Film

Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

8 stycznia 2021

Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

Jeśli marzy Wam się prawdziwa zima i z niecierpliwością wyglądacie śniegu, zastanawiając się gdzie on jest i kiedy się pojawi, to włączcie te seriale. Tam wszystko znajdziecie. Zachwycicie się białym puchem, poczujcie mroźny klimat i w domowym cieple przenieście się do fascynujących krain skutych lodem. Piękna, prawdziwa zima i mroczne tajemnice to jest to.

 

Poznajcie moje „podium” – top 3 zimowe seriale, które idealnie sprawdzą do oglądania w najbliższym czasie. Najpierw Was zmrożą (i zastygniecie – niczym lodowe figury – przed  ekranem, nie mogąc się oderwać aż do ostatniego odcinka), a potem roztopią się Wasze serca – z miłości do tych historii czy bohaterów. Choć wcale nie będzie romantycznie, no może trochę, jednak powieje mrozem i mrocznymi tajemnicami. No, ale chociaż w taki sposób przypomnimy sobie czym jest śnieg i poczujemy zimową aurę.

Oglądajcie to koniecznie pod ciepłym kocem, z kubkiem gorącego napoju, bo te serialowe klimaty i burze śnieżne sprawią, że naprawdę poczujecie dreszcze!

 

„Trapped”/ „W pułapce” (1 i 2 sezon)

Serial kryminalny, w powolnym stylu skandynawskim, pokazujący nam piękną oraz dziką Islandię – krainę lodu, gdzie pośród kry… wyłowiono ludzkie ciało bez głowy. Trochę dosadnie zaczęłam, ale od razu spotykamy się ze zbrodnią, która poruszy małe górskie miasteczko i społeczność hodowców owiec, gdzie dotąd najgroźniejszym wydarzeniem były spadające lawiny śnieżne. Teraz jest jeszcze trup. Jego pojawienie się spowoduje lawinę wydarzeń – cofniemy się do przeszłości i pewnego pożaru, poznamy tajemnice emigrantów i prześledzimy kto i dlaczego przypłynął na wielkim promie oraz jakie sekrety skrywają mieszkańcy. Sprawą zajmują się lokalni policjanci – trio, którego nie sposób nie polubić. Jedyny problem można mieć z imionami bohaterów, oczywiście w języku islandzkim, których przewija się bardzo dużo. W przypadku nordyckich nazw, trudnych w wymowie, nie sposób jest spamiętać wszystkich. Z początku to trochę utrudnia odbiór, ale spokojnie, przy drugim sezonie już pamiętamy, że np. córka głównego śledczego ma na imię Þórhildur, a jego zawodowa partnerka, badająca sprawę, ma na nazwisko Kristjánsdóttir.

Serial wciąga od pierwszych minut, a nawet od czołówki, która jest piękna. Jak przy większości seriali korzystam z opcji pominięcia wstępów, tak tutaj zawsze się nim zachwycałam. Muzyka, zdjęcia, obraz islandzkiej natury w połączeniu z mapą… ludzkiego ciała i obrazem zbrodni pozostaje w pamięci na długo, jak taki artystyczny performance. Do tego sama Islandia i ten klimat – aż  chce się spakować plecaki i ruszyć w tamtym kierunku podróż. A na razie, w okresie, gdy nie oddalamy się za daleko od domu – pozostaje nam obejrzeć ten serial. Naprawdę dobry, nastrojowy kryminał opowiedziany w spokojnej (choć nie nużącej) narracji, gdzie napięcie buduje się powoli i stopniowo. Druga część to już inna sprawa o podłożu polityczno-ekologicznym, ale nie zabraknie tam wielu wątków, w tym też polskich akcentów.

Serial znajduje się na platformie Netflix – dostępnej jako dodatkowa usługa w pakietach z telewizją w Orange Love.

seriale zima netflix orange w pulapce

 

„Wataha” (3 sezony)

To jest jeden z najlepszych polskich seriali, bezapelacyjny lider zeszłorocznego zestawienia oglądalności w HBO i HBO GO. Tak jak niektórzy mówią, że marzą, by rzucić wszystko i udać się w Bieszczady, tak dzięki tej produkcji przeniesiemy się właśnie w te obszary polskich gór i lasów. Temat jest dodatkowo ciekawy, bo opowiada o pracy straży granicznej, która musi zmierzyć się z przemytnikami, przestępstwami czy zabójstwami. Tak jak o lekarzach, policjantach, żołnierzach, prawnikach czy detektywach powstawało już wiele filmów, tak tu jest coś nowego, innego, fascynującego. Do tego mamy barwne, świetnie zagrane postaci, rodzime krajobrazy (przenosimy się teraz w zaśnieżone góry – marzenie!), a także frajdę z odkrywania tajników nieznanego i niebezpiecznego zawodu. Oglądamy to zza różnych granic – polskiej, słowackiej, ukraińskiej – obserwując odmiennych bohaterów – pracowników różnego szczebla, ich rodziny, lokalnych gangsterów, przedsiębiorców, obcokrajowców czy nielegalnych imigrantów próbujących wkroczyć na teren naszego kraju.

W pierwszej części „Watahy” udajemy się na imprezę straży granicznej, gdzie w leśniczówce kilkoro pracowników wspólnie świętuje. Gdy jeden z nich wychodzi na moment na dwór i otrzymuje podejrzanego smsa, w tym samym czasie w budynku dochodzi do wybuchu. Giną wszyscy, będący w środku. Ocalałym jest Wiktor Rebrow (Leszek Lichota), który w zamachu traci swoich przyjaciół i ukochaną dziewczynę. Podejrzenia spadają jednak na tego, który przeżył. Dlaczego on i tylko on? Rebrow musi udowodnić swoją niewinność, wyjaśnić co się stało i znaleźć, a może nawet ukarać sprawców. Nie będzie to łatwe, gdy po piętach depcze mu ambitna warszawska prokurator Iga Dobosz (Aleksandra Popławska). Nikt jednak nie zna tak Bieszczad, ich szlaków i tajemnic, jak Rebrow. A po drodze odkryje wielki przekręt na międzynarodową skalę, co sprawi, że wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje…

wataha w orange tv

„Ku jezioru” (1 sezon)

Nie ma chyba serialu, który jest bardziej na czasie, niż ten. Zima i dziwny wirus, która nagle dziesiątkuje Rosję. Rozpoczyna się tajemnicza pandemia, błyskawicznie rozprzestrzeniająca się, której ofiary zarażają się przez kontakt ze sobą, a na skutek choroby umierają. Brzmi znajomo? Tu jednak twórcy poszli o krok dalej. Chorzy z czasem zaczynają przypominać zombie (choć w przeciwieństwie do nich są śmiertelni), a świat wygląda coraz bardziej jak po postapokaliptycznej zagładzie. Ludzie uciekają z Moskwy i okolic, by oddalić się od szerzącej się zarazy, a policja chce blokować masowe wysiedlenia i tłumić zamieszki. Ludziom brakuje jedzenia, oszczędności, lekarstw. Zaczyna się panika i chaos – jest więc coraz więcej napadów, zabójstw i chorych. Bohaterowie – dwie rodziny żyjące po sąsiedzku, postanawiają razem uciec ku tytułowemu jezioru, gdzie pośród lasów i pustkowia znajduje się domek seniora rodu. To jedyna szansa na schronienie i odcięcie się od cywilizacji, ale żeby tam dotrzeć, czeka ich trudna droga przez ośnieżone lasy, zamarznięte wody i opustoszałe (czy aby na pewno?) wsie. Taki wyścig, by przetrwać.

Jest tu bardzo „rosyjsko”. Zarówno patrząc na otoczenie, krajobrazy – wyglądające  niczym tereny Syberii, jak i na ludzką mentalność i charakterystyczny typ kinematografii. Jest ona inna niż typowo europejska czy amerykańska. Kto nie miał styczności z rosyjskimi filmami – polecam, jako wręcz ciekawostkę kulturową, a kto widział już kilka takich produkcji, ten wie, czego można się mniej więcej spodziewać. Choć może być i tak nieprzewidywalnie. Serial odważnie mówi o tematach tabu, bywają sceny przaśne, przerysowane, mocno zakrapiane bimbrem, pokazujące brutalność w bardzo realistyczny sposób. A część bohaterów to nowobogackie cwaniaki ubrane w futra, złoto i z kałasznikowami w dłoniach. Mimo to w zepsutym i zarażonym świecie, znajdzie się miejsce też na odrobinę miłości czy subtelności, dobrą muzykę i zachwycające zdjęcia.

„Ku jezioru” jest serialową mieszanką wybuchową (dramat, horror, fantastyka apokaliptyczna i postapo) – trochę takim koktajlem Mołotowa i nieraz, za sprawą pomysłów twórców czujemy, że nasz mózg może eksplodować… Ale to dodaje temu obrazowi kolorytu, pikanterii i tego, że jak już weszliśmy w ten śnieżny leśny survival, to nie chcemy z niego wyjść. Jak zahipnotyzowani podążamy coraz dalej, mimo mrozów czy lęku. Jesteśmy zaintrygowani tym, co znajduje się nad tytułowym jeziorem. Co tam będzie?

Dodam jeszcze tylko, że po jednym sezonie jest spora szansa, że Netflix szykuje ciąg dalszy swojej oryginalnej, rosyjskiej produkcji.

zimowe seriale w telewizji orange

Wszystkie zdjęcia w tekście pochodzą z materiałów prasowych

Mam nadzieję, że też wzbudziłam w Was choć odrobinę zaciekawienia, śnieżnego sentymentu i pragnienia obejrzenia tych produkcji. A jeśli je widzieliście – jak Wam się podobają? Jakie jeszcze zimowe seriale, a może filmy polecacie?

 

 

Udostępnij: Co obejrzeć w weekend? Najlepsze zimowe seriale pełne śniegu!

Film

Co obejrzeć w weekend? Szach i mat – „Gambit królowej” wygrywa

6 listopada 2020

Co obejrzeć w weekend? Szach i mat – „Gambit królowej” wygrywa

Dziś mój pierwszy wpis, w pełni filmowy, więc na wstępie powiem kilka słów o sobie, a potem zarekomenduję Wam serial, który w ostatnim czasie rozłożył mnie na łopatki – „Gambit królowej”.

Od kina wszystko się zaczyna

Dlaczego wybrałam tematykę związaną z filmami? Rozpoczynając moją pracę z Orange, a stało się to niedawno, przeglądałam różne usługi, produkty, jakie są do dyspozycji klientów i zapoznawałam się z tematem. Jako kinomaniaczka zwróciłam uwagę na bogatą ofertę Telewizji Orange. Nie piszę tego jako PR-owiec, zachwalający własny produkt, ale po prostu z przyjemnością buszowałam po kanałach i patrzyłam, jakie filmy można obejrzeć. Dostępne są różne pakiety w Orange Love, w których można korzystać m.in. z opcji filmów na VOD, z programów takich jak Canal+, z usługi Video Pass z dostępem do platformy Netflix, a i od niedawna z HBO GO. Po prostu bajka.

Jednak przy takiej ilości kanałów telewizyjnych i premier, można długo zastanawiać się nad tym co obejrzeć albo – co gorsza – przegapić filmowe perełki. Postanowiłam więc co piątek (kiedy zwykle też sama szukam co obejrzeć w weekend) przeglądać ciekawe filmy, seriale, robić recenzje, zestawienia czy rankingi. Tak, by ułatwić i uprzyjemnić Wam poruszanie się w tej dżungli kanałów domowego kina i pokazać, jak wiele fascynujących rzeczy tu znajdziecie.

Jest też jesień, zbliża się zima, nie odpuszcza nas pandemia, zamykają się kina więc te długie, chłodne wieczory spędzamy w domu. Dlatego, dla własnego bezpieczeństwa, schowajmy się pod koc z kubkiem gorącej herbaty, kawy czy co kto woli (miłośnicy klimatów hygge mogą też zapalić nastrojowe świeczki), z laptopem na kolanach, telefonem w ręku lub tradycyjnie przed telewizorem i… postawmy na filmową terapię. Śmiejmy się, wzruszajmy, zadbajmy o swoje dobre samopoczucie i zrelaksujmy się przy dobrym kinie. Aż sama się rozmarzyłam na myśl o tym. Pora więc przejść do konkretów. Co warto obejrzeć w najbliższym czasie, w ten weekend?

Może część z Was już widziała, a może komuś tylko przemknął na ekranie ten tytuł lub obił się o uszy, bo jest o nim ostatnio bardzo głośno. Chodzi o „Gambit królowej”. Zainteresowałam się nim, gdy wyświetlił mi się w czołówce najchętniej oglądanych filmów na Netflixie. Pozycja w tzw. topce nie zawsze oznacza jednak, że jest to coś naprawdę dobrego. Przeczytałam więc o nim więcej. A gdy zobaczyłam, że w amerykańskim serialu gra Marcin Dorociński, mój ulubiony polski aktor, i jego nazwisko było wymieniane w czołówce – z ciekawości wcisnęłam na pilocie magiczny przycisk „play”. I mnie zaszachowało, tzn. zaczarowało…

