Odpowiedzialny biznes

Zabieram zabawki do innej piaskownicy

23 września 2013

Zabieram zabawki do innej piaskownicy

Nie jestem tak dużym fanem żuzla, jak piłki nożnej, ale kilka razy na Grand Prix byłem. I powiem szczerze, że to taki „nudny” sport, gdzie jeździ kupa facetów z różnych krajów i kontynetów, a i tak zawsze zwycięża Tomasz Gollob  – POLSKA. Albo coś w tym jest, albo podczas tych chyba czterech zawodów, na których byłem mam wyjątkowego farta. Ale w minioną sobotę w Toruniu to nie był już fart.

Najwyższe miejsce na podium  – Tomasz Gollob, POLSKA; stopień niżej na podium – Rune Holta, POLSKA;  trzecie miejsce – Jarosław Hampel, POLSKA. Wynik Grand Prix na żużlu w Toruniu, którego chyba nikt z ponad 15 000 polskich kibiców się nie spodziewał. Zwłaszcza, że to pierwszy taki sukces w historii żużla, gdzie jeszcze nigdy trzech zawodników z jednego kraju nie stanęlo na podium obok siebie. To tak jakby Turniej Czterech Skoczni wygrał Adam Małysz, przed Kamilem Stochem i Krzysztofem Miętusem lub braci Kliczko pokonaliby Adamek z Gołotą, a Wałujełowi dołożyłby Sosnowski.

Te ostatnie porównania są tak prawdopodobne, jak wygrana Polski w ME 2012. Tym bardziej cieszy, że mamy polski sport, w którym to inni nie mogą zrozumieć skąd taka dominacja Polaków w speedwayu. Bo ci, którzy oglądali to na żywo na stadionie, albo w telewizji nie mieli watpliwości, że Polacy w sobotę raczej latali, jak Anakin w pierwszej części Gwiezdnych Wojen, a pozostali jeździli na bardziej przyziemnych, tradycyjnych sprzętach.

I to sobie myślę, 15 tysięcy szczęśliwych polskich kibiców od rana do rana bawiących się w Toruniu, nowoczesny stadion, nawet piwo na nim sprzedają i nikt się nie bije, do tego pokazy sztucznych ogni na koniec, muzyka, parady motockli i do tego trzech Polaków na pudle. Szkoda, że pewien inny sport organizacją i sukcesami Polaków na razie jest o kilka lat świetlnych.

Udostępnij: Zabieram zabawki do innej piaskownicy

Odpowiedzialny biznes

W Europie piłka – w Polsce speedway

12 kwietnia 2013

W Europie piłka – w Polsce speedway

Połączmy dwie różne dycypliny w jednym wpisie. W Europie mamy losowanie półfinałów piłkarskich pucharów, a w kraju miłośnicy żużla wreszcie doczekają się w weekend startu najlepszej na świecie ligi czyli żużlowej Ekstraliigi. W Lidze Mistrzów mamy dwa pojedynki hiszpańsko-niemieckie. Barcelona zagra z Bayernem a Real z BVB. W Lidze Europejskiej mamy pojedynek Turków (Fenerbahce Stambuł) i Portugalczyków (Benfica Lizbona), a Szwajcarzy (FC Basel) i znów trafiają na drużynę z Anglii (Chelsea Londyn).

Ciesze się, że półfinały w Lidze Mistrzów nie będą wewnętrznymi pojedynkami niemieckimi i hiszpańskimi. Stawiam też, że w Finale zobaczymy kolejny pojedynek niemiecko-hiszpański i na gorąco dla mnie będzie to mecz Real – Bayern. Ciekawe co Wy na to? W Lidze Europejskiej stawiam w ciemno na Chelsea i chyba jednak na Benficę. Zobaczę na ile się pomyliłem.

