Odpowiedzialny biznes

GP w Toruniu

29 sierpnia 2011

GP w Toruniu

Pierwszy Tomasz Gollob, za nim Rune Holta i Jarosław Hampel – trzej białoczerwoni na podium po raz pierwszy w historii Grand Prix – tak było rok temu na toruńskiej Motoarenie. Nic dziwnego, że w tym roku apetyty kibiców były olbrzymie. W Toruniu czyłem się jak w Gelsenkirchen w 2006 roku podczas MŚ przed meczem z Ekwadorem. Wszyscy czekają na zwycięstwo i wszyscy są przekonani, że je odniesiemy. Nikt nie pamiętał o tym że Gollob występuje z kontuzją nogi a Rune Holta (Norweg z polskim paszportemj), tak naprawdę powinien udać się na salę operacyjną, a nie na tor wyścigowy. Po prawdzie kontuzje przed tym GP nie dotyczyły tylko Polaków, ale choćby Emila Sajfutdinowa.

Na torze jednak nic nie wskazywało, na to, że może być źle. Przede wszystkim Gollob i Hampel błyszczeli i nawet jak spóźniali start, to nigdy nie przyjeżdżali na tym miejscu, na którym zaczynali wyścig. Wszystko było dobrze, aż do ostatniego wirażu 17 biegu, kiedy na Tomka najechał Rosjanin Artiom Łaguta. Fakt, że po interwencji lekarzy Gollob sam zszedł do bosku, ale być może świeże obrażenia zadecydowały, że swój półfinał i to zdecydowanie przegrał wraz z Rune Holtą. W finale mieliśmy tylko Jarosława Hampela. Zwycięzca Grand Prix Skandynawii, mimo ogłuszajacego dopingu musiał uznać wyższość Szweda Jonssona. Na szczęścied dla Jarka w finale nie było lidera klasyfikacji generalnej, Amerykanina Grega Hancocka, do którego Hampel odrobił tym samym 5 punktów.

Przed nami jeszcze trzy starty, najbliższy w Vojens i jedno chyba mamy już ostatecznie przesądzone. Gollob tytułu nie obroni, ale szanse na tytuł cały czas zachowuje Hampel i to teraz na nim skoncentrowane będą oczy wszystkich fanów speedwaya.

Udostępnij: GP w Toruniu

Odpowiedzialny biznes

Latający cyrk Tomasza Golloba

20 czerwca 2010

Latający cyrk Tomasza Golloba

Nie jestem tak dużym fanem żuzla, jak piłki nożnej, ale kilka razy na Grand Prix byłem. I powiem szczerze, że to taki „nudny” sport, gdzie jeździ kupa facetów z różnych krajów i kontynetów, a i tak zawsze zwycięża Tomasz Gollob  – POLSKA. Albo coś w tym jest, albo podczas tych chyba czterech zawodów, na których byłem mam wyjątkowego farta. Ale w minioną sobotę w Toruniu to nie był już fart.

Najwyższe miejsce na podium  – Tomasz Gollob, POLSKA; stopień niżej na podium – Rune Holta, POLSKA;  trzecie miejsce – Jarosław Hampel, POLSKA. Wynik Grand Prix na żużlu w Toruniu, którego chyba nikt z ponad 15 000 polskich kibiców się nie spodziewał. Zwłaszcza, że to pierwszy taki sukces w historii żużla, gdzie jeszcze nigdy trzech zawodników z jednego kraju nie stanęlo na podium obok siebie. To tak jakby Turniej Czterech Skoczni wygrał Adam Małysz, przed Kamilem Stochem i Krzysztofem Miętusem lub braci Kliczko pokonaliby Adamek z Gołotą, a Wałujełowi dołożyłby Sosnowski.

Te ostatnie porównania są tak prawdopodobne, jak wygrana Polski w ME 2012. Tym bardziej cieszy, że mamy polski sport, w którym to inni nie mogą zrozumieć skąd taka dominacja Polaków w speedwayu. Bo ci, którzy oglądali to na żywo na stadionie, albo w telewizji nie mieli watpliwości, że Polacy w sobotę raczej latali, jak Anakin w pierwszej części Gwiezdnych Wojen, a pozostali jeździli na bardziej przyziemnych, tradycyjnych sprzętach.

I to sobie myślę, 15 tysięcy szczęśliwych polskich kibiców od rana do rana bawiących się w Toruniu, nowoczesny stadion, nawet piwo na nim sprzedają i nikt się nie bije, do tego pokazy sztucznych ogni na koniec, muzyka, parady motockli i do tego trzech Polaków na pudle. Szkoda, że pewien inny sport organizacją i sukcesami Polaków na razie jest o kilka lat świetlnych.

Udostępnij: Latający cyrk Tomasza Golloba

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej