Kiedy pierwszy raz okrążałem Przylądek z kolegami na Warcie –Polpharmie, warunki były bardzo ciężkie. Siła wiatru sięgała końca skali, zaś trzy doby wcześniej, na podejściu do Hornu, mieliśmy sztorm i kilkunastometrowe fale.
Wtedy nie zastanawiałem się jak to by było żeglować pod wiatr, chociaż takie chwile są.. człowiek ogląda się za siebie i dziękuje Opatrzności ,że żegluje z wiatrem.
Ta sama fala, tylko pod wiatr, na katamaranie powoduje nieprawdopodobne wstrząsy. Obydwa pływaki niejednocześnie wpadają pod falę, co powoduje dziwne drgania kadłubów . Bardzo ważne jest kontrolowanie prędkości katamaranu. Już na W-P odkryliśmy, że zbyt duża prędkość pod wiatr może spowodować niszczenie techniczne łódki.
Technika żeglowania bez przedniego żagla, który "wciska" kadłuby pod wodę, nieco pomaga, ale nie za dużo.. Dlatego wielokadłubowiec to wyzwanie.
Powodzenie okrążenia Przylądka pod wiatr w ogromnej mierze zależy od pogody .
Trudnością największą jest "opanowanie" niezwykłej dynamiki jej zmian w tym rejonie..
Ten Przylądek to taki K-2 zimą..
Czy będzie mi dane??
Mocno w to wierzę… Ale trzymajcie kciuki!
Roman