Piłka nożna zmierza ku rozgrywkom finałowym a dla fanów Speedweya zaczyna się wreszcie Ekstraliga. Już w niedziele mecze w Częstochowie, Gnieźnie, Toruniu, Tarnowie i Gorzowie. Teraz pytanie czy o mistrzostwo powalczy Falubaz z Jarkiem Hampelem w składzie, czy uda się obronić tytuł Unii Tarnów już bez Grega Hancocka. A może Unibax Toruń z Tomaszem Gollobem i najpiękniejszą polską areną cieszyć się będzie z tytułu mistrza 2013. A wiec zaczynamy zużlową zabawę.

Udostępnij: W Europie piłka – w Polsce speedway

Odpowiedzialny biznes

Orkiestra pod batutą Golloba

8 października 2012

Orkiestra pod batutą Golloba

Chris Holder żużlowym mistrzem świata. Australia, sportowo zawsze kojarzyła mi się z surfingiem czy też z windsurfingiem. W styczniu z tenisem, w marcu z Grand Prix Formuły 1, ale z żużlem?

Poza sportem, słowo „Australia” kojarzy mi się z Sydney Opera House. Nasz wielki żużlowy kompozytor, Tomasz Gollob, poza „pudłem”. Najgorsze miejsce dla sportowca. Ale Pan Tomasz i tak jest ikoną żużla. To żużlowy Michael Schumacher! Ba, to żużlowy Moniuszko! Od 1995 na torach indywidualnych mistrzostw świata. Niejeden rzuciłby to wszystko w diabły jak w „Diabłach z Loudun” Krzysztofa Pendereckiego. Ale nie Pan Tomasz, który codziennie i nieustannie wsłuchuje się warkot silnika. Basy muszą być odpowiednie, wysokie dźwięki na poziomie. Nic nie może fałszować. Pan Tomasz przez tyle lat to słyszy. Dobieranie śrubek, nakrętek, zębatek, łańcuchów jest jak strojenie skrzypiec, wiolonczel, kontrabasów przed każdym wielkim występem. I tony kartek, spisanych pomiarów, ocen nawierzchni. To nuty, rzecz, która prowadzi do sukcesu. Wszystko to oczywiście pod batutą jego wielkich umiejętności.

Nawet przez chwilę nie chce przestać. Chce dalej komponować swoje sukcesy dla publiczności. Nie szkoda mu słuchu, który może stracić niczym Jan Sebastian Bach w wieku 50 lat. Pragnie dalej zapisywać sterty kartek w notatniku i na pięciolinii telemetrii. W przerwie żużlowej spróbuje przy innej publiczności. Przy tej motocrossowej. I wcale się jej nie obawia. Akustyka sprzętu trochę inna, ale Pan Tomasz jest osłuchany.

Udostępnij: Orkiestra pod batutą Golloba

Odpowiedzialny biznes

GP w Toruniu

29 sierpnia 2011

GP w Toruniu

Pierwszy Tomasz Gollob, za nim Rune Holta i Jarosław Hampel – trzej białoczerwoni na podium po raz pierwszy w historii Grand Prix – tak było rok temu na toruńskiej Motoarenie. Nic dziwnego, że w tym roku apetyty kibiców były olbrzymie. W Toruniu czyłem się jak w Gelsenkirchen w 2006 roku podczas MŚ przed meczem z Ekwadorem. Wszyscy czekają na zwycięstwo i wszyscy są przekonani, że je odniesiemy. Nikt nie pamiętał o tym że Gollob występuje z kontuzją nogi a Rune Holta (Norweg z polskim paszportemj), tak naprawdę powinien udać się na salę operacyjną, a nie na tor wyścigowy. Po prawdzie kontuzje przed tym GP nie dotyczyły tylko Polaków, ale choćby Emila Sajfutdinowa.

Na torze jednak nic nie wskazywało, na to, że może być źle. Przede wszystkim Gollob i Hampel błyszczeli i nawet jak spóźniali start, to nigdy nie przyjeżdżali na tym miejscu, na którym zaczynali wyścig. Wszystko było dobrze, aż do ostatniego wirażu 17 biegu, kiedy na Tomka najechał Rosjanin Artiom Łaguta. Fakt, że po interwencji lekarzy Gollob sam zszedł do bosku, ale być może świeże obrażenia zadecydowały, że swój półfinał i to zdecydowanie przegrał wraz z Rune Holtą. W finale mieliśmy tylko Jarosława Hampela. Zwycięzca Grand Prix Skandynawii, mimo ogłuszajacego dopingu musiał uznać wyższość Szweda Jonssona. Na szczęścied dla Jarka w finale nie było lidera klasyfikacji generalnej, Amerykanina Grega Hancocka, do którego Hampel odrobił tym samym 5 punktów.

Przed nami jeszcze trzy starty, najbliższy w Vojens i jedno chyba mamy już ostatecznie przesądzone. Gollob tytułu nie obroni, ale szanse na tytuł cały czas zachowuje Hampel i to teraz na nim skoncentrowane będą oczy wszystkich fanów speedwaya.

Udostępnij: GP w Toruniu

Odpowiedzialny biznes

Czarna radośc i czarna rozpacz

18 lipca 2011

Czarna radośc i czarna rozpacz

Dwa lata temu Leszno, rok temu duńskie Vojens i teraz Gorzów. Po raz kolejny udowodniliśmy, że czarny sport ma biało-czerwone barwy. Polacy po raz trzeci z rzędu (a po raz piąty w historii) zostali drużynowymi mistrzami świata. Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Krzysztof Kasprzak, Piotr Protasiewicz i Janusz Kołodziej w sumie zdobyli 51 punktów, a najwięcej oczywiście obecny mistrz świata. Teraz zwłaszcza przed Gollobem znacznie trudniejsze zadanie – obrony tytułu indywidualnego mistrza świata., a przed Jarosławem Hampelem obrona tytułu wicemistrza. Na razie w klasyfikacji generalnej Gollob jest drugi ale traci do Grega Hancocka (USA) 22 oczka, a Hampel na czwartym miejscu traci do trzeciego Chrisa Holdera (Australia) już tylko cztery punkty. Piąty Nicki Pedersen (Dania) ma jednak tyle samo punktów co Hampel a Jason Crump (Australia) ma do nich tylko trzy oczka straty. Pozostaje więc banalne stwierdzenie, że wszystko może się zdarzyć, nawet powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu Polaków w Toruniu, kiedy pierwszy raz w historii na pudle znalazło się trzech zawodników białoczerwonych. Tegoroczne GP w Toruniu już za miesiąc.

W Polsce w weekend rządził czarny sport. Za oceanem na Copa America zagościła natomiast czarna rozpacz. Brazylia i Argentyna za burtą. Jak patrzy się na Canarinios to chciałoby się powiedzieć „bo strzelać to trzeba umieć”. Brazylijczycy nie potrafili Paragwajowi strzelić bramlki nie tylko przez 120 minut gry, ale również nie wbli żadnego karnego, a to już jest trzeba przyznać”sztuka” choć w najgorszym wydaniu. Takiej Brazylii z przyjemnością za występ już dziękujemy i cieszymy sie, że nie obroni tytułu. Na karnych polegli też Argentyńczycy choć tu nie strzelił tylko Tevez. To jednak wystarczyło, by odwiedczny rywal upokorzył albicelestes na ich stadionie.

I tu taka mała nauczka dla nas, że gospodarzom nie ściany pomagają, ale najwyżej sędziowie, i nie w Euriopie czy Ameryce Południowej tylko w Korei Południowej. A najbliższy piłkarski turniej jest w Polsce więc na sędziów nie liczmy (na szczęście) a w ściany nie wierzmy. Zagramy tak jak potrafimy i bez pomocy jak będziemy potrafić, to pokonamy europejskie odpowiedniki Brazylii czy Argentyny. A jak nie to będzie jak zawsze.

Udostępnij: Czarna radośc i czarna rozpacz

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej