główkować. I to jest właśnie wciągające.

Do tego mocną stroną serialu jest bohater – Omar Sy ma charyzmę i radość, która od niego wręcz bije. Z uśmiechem na twarzy przyglądamy się jego poczynaniom. A jako ciekawostkę dodam jeszcze, że aktor – w ramach akcji promującej serial, sam rozwieszał plakaty (z własną podobizną, reklamujące „Lupina”), na paryskich stacjach metra.

lupin orange love

Paryski szyk i styl

W ostatnich latach francuskie kino coraz bardziej było na topie. Ich komedie ponownie (po przerwie od filmów z Luis de Funes czy „Amelii”) podbijały zagraniczne kina. Teraz jest szansa, że serial znad Sekwany rozpocznie kolejny, nowy trend. Na razie pierwszy sezon zapewnia dużo akcji, rozrywki i niedosytu – w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Zanim to nastąpi warto sięgnąć po książki. Chociaż z nich nie dowiemy się co zrobi Assan, to możemy poznać tajemnice i metody prawdziwego Lupina, a także przypomnieć sobie literacki klasyk.

Serial „Lupin” obejrzycie mając pakiet telewizyjny w Orange Love z Netflixem. Warto w niego uzbroić się nim pojawi się kolejny sezon, bo naprawdę fajnie się to ogląda. I zanim znów będziemy jeździć po świecie i zwiedzać słynne muzea to już teraz możemy przenieść się do Francji – w zwariowaną, pełną przygód podróż. Nie zapomnijcie tylko melonika i peleryny.

 

Udostępnij: Co obejrzeć w weekend? Lupin – król złodziei i seriali

Film

Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

8 stycznia 2021

Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

Jeśli marzy Wam się prawdziwa zima i z niecierpliwością wyglądacie śniegu, zastanawiając się gdzie on jest i kiedy się pojawi, to włączcie te seriale. Tam wszystko znajdziecie. Zachwycicie się białym puchem, poczujcie mroźny klimat i w domowym cieple przenieście się do fascynujących krain skutych lodem. Piękna, prawdziwa zima i mroczne tajemnice to jest to.

 

Poznajcie moje „podium” – top 3 zimowe seriale, które idealnie sprawdzą do oglądania w najbliższym czasie. Najpierw Was zmrożą (i zastygniecie – niczym lodowe figury – przed  ekranem, nie mogąc się oderwać aż do ostatniego odcinka), a potem roztopią się Wasze serca – z miłości do tych historii czy bohaterów. Choć wcale nie będzie romantycznie, no może trochę, jednak powieje mrozem i mrocznymi tajemnicami. No, ale chociaż w taki sposób przypomnimy sobie czym jest śnieg i poczujemy zimową aurę.

Oglądajcie to koniecznie pod ciepłym kocem, z kubkiem gorącego napoju, bo te serialowe klimaty i burze śnieżne sprawią, że naprawdę poczujecie dreszcze!

 

„Trapped”/ „W pułapce” (1 i 2 sezon)

Serial kryminalny, w powolnym stylu skandynawskim, pokazujący nam piękną oraz dziką Islandię – krainę lodu, gdzie pośród kry… wyłowiono ludzkie ciało bez głowy. Trochę dosadnie zaczęłam, ale od razu spotykamy się ze zbrodnią, która poruszy małe górskie miasteczko i społeczność hodowców owiec, gdzie dotąd najgroźniejszym wydarzeniem były spadające lawiny śnieżne. Teraz jest jeszcze trup. Jego pojawienie się spowoduje lawinę wydarzeń – cofniemy się do przeszłości i pewnego pożaru, poznamy tajemnice emigrantów i prześledzimy kto i dlaczego przypłynął na wielkim promie oraz jakie sekrety skrywają mieszkańcy. Sprawą zajmują się lokalni policjanci – trio, którego nie sposób nie polubić. Jedyny problem można mieć z imionami bohaterów, oczywiście w języku islandzkim, których przewija się bardzo dużo. W przypadku nordyckich nazw, trudnych w wymowie, nie sposób jest spamiętać wszystkich. Z początku to trochę utrudnia odbiór, ale spokojnie, przy drugim sezonie już pamiętamy, że np. córka głównego śledczego ma na imię Þórhildur, a jego zawodowa partnerka, badająca sprawę, ma na nazwisko Kristjánsdóttir.

Serial wciąga od pierwszych minut, a nawet od czołówki, która jest piękna. Jak przy większości seriali korzystam z opcji pominięcia wstępów, tak tutaj zawsze się nim zachwycałam. Muzyka, zdjęcia, obraz islandzkiej natury w połączeniu z mapą… ludzkiego ciała i obrazem zbrodni pozostaje w pamięci na długo, jak taki artystyczny performance. Do tego sama Islandia i ten klimat – aż  chce się spakować plecaki i ruszyć w tamtym kierunku podróż. A na razie, w okresie, gdy nie oddalamy się za daleko od domu – pozostaje nam obejrzeć ten serial. Naprawdę dobry, nastrojowy kryminał opowiedziany w spokojnej (choć nie nużącej) narracji, gdzie napięcie buduje się powoli i stopniowo. Druga część to już inna sprawa o podłożu polityczno-ekologicznym, ale nie zabraknie tam wielu wątków, w tym też polskich akcentów.

Serial znajduje się na platformie Netflix – dostępnej jako dodatkowa usługa w pakietach z telewizją w Orange Love.

seriale zima netflix orange w pulapce

 

„Wataha” (3 sezony)

To jest jeden z najlepszych polskich seriali, bezapelacyjny lider zeszłorocznego zestawienia oglądalności w HBO i HBO GO. Tak jak niektórzy mówią, że marzą, by rzucić wszystko i udać się w Bieszczady, tak dzięki tej produkcji przeniesiemy się właśnie w te obszary polskich gór i lasów. Temat jest dodatkowo ciekawy, bo opowiada o pracy straży granicznej, która musi zmierzyć się z przemytnikami, przestępstwami czy zabójstwami. Tak jak o lekarzach, policjantach, żołnierzach, prawnikach czy detektywach powstawało już wiele filmów, tak tu jest coś nowego, innego, fascynującego. Do tego mamy barwne, świetnie zagrane postaci, rodzime krajobrazy (przenosimy się teraz w zaśnieżone góry – marzenie!), a także frajdę z odkrywania tajników nieznanego i niebezpiecznego zawodu. Oglądamy to zza różnych granic – polskiej, słowackiej, ukraińskiej – obserwując odmiennych bohaterów – pracowników różnego szczebla, ich rodziny, lokalnych gangsterów, przedsiębiorców, obcokrajowców czy nielegalnych imigrantów próbujących wkroczyć na teren naszego kraju.

W pierwszej części „Watahy” udajemy się na imprezę straży granicznej, gdzie w leśniczówce kilkoro pracowników wspólnie świętuje. Gdy jeden z nich wychodzi na moment na dwór i otrzymuje podejrzanego smsa, w tym samym czasie w budynku dochodzi do wybuchu. Giną wszyscy, będący w środku. Ocalałym jest Wiktor Rebrow (Leszek Lichota), który w zamachu traci swoich przyjaciół i ukochaną dziewczynę. Podejrzenia spadają jednak na tego, który przeżył. Dlaczego on i tylko on? Rebrow musi udowodnić swoją niewinność, wyjaśnić co się stało i znaleźć, a może nawet ukarać sprawców. Nie będzie to łatwe, gdy po piętach depcze mu ambitna warszawska prokurator Iga Dobosz (Aleksandra Popławska). Nikt jednak nie zna tak Bieszczad, ich szlaków i tajemnic, jak Rebrow. A po drodze odkryje wielki przekręt na międzynarodową skalę, co sprawi, że wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje…

wataha w orange tv

„Ku jezioru” (1 sezon)

Nie ma chyba serialu, który jest bardziej na czasie, niż ten. Zima i dziwny wirus, która nagle dziesiątkuje Rosję. Rozpoczyna się tajemnicza pandemia, błyskawicznie rozprzestrzeniająca się, której ofiary zarażają się przez kontakt ze sobą, a na skutek choroby umierają. Brzmi znajomo? Tu jednak twórcy poszli o krok dalej. Chorzy z czasem zaczynają przypominać zombie (choć w przeciwieństwie do nich są śmiertelni), a świat wygląda coraz bardziej jak po postapokaliptycznej zagładzie. Ludzie uciekają z Moskwy i okolic, by oddalić się od szerzącej się zarazy, a policja chce blokować masowe wysiedlenia i tłumić zamieszki. Ludziom brakuje jedzenia, oszczędności, lekarstw. Zaczyna się panika i chaos – jest więc coraz więcej napadów, zabójstw i chorych. Bohaterowie – dwie rodziny żyjące po sąsiedzku, postanawiają razem uciec ku tytułowemu jezioru, gdzie pośród lasów i pustkowia znajduje się domek seniora rodu. To jedyna szansa na schronienie i odcięcie się od cywilizacji, ale żeby tam dotrzeć, czeka ich trudna droga przez ośnieżone lasy, zamarznięte wody i opustoszałe (czy aby na pewno?) wsie. Taki wyścig, by przetrwać.

Jest tu bardzo „rosyjsko”. Zarówno patrząc na otoczenie, krajobrazy – wyglądające  niczym tereny Syberii, jak i na ludzką mentalność i charakterystyczny typ kinematografii. Jest ona inna niż typowo europejska czy amerykańska. Kto nie miał styczności z rosyjskimi filmami – polecam, jako wręcz ciekawostkę kulturową, a kto widział już kilka takich produkcji, ten wie, czego można się mniej więcej spodziewać. Choć może być i tak nieprzewidywalnie. Serial odważnie mówi o tematach tabu, bywają sceny przaśne, przerysowane, mocno zakrapiane bimbrem, pokazujące brutalność w bardzo realistyczny sposób. A część bohaterów to nowobogackie cwaniaki ubrane w futra, złoto i z kałasznikowami w dłoniach. Mimo to w zepsutym i zarażonym świecie, znajdzie się miejsce też na odrobinę miłości czy subtelności, dobrą muzykę i zachwycające zdjęcia.

„Ku jezioru” jest serialową mieszanką wybuchową (dramat, horror, fantastyka apokaliptyczna i postapo) – trochę takim koktajlem Mołotowa i nieraz, za sprawą pomysłów twórców czujemy, że nasz mózg może eksplodować… Ale to dodaje temu obrazowi kolorytu, pikanterii i tego, że jak już weszliśmy w ten śnieżny leśny survival, to nie chcemy z niego wyjść. Jak zahipnotyzowani podążamy coraz dalej, mimo mrozów czy lęku. Jesteśmy zaintrygowani tym, co znajduje się nad tytułowym jeziorem. Co tam będzie?

Dodam jeszcze tylko, że po jednym sezonie jest spora szansa, że Netflix szykuje ciąg dalszy swojej oryginalnej, rosyjskiej produkcji.

zimowe seriale w telewizji orange

Wszystkie zdjęcia w tekście pochodzą z materiałów prasowych

Mam nadzieję, że też wzbudziłam w Was choć odrobinę zaciekawienia, śnieżnego sentymentu i pragnienia obejrzenia tych produkcji. A jeśli je widzieliście – jak Wam się podobają? Jakie jeszcze zimowe seriale, a może filmy polecacie?

 

 

Udostępnij: Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej