Jeśli byliście już na blogu Wojtka Jabczyńskiego to wiecie, że dziś w ofercie Orange (Business Everywhere oraz Orange Free) pojawił się pierwszy komputer zwany ultrabookiem. Trudno jest nie witać tych urządzeń z zaciekawieniem oraz pewnymi nadziejami. W mojej ocenie (i ku pewnemu mojemu rozczarowaniu) istniejące do tej pory konstrukcje i komputery miały albo zadanie być wydajnymi albo naprawdę łatwo przenośnymi (nie, nie mam na myśli ludzi targających ciężkie torby z laptopami). Testowane przeze mnie rozwiązania miały albo problemy z długością działania albo wydajnościowe. Dotyczyło to również przegrzwającego się i działającego na pół gwizdka od momentu przegrzania MacBook Air.
Dlatego, moim zdaniem, panowanie w dziedzinie podręcznych i łatwo przenośnych "portali do świata multimediów" miały szansę przejąć tablety. Choć część wysokiej jakości multimediów musiała zostać dostosowana do systemów mobilnych kontrolujących świat tabletów, to jednak z obsługą wielu formatów radzą sobie one całkiem przyzwoicie. Mają jednak jedną wielką wadę - są urządzeniami pozwalającymi raczej na konsumpcję niż tworzenie treści. Gdybym ten tekst miał napisać na tablecie, jednocześnie sprawdzając zewnętrzne źródła informacji i wyszukując ciekawe przykłady filmów do ewentualnego udostępnienia - pewnie poddałbym się już dawno temu i poszedł przeglądać co nowego na engadget. No i te ich systemy będące w prostej linii kuzynami systemów z urządzeń typu smartphone - wciąż jeszcze bardziej "telefoniczne"niż "komputerowe" - co dość zgrabnie nauczyli się obchodzić niektorzy producenci aplikacji. Sądziłem do niedawna, że szala jednak będzie się przechylać w stronę rozwoju tabletów. Z zainteresowaniem śledziłem doniesienia o takich ciekawostkach jak sekretny projekt Microsoft - Courier Tablet (zobacz film) czy Dell Inspiron Duo (mialem okazję się bawić i pomysł oceniam dość wysoko). Sądziłem, że świat pójdzie w stronę stacji dokujących dla tabletów, zawierających dodatkowe rozszerzenia - baterię, klawiaturę oraz wyjście monitorowe i mysz. A po odłączeniu dostawalibyśmy regularny tablet, być może z wersją przenośną dodatkowego modułu bateria+klawiatura.
Ultrabooki to niespodziewany kontratak ze świata komputerów i laptopów. Oczywiście atak zaplanowany i przeprowadzony z siedziby Intela (zobacz prezentacje dedykowanego procesora). Ale cóż w tym złego. Ultrabooki to zupełnie odmienne podejście. Urządzenia tak samo poręczne bo podobne rozmiarami. Oferujące podobne lub lepsze parametry wydajnościowe (oraz porty wej/wyj oraz rozszerzeń). No i przede wszystkim oferujące znany wszystkim posiadaczom pecetów "customer experience". Czyli możliwość włączenia się w ten mobilny nurt bez konieczności przesiadania się na jakieś "plastry miodu". Oczywiście ich słabym punktem jest fakt, że do działania potrzebują odrobiny miejsca oraz punktu podparcia aby otworzyć i oprzeć klawiaturę. Ale kto choć raz próbował przeczytać mobilną wersję jakiegoś tygodnika na tablecie, stojąc w trzęsącym się, rzucającym na boki i zatłoczonym autobusie miejskim - ten wie, że przewaga tabletów jest naprawdę pozorna. No i macie do dyspozycji prawdziwą klawiaturę (nawet wyspową jak w naszym ASUS ZENBOOK UX21E) - więc jeśli się zgadzacie albo nie zgadzacie, możecie od razu kliknąć na "Wyślij komentarz" i dać mi o tym znać.
Posiadaczy tabletów pewnie i tak nie przekonam i pewnie będą oni w jakimś stopniu mieli rację - bo ultrabooki i tablety to zupełnie różne urządzenia, które będą musiały jakoś nauczyć się żyć obok siebie w naszym coraz bardziej skomputeryzowanym świecie.