Odpowiedzialny biznes

Soczi 2014, Kraków 20..?

8 kwietnia 2013

Soczi 2014, Kraków 20..?

Za oknem wszystko wskazuje, że idzie wiosna. Chyba idzie, a przynajmniej daje znaki. Przedłużyła się coś ta zima, ale patrząc pod kątem polskich, sportowych sukcesów to takiej zimy nie mieliśmy.

Takie sukcesy trzeba wymieniać szeroką ławą. Złoto dla Kamila Stocha (Kamil, jeszcze raz przepraszam, ale nie wierzyłem), brąz drużyny skoczków, srebro Justyny Kowalczyk (do tego Kryształowa Kula i zwycięstwo w Tour de Ski), srebro Krysi Pałki, brąz Moniki Chojnisz (obie biathlonistki), brąz panczenistów (Zbigniew Bródka wygrał Puchar Świata). Wszystko to na arenach mistrzostw Świata.

Dlatego zaczynamy dmuchać mroźny balon i pozytywnie nastrajamy się przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi, które odbędą się w Soczi. Obiekty nasi sportowcy zdążyli poznać na próbach przedolimpijskich. Zbigniew Bródka mówił, że lodowisko to ultranowoczesny obiekt. I w tym miejscu zapraszam Was jeszcze raz na polskie salony…

Właśnie, w ostatnim czasie o zimowych igrzyskach olimpijskich w naszym kraju mówi się głośno po przez samą organizację imprezy. Padają hasła „Kraków 2022, 2026, 2030… 2094… itd.” Pomóc mają Słowacy, chociaż na wstępie powstają problemy. Niby papirologia olimpijska nakazuje, że organizatorem musi być jedno miasto. Nie może być jak w przypadku mistrzostw Europy w piłeczkę, gdzie siły połączyliśmy z Ukrainą. Skoro tak, ustalono, że będzie Kraków.

Oczywiście na wstępie zadaje sobie pytanie (jak chyba każdy?), co my ludziom chcemy pokazać? Skocznia? W Zakopanem – stoi. W Wiśle też oddali. Trasy? W Szklarskiej jak ratrakiem przejadą to może się jakiś szlak wykreuje. Czy to światowy poziom na biegi i biathlon? Wątpię. Narciarstwo alpejskie oddamy Słowakom, bo u nas do tematu nie ma co nawet podchodzić. I ponoć chcemy im jeszcze „podarować” turniej hokejowy. Chłopy z Cracovii natrudzili się, aby wywalczyć mistrzostwo kraju (skarbiec drużyny ponoć pusty), a tu nawet to z Krakowa chcą zabrać. Co w takim razie powstanie w Grodzie Kraka? Tor dla panczenistów? Tak, tor. Tylko, co z obiektem w dalszej perspektywie? Czy najlepsi panczeniści okupują Kraków? Zbigniew Bródka pochodzi z łowickich Domaniewic. Choć jak sam wspominał, trenuje w całej Europie. Do Krakowa będzie miał bliżej. Jeśli tor ma podzielić los toru kolarskiego z Pruszkowa (ponoć pierwszy obiekt w pełni przystosowany do igrzysk), bądź też sanczkowy tor z Sarajewa (poniżej zdjęcie) to może przeznaczmy te pieniążki na inny cel.

/media/2/f/a/b/0/7b02a67fa71c0b5367de6f2e9f318444e58.jpg

Na koniec infrastruktura. Krótko. Każdy, kto jechał „zakopianką” z Krakowa do stolicy Tatr, wie na jakim poziomie stoi ten temat.

Udostępnij: Soczi 2014, Kraków 20..?

Odpowiedzialny biznes

Nie do ogarnięcia! Brąz skoczków, srebro Kowalczyk!

2 marca 2013

Nie do ogarnięcia! Brąz skoczków, srebro Kowalczyk!

