Mamy technologię goal line, chorągiewki sędziów liniowych wysyłają sygnał do głównego, wszyscy arbitrzy się za sobą komunikują, a ten najważniejszy ma nawet magiczny spray do wyznaczania, gdzie ma stać mur. I co z tego? Nic. Sepp Blatter, szef FIFA, walcząc o poparcie w kolejnych wyborach, już przebąkuje o wprowadzeniu analiz nagrań wideo, a nawet snuje wizję rozgrywek międzyplanetarnych. Futbol jednak jeszcze długo nie oderwie się od Ziemi - i dosłownie, i w przenośni. Dlaczego? Bo decyzje podejmuje człowiek i obojętnie, czy zostanie przekupiony, czy zwyczajnie się pomyli, zawsze może podjąć decyzję złą.
Można by pomyśleć, że w takim razie nic nie jest w stanie doprowadzić do sytuacji, w której o losach meczu decydują fakty. To jednak nieprawda. Cały świat widział - i każdy Brazylijczyk też - że nie było faulu. Wystarczyłoby, żeby Fred się podniósł, uśmiechnął i wytłumaczył sędziemu, że nic nie było. Za taką postawę powinni go szanować koledzy, kibice i rywale. Nie ma jednak w dzisiejszym futbolu takiego przeświadczenia, że zwycięstwo ma wartość, gdy jest odniesione czysto. Piłkę trzeba do bramki wepchnąć choćby ręką, choćby po spreparowanej jedenastce. Kibice wrzeszczą z radości, tańczą do rana, piłkarze klepią się po plecach.
Panowie, tej bramki nie było!
Jesteśmy w punkcie zero. Gigantyczne pieniądze ogłupiły sport, zbudowały jego rangę i jednocześnie odarły z wartości. Sędzia gwizdnął, nie ma dyskusji, innym razem pomyli się na naszą niekorzyść. Nie ma co się przyznawać, że Chorwat grał czysto. Oglądamy wydmuszkę, iluzję i jeszcze się nią zachwycamy. Czy ktoś by dziś wychwalał Neymara, gdyby ten podszedł do karnego i podał piłkę bramkarzowi, aby zadość uczynić Chorwatom? Być może tak – gdyby zdążył później strzelić zwycięską bramkę. Wtedy media zbudowały by mu nieskazitelny wizerunek, w zapomnienie poszedłby jego cios łokciem w Modricia, za który zobaczył żółtą kartkę, a nieliczni mówią, że należała się czerwona. Gdyby jednak skończyło się remisem, społeczeństwo byłoby podzielone, już nie każdy uznałby to za szlachetny gest godny wybitnego sportowca.
Nie trudno nam sobie wyobrazić, co czują teraz Chorwaci. Przerobiliśmy to na własnej skórze. Tyle tylko, że Howard Webb, karnego przeciwko nam podyktował słusznie. Błąd popełnił za to przy bramce dla Polski, która padła ze spalonego. To tę sytuację arbiter później przeżywał, bo wiedział, że popełnił błąd. Nienawidziliśmy sędziego wbrew logice, wbrew faktom. Wczoraj Brazylijczycy cieszyli się wbrew logice, wbrew faktom.
Brazylia wcale tego meczu nie wygrała. A że nie widziałem też ceremonii otwarcia, bo polska telewizja jej nie pokazała, to te mistrzostwa tak naprawdę jeszcze się nie zaczęły.