Po raz pierwszy od wielu lat startowe ogłoszenie Open’er Festival Powered by Orange to nie tylko potwierdzenie oczekiwanego headlinera, ale także przedstawienie dwóch innych wykonawców, którzy w dniach 3-6 lipca 2019 wystąpią w Gdyni.
TRAVIS SCOTT
Te historię zacznijmy opowiadać od 2012 roku. Wtedy Travis Scott podpisał profesjonalny kontrakt z wytwórnią płytową, zostawiając za sobą nieśmiałe początki w rapowych składach i tułacze życie w L.A. Tak rozpoczęła się też jedna z najważniejszych i najbardziej spektakularnych karier amerykańskiego hip-hopu ostatniej dekady. Każdy kolejny album, singiel, projekt Travisa Scotta przybliżał go do tego, co wydarzyło się kilka miesięcy temu wraz z premierą jego trzeciego albumu zatytułowanego „ASTROWORLD”. Ten hołd oddany nieczynnemu parkowi rozrywki w jego rodzinnym Houston stał się punktem wyjścia dla najciekawszej rapowej (a może już nawet około-rapowej) płyty tego roku, zostawiając w tyle produkcje innych gigantów sceny, by wymienić tylko Drake’a, Kanye czy Migosów. Bo choć trzeci album Scotta nie zbliżył się do sprzedażowego rekordu Drake’a (swoją drogą obaj spotkali się w utworze „Sicko Mode”) to jego rozmach przewyższa dwupłytowe dzieło Kanadyjczyka a i wpływ na współczesną kulturę jest nie bez znaczenia. Wśród gości jest i wspomniany Drizzy, i grający na harmonijce ustnej Stevie Wonder, śpiewający The Weeknd, James Blake oraz Frank Ocean czy wreszcie Tame Impala, dotychczas raczej nie kojarzeni z hip-hopowymi produkcjami. Autorem zdjęcia okładkowego został ceniony fotograf-celebryta David LaChapelle a klip do singla „Stop Trying to Be God” wyreżyserował Dave Meyers, będący w tej dziedzinie prawdziwą ikoną. „Think Big” to jedno, ale „ASTROWORLD” nie obroniłby się, gdyby nie jego wartość muzyczna, a po kilku miesiącach jakie minęły od premiery albumu sytuacja jest jasna – Travis nagrał znakomity album. Choć karuzela muzycznych podsumowań 2018 roku jeszcze się nie rozkręciła, to spodziewamy się, że „ASTROWORLD” będzie na wszystkich listach bardzo wysoko, jako jedna z najciekawszych płyt ostatnich 12 miesięcy. Zasłużenie przynosząc swojemu twórcy popularność, której nie trzeba mierzyć za pomocą jego celebryckich kontaktów rodzinnych. Latem przyszłego roku, kiedy „ASTROWORLD” zbliży się do pierwszej rocznicy swojego wydania, Travis Scott triumfalnie przejedzie przez Europę, dając swój show także w Polsce, oczywiście na Orange Main Stage, raz na zawsze kończąc nam wszystkim facebookową zabawę p.t. „Dajcie wreszcie Travisa!”.
THE 1975
Listopad to od wielu lat miesiąc, w którym mają kumulować się najważniejsze muzyczne premiery roku. Koniunkturę napędzają święta, podsumowania i sezon wręczenia nagród – płyty, ukazujące się jesienią mają większe szansę, by zostać zapamiętanymi i kupionymi przez rzesze fanów. The 1975 wykorzystają ten trend do cna – premiera ich najnowszego albumu była przekładana kilka razy, aż ostateczny termin wyznaczono na piątek, 30 listopada. Tym samym brytyjski kwartet nie tylko zgłosi swój akces do wyścigu, ale też zamknie listę najważniejszych premier 2018 roku. Po ukazaniu się „A Brief Inquiry to Online Relationships” można skupić się wyłącznie na kolędach. A trochę bardziej serio – trzeci album Brytyjczyków to dziś jedna z najbardziej oczekiwanych premier z pogranicza popu, indie rocka, elektroniki albo w skrócie – po prostu dobrych piosenek, które Matthew Healy potrafi pisać, jak nikt inny w swoim pokoleniu. Od maja, kiedy stało się jasne, że The 1975 mają plan opublikowania nowego albumu, poznaliśmy pięć utworów – „"Give Yourself a Try", "Love It If We Made It", "TooTimeTooTimeTooTime", "Sincerity Is Scary" i "It's Not Living (If It's Not with You)". Uwagę przykuwał zwłaszcza „Love It If We Made It” z teledyskiem, który nazwano „ błyskotliwą wizja życia w 2018”. To zaledwie 1/3 nowej płyty, i prawdopodobnie tylko część muzyki, jaką The 1975 nagrali na potrzeby okresu nazywanego przez nich samych jako „Music For Cars” . Podobno kolejny album ukaże się na wiosnę 2019, co oznacza jeszcze więcej materiału przed ich koncertem na Open’erze.
GRETA VAN FLEET
Greta Van Fleet założyło czterech młodych muzyków - bracia bliźniacy Josh (wokal) i Jake Kiszka, ich młodszy brat Sam i długoletni przyjaciel rodziny Danny Wagner. Wszyscy pochodzą z maleńkiej osady Frankenmuth, Michigan znanej z rodzinnych obiadów i największego na świecie sklepu bożonarodzeniowego. Od dobrych kilku miesięcy cała czwórka może mieć poczucie, że Święta trwają cały czas, bo bez dwóch zdań Greta Van Fleet mają teraz swój moment! Josh, Jake, Sam i Danny zostali wychowani na obszernych kolekcjach winylowych swoich rodziców. I to one pomogły stworzyć im mieszankę, jaką zachwycają publiczność na całym świecie: hybrydę rock'n'roll, bluesa i soulu. Ubiegły rok, pierwszy w historii Grety Van Fleet jako profesjonalnego zespołu był szaloną jazdą wyprzedanych koncertów w Ameryce Północnej i Europie; świetnej prasy; słów uznania od innych artystów, poczynając od Eltona Johna, a na Justinie Bieberze kończąc; milionów odtworzeń na YouTube i Spotify; a co najważniejsze – nawiązania niezwykłego kontaktu z fanami, który każdy z ich kolejnych występów czynili wyprzedanym. Głód czystego rock’n’rolla jest tak wielki, że szczere, surowe brzmienie Grety Van Fleet, odnalazło drogę do fanów w ultra krótkim czasie. 15 sierpnia tego roku zespół wydał zupełnie nowy singiel "When The Curtain Falls", który w zaledwie trzy tygodnie zgromadził ponad 10 milionów streamów i milion wyświetleń przy towarzyszącym mu teledysku. Nagranie stało się ostateczną zapowiedzią wydanego miesiąc temu debiutanckiego albumu „Anthem of the Peaceful Army”. Przesłanie Grety Van Fleet znane jest od lat 60-tych, czyli okresu, z którego Greta Van Fleet prawdopodobnie została teleportowana - "pokój, miłość i jedność", a ich wspólnym celem jest sprawienie, by ludzie opuszczający ich koncerty czuli się ożywieni, pobudzeni i szczęśliwi, a swoje uczucia przenosili na innych.