Ależ długo wpatrywałem się w ekran, gdy głos komentatorów już dawno zamilkł! Osiem dziesiątych punktu zabrakło Polakom do podium na Mistrzostwach Świata! Trener Łukasz Kruczek obniżył świeżo upieczonemu indywidualnemu mistrzowi – Kamilowi Stochowi – belkę startową. Mimo to lider naszej reprezentacji osiągnął 130 metrów, dostał dodatkowe punkty za wiatr, za krótszy rozbieg i wyprowadził zespół na prowadzenie. Tuż po nim skakał Niemiec Freitag – bliżej od Stocha o pół metra, ale wystarczyło do zepchnięcia Polaków z podium. Drugie miejsce zajęli Norwegowie, zwyciężyli Austriacy. Gorzka pigułka.

Kilkanaście minut później Facebook eksplodował, a portale internetowe pospiesznie poprawiały nagłówki. Mamy brąz! Źle policzono punkty Bardalowi! Norwegia spadła na czwarte miejsce. Dawid Kubacki jeszcze przed zakończeniem konkursy w wypowiedzi dla TVP przyznał, że drużyna była świadoma tego, że należała do grona faworytów. Nikt się jednak nie spinał, każdy miał skoczyć na miarę swoich możliwości, „normalnie”.

Rano w programie „Dzień dobry TVN” rodzice Kamila Stocha dzielili się radością po indywidualnym sukcesie syna i prosili kibiców, by nie obarczać go nadmierną presją. Tymczasem wieczorem skok Kamila decydował o ewentualnym sukcesie lub niepowodzeniu Polaków – trudno sobie wyobrazić bardziej stresujące okoliczności. Piotr Żyła, niezłomnie entuzjastyczny, prognozował przed ostatnią serią, że Kamil Stoch jest w stanie dać Polsce podium. Po lądowaniu radość, kilka chwil później niedowierzanie. Porażka. Porażka, która przepoczwarzyła się w sukces. – Sędziowie policzyli punkty Norwegowi Bardalowi, jakby skakał o dwie belki niżej, niż w rzeczywistości. Odebrane punkty zdecydowały o medalu dla nas – tłumaczył po zawodach trener Kruczek. Adam Małysz w wywiadzie dla naTemat.pl tak podsumował drogę szkoleniowca polskiej drużyny. – Sukces, do którego idzie się po takiej nierównej, trudnej drodze, smakuje zdecydowanie lepiej. Na początku Łukasz dostał na głowę kubeł zimnej wody, ale dał radę i dziś ma wielkie powody do dumy – powiedział Małysz.

Przedsmak możliwości drużyny mieliśmy w Zakopanem, gdzie Polacy do ostatnich skoków walczyli o zwycięstwo. Drugie miejsce – do niedawna niewyobrażalne – przyjęto z niedosytem. Po początku sezonu, w którym nasza drużyna pląsała się gdzieś w ogonie, gdy nie mógł odnaleźć się Stoch, zarzuty spływały w kierunku trenera, po trudnościach z przystosowaniem się do nowych strojów, przyszły sukcesy. Mamy mistrza świata w konkursie indywidualnym, mamy brąz w drużynie! Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Piotr Żyła wskoczyli na podium.

A to wszystko tuż po sukcesie Justyny Kowalczyk! Polka zdobyła srebrny medal w biegu na 30 km stylem klasycznym. Pewnie, pozostaje ogromny niedosyt po tym, jak przewróciła się w sprincie. Oczywiście, nie udało się stanąć na podium w biegu łączonym na 15 km. Nawet po zdobyciu srebrnego medalu bardzo niezadowolony był trener polskiej biegaczki, Aleksander Wierietielny. – Pracowały ręce, pracowały nogi, ale głowa zawiodła – mówił rozgoryczony trener na antenie TVP. Pamiętajmy jednak, że to już siódmy medal mistrzostw świata w karierze Polki.

Justyna Kowalczyk dała do zrozumienia, że narty Norweżek były lepiej przygotowane. W wywiadzie dla sport.pl powiedziała: – W torach robiła się taka wata, którą liderka musiała zebrać i przecierała w ten sposób trasę. Dlatego nikt nie chciał biec z przodu, było widać jak się zatrzymywałyśmy, która pójdzie pierwsza. Pięć-sześć kilometrów przed metą wiedziałam, że jak dowiozę dziewczyny na finisz, to będzie mi ciężko. Starałam się, starałam, ale dowiozłam jedną – opowiadała Kowalczyk. Choć długo prowadziła i próbowała uciekać, na fniszu dała się wyprzedzić Marit Bjoergen.

Jakby tego było mało, Anna Rogowska zajęła drugie miejsce w skoku o tyczce na Mistrzostwach Europy w Goeteborgu, a Katarzyna Broniatowska zdobyła brąz w biegu na 1500 metrów. A jeszcze polscy piłkarze dali popis w ligach zagranicznych, ale o tym szerzej w poniedziałek.

Udostępnij: Nie do ogarnięcia! Brąz skoczków, srebro Kowalczyk!

Odpowiedzialny biznes

Noc polarna

22 listopada 2010

Noc polarna

Ja wiem, że Błaszczykowski tym razem walnął pudło stulecia (ale to dobrze, że w Niemczech, a nie dla Polski), a Polska i bez pudła na 71 miejscu w rankingu FIFA (pomiędzy Uganą a Beninem), ale dziś nie o tym.

Jak jest zima to musi być zimno – tekst z Misia chyba znają wszyscy. Ale nie wszyscy wiedzą, że w Polsce w sportach zimowych niewiele brakuje by na kilka miesięcy co roku zapadała u nas noc polarna. Na razie jeszcze dwa słońce świecą – jedno już lekko wypalone czyli Adam Małysz, a drugie w pełni gorejące – Justyna Kowalczyk. Ale to jak dla mnie zdecydowanie za mało.

Polska to jeden z kilkunastu najzimniejszych krajów świata. Chłodniej jest tylko w  Skandynawii, Kanadzie, Rosji i może w Pribałtyce. Z geograficznego punktu widzenia powinniśmy być więc zimową – sportową potęgą, a jesteśmy Kopciuszkiem. Coś tu nie gra. Adam Małysz od swojego pamiętnego objawienia w sezonie 2000/2001 jest jedynym Polakiem, który liczy się na skoczni. A przecież mamy boom na ten sport jak nigdzie indziej (po 10 milionów widzów w TV, pełne skocznie kibiców, odpowiednia pogoda, sponsorzy, ponoć młodzi utalentowani skoczkowie,  pieniądze, a więc też pieniądze na najlepszych trenerów i innych członków sztabu szkoleniowego). Mamy więc wszystko co potrzeba do osiągniecia sukcesu, ale gdy pozostawimy na boku Adama Małysza ponosimy tu same klęski.

Mamy więc zadanie dla Polskiego Związku Narciarskiego, bo skoro nie wykorzysta chyba kończącej się już powoli Małyszomanii to może stracić ta jedyną szansę na budowę potęgi tego sportu. A jak zmarnuje się szansę w skokach to łatwo zmarnować kolejne szanse. A że można odnieść i to zbiorowy sukces na kanwie jednego wybitnego zawodnika pokazuje dość odległy od skoków narciarskich, ale jednak sport. To żużel i sylwetka Tomasza Golloba, czyli dla miłśsników czarnego sportu  – takiego Adama Małysza. Gollob podobnie jak Małysz powoli zbliża się do końca kariery, ale może spokojnie odchodzić bo zawodników, choć nie na swoją miarę, ale całkiem dobrych można już w Polsce znaleźć i bez niego żużel raczej nie będzie na wymarciu, a skoki bez Małysza, a i owszem

Udostępnij: Noc polarna

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej