Pamiętam ostatnią, wspólną konferencję prasową z Netią na temat LLU. Od tej pory upłynął szmat czasu i nie zawsze było przyjemnie. Zdarzały się ostre kłótnie i medialne bon moty. Zrywanie rozmów i spektakularne zwroty akcji. Normalne, że konkurenci nie muszą się kochać, walczą przecież o klientów i pieniądze, ale czasami bardziej opłacalna od wojny jest współpraca. Dlatego cieszę się, że jeszcze przed świętami dojdzie do podpisania porozumienia, które będzie regulowało współistnienie obydwu firm. Jestem przekonany, że to otworzy nowy rozdział na rynku telekomunikacyjnym, tak samo jak wcześniejsze porozumienie z UKE. Kiedy przed chwilą zasięgałem języka, w miłej atmosferze były doszlifowywane ostatnie zapisy. Jak dla mnie, jeśli porozumienie zostanie podpisane 22 grudnia, to telekomunikacyjną liczbą roku nie będzie słynne 29 (groszy), tylko 22. Dlaczego? Bo 22 października podpisaliśmy porozumienie z UKE, a 2 miesiące później z Netią. Moim zdaniem dla całego rynku telekomunikacyjnego to ważniejsze wydarzenia, chociaż jak sądzę dla klientów bezdyskusyjnym faworytem będzie jednak liczba 29. Cóż nie po raz pierwszy punkt widzenia zależy od punku siedzenia.
Raczej niezauważenie przeszedł ostateczny wyrok w chyba najważniejszej sprawie sportowej w ostatnich latach. Maciej Żurawski, były reprezentant Polski przegrał toczący się od lat proces z Telekomunikacją Polską, Głównym Sponsorem Piłkarskiej Reprezentacji Polski. Proces dotyczył wykorzystania jego wizerunku przez TP.
Dlaczego to takie ważne. A dlatego, że wizerunek reprezentantów w danej dyscyplinie, jest często najważniejszym, a w niektórych przypadkach niemal jedynym wartościowym dobrem sprzedawanym sponsorom przez związki sportowe. Gdyby związki sportowe byłyby pozbawione tego prawa czyli wykorzystania wizerunku sportowca (ale tylko jako reprezentanta kraju z przysłowiowym orzełkiem na piersi, a nie jako osoby prywatnej), znaczna część sponsorów by odeszła, a pozostali drastycznie obcieliby swoje fundusze. Wyrok więc z zadowoleniem przyjęły chyba wszystkie organizacje sportowe w Polsce.
A teraz powstaje pytanie kto jest najbardziej zawiedziony. Żurawski, Kosowski (który również wytoczył podobny proces) - raczej nie. Dlaczego? Żurawski, nawet krótko po złożeniu pozwu twierdził, że jego ta sprawa nie interesuje, on się na prawie nie zna i znać nie chce i we wszystkim odsyłał do swojego managera Damiana Raciniewskiego. I to właśnie jest najbardziej przegrany człowiek tych blisko czteroletnich zmagań.
O sprawie można by pisać długo, ale ja na koniec mam tylko takie pytanie, które pewnie pozostanie bez odpowiedzi. Czy za wszystkie koszta tej sprawy zapłaci Raciniewski, czy też niedoszły reformator polskiej piłki i ten kamyczek wrzuci do ogródka Żurawskiego.
W poniedziałek po raz trzeci rozdano nagrody Liderom Filantropii. Mimo kryzysu polskie firmy nadal część swoich zysków przekazują na cele społeczne (tak deklaruje 80% firm) - w roku 2008 odliczyły od podatku darowizny na kwotę 290 mln złotych.
Dlaczego to robią? Wielu szefów mówi, że angażują się społecznie z potrzeby serca, że czują się w obowiązku pomagać. Rzadko usłyszymy jasną odpowiedź, że firma też ma z tego zysk – buduje dobre relacje ze swoim otoczeniem społecznym, zaufanie klientów, dobry wizerunek, zaangażowanie pracowników. Takie odpowiedzi są u nas niepopularne.
Gdy spytamy Polaków, jak oceniają działania społeczne firm, odpowiadają z rezerwą, że firmy robią to dla rozgłosu (73%). Z kolei na pytanie, czy firmy powinny takie działania prowadzić - 93% odpowiada, że oczywiście tak, że mogłoby robić jeszcze więcej. Błędne koło.
Tymczasem jedno drugiego nie wyklucza. Najlepsze programy społeczne to te, w których zyskują wszyscy – biznes, organizacja charytatywna, społeczeństwo, pracownicy. Działalność społeczna biznesu jest najbardziej skuteczna, jeśli przyjmuje postać działań długofalowych, systemowych, a nie realizowana jest tylko pod wpływem chwili, z potrzeby serca. Do serca dodać trzeba trochę rozumu...