gambit królowej w orangeZdjęcie: materiały prasowe

Królowa i król czerni i bieli

Serial przenosi nas do Ameryki końca lat 50., do momentu, gdy do sierocińca trafia tajemnicza, rudowłosa ośmiolatka – Beth Harmon (Isla Johnston). Dziewczynka przypadkiem odkrywa, że w piwnicach budynku woźny gra w szachy. Zafascynowana nieznaną czarno-białą planszówką prosi mężczyznę, by nauczył ją zasad. Okazuje się, że sierota jest genialnym dzieckiem, które może pokonać nawet najlepszych szachistów. Jednak każde zwycięstwo ma swoją cenę… A zamiast słodkiego przyjmuje gorzki smak alkoholu i zielonych pigułek (nie mylić z niebieskimi i czerwonymi z „Matrixa”). W przypadku ostatnich lekarstw – narkotyczne halucynacje, jakie miewa bohaterka po proszkach, choć zabrzmi to kontrowersyjnie, są naprawdę pięknie zobrazowane na ekranie. A my, wciągnięci w tę mroczną rozgrywkę, obserwujemy, jak rośnie bohaterka i rozwija się jej kariera. Nastoletnią i dorosłą Harmon gra Anya Taylor-Joy („Emma”, „Split”, „Glass”). 24-letnia Amerykanka występowała już w filmach, jednak ten serial może być dla niej przełomowy. Co tu dużo mówić – jest niesamowita i rozpływają się nad nią światowe media.

gambit krolowej video passZdjęcie: materiały prasowe

W ogóle atutem „Gambit królowej” (stworzonego przez duet: Scott Frank i Allan Scott) są postaci. Nawet te drugoplanowe – każda z nich, charakterystyczna i charyzmatyczna, jest dopracowana przez aktorów i zapada w pamięć widzom. Choć nie pojawiają się tu głośne, hollywoodzkie nazwiska – występują tu artyści, tacy jak: Harry Melling (znany m.in. z postaci Dudley’a Dursley’a z kinowej wersji „Harry’ego Pottera” czy z „Czekając na barbarzyńców” – listopadowej nowości w Orange VOD), Thomas Brodie-Sangster (bohater trylogii „Więzień labiryntu”), czy Bill Camp (mający na swoim koncie występ w oscarowym „Birdmanie” i „Jokerze”).

Z zagranicznych nazwisk pojawia się w końcu i on – Marcin Dorociński. Wcielił się w rosyjskiego szach-mistrza Vasily’a Borgova (taka pisownia ze względu na anglojęzyczny przekład), najlepszego gracza na świecie. Jaką rolę odegra on w życiu Beth Harmon? Bardzo istotną, ale więcej nie zdradzę.  Mogę dodać, że gdy pojawiał się na ekranie – z klasą, swoim spokojem i poker face, poczułam dumę. Dorociński nie pierwszy raz gra w zagranicznych filmach (można go było zobaczyć m. in. w: duńskich „Małżeńskich porachunkach” czy międzynarodowych koprodukcjach „Operacja Anthropoid”, „Kobieta, która pragnęła mężczyzny” itd.). Są to coraz większe i ciekawsze projekty. Po występie w „Gambicie” śmiało mógłby zagrać czarny charakter w kolejnym filmie o Jamesie Bondzie, u boku Toma Hardy’ego, który na ten moment typowany jest na nowego agenta 007. Tak więc chociażby i dla polskich akcentów (choć innych powodów jest dużo więcej) warto obejrzeć ten serial.

Telewizja orange gambit dorocinski

Dodam jeszcze, że „Gambit królowej” powstał na podstawie książki (o tym samym tytule; z 1983 roku) Waltera Tevisa. Ekranizację zamknięto w 7 odcinkach. Jest to akurat dobra ilość do obejrzenia na weekend – na 2-3 dni. I chociaż nieraz można usłyszeć, że szachy są nudnym sportem, szczególnie do obserwowania, tutaj przekonacie się jak bardzo będzie to wciągający seans, jakże oryginalny i pięknie sfilmowany. A czym jest tytułowy „gambit”? To jedna ze strategii otwarcia nowej partii szachów, w której poświęca się własnego pionka w zamian za uzyskanie lepszej pozycji na planszy. Dlatego warto poświęcić swój czas na ten mini-serial i zyskać emocjonującą roz(g)rywkę na arcy-mistrzowskim poziomie.

Jeśli widzieliście już lub obejrzycie „Gambit królowej” – napiszcie w komentarzach, jak Wam się podobał. Jak go oceniacie?

A jeżeli nie macie jeszcze dostępu do Netflixa i chcielibyście to nadrobić – więcej szczegółów znajdziecie tutaj.

Dla tych, którzy już mają Orange VOD, i czują filmowy niedosyt – polecam też filmy za 1 zł, idealne na domowy maraton filmowy. Tym akcentem życzę Wam miłych seansów!
Szach i mat.

Udostępnij: Co obejrzeć w weekend? Szach i mat – „Gambit królowej” wygrywa

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej