Odpowiedzialny biznes

Hiszpania i Francja lepsza niż ulewa

Marek Wajda Marek Wajda
17 października 2012
Hiszpania i Francja lepsza niż ulewa

Jarku i Bartku, współczuję Wam i naprawdę doceniam Wasze poświęcenie. Przez kilka godzin obserwować deszcz i kałuże to naprawdę duży wyczyn. Jak dla mnie porównywalny z wędkarstwem ;) Ja, na szczęście, postanowiłem zostać w domu i oglądać mecz Polaków w telewizorze, a na komórce w Telewizji Tu i Tam transmisję meczu Hiszpania-Francja na Orange sport.

Dzięki deszczowi mecz Hiszpania-Francja oglądnąłem na dużym ekranie, a w komórce sprawdzałem doniesienia z potopu. Zaśmiewałem się z pomysłowości polskich internautów i dziesiątek memów: Basen Narodowy, Największe wiadro na świecie, Premierze jak pływać. Zbiór najciekawszych obrazków znajdziecie w serwisie Babol na Wirtualnej Polsce ;)

7df271733439017b425dbb8fcfb4ab4577c

Jednocześnie z przyjemnością podziwiałem grę klubowych kolegów z Realu: Ramosa i Benzemy. Ten pierwszy strzelił bramkę dla Hiszpanii, ten drugi był stwarzał duże zagrożenie pod bramką Casillasa. Nie brakowało dramturgii w tym meczu. Sędzia nie uznał gola dla Francji. Fabregas nie strzelił karnego. Benzema zszedł z boiska z kontuzją. A Francja wyrównała w 94 minucie!

Chcieliście meczu o którym wszyscy będą pamiętać, to macie ;) Jeśli jednak dzisiaj nasi wygrają, to szybko zapomnimy o tym incydencie, bo przecież woda ma to do siebie, że spływa do Bałtyku ;), a decydencie nie zapomną już więcej sprawdzić prognozy pogody.


Odpowiedzialny biznes

Dach narodowy

Bartosz Nowakowski Bartosz Nowakowski
17 października 2012
Dach narodowy

Jarku, jak już sięgamy do historii, to czy masz jeszcze w pamięci inauguracyjny mecz z Grekami podczas ME 2012? Zasunięto dach w obawie o czyhającą burzę, która harcowała nad Warszawą. Efekt był tego taki, że wszyscy przebywający na stadionie czuli się jak w szklarni. Na mecz z Anglikami dachu nie zamknięto i, tak jak wspomniałeś, były jesienne podtopienia. W tym pierwszym przypadku decyzyjna była UEFA, wczoraj PZPN.

W sumie ten dach to już był na pierwszych stronach gazet. Słynne rozegranie Superpucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Wisłą Kraków. Wszystko fajnie, będzie pięknie, ale jak mróz sieknie to klops, bo mechanizm nie zadziała. Wszyscy wiemy, jakie były rezultaty tej historii.

Ciekaw jestem, czy naprawdę procedura zamykania dachu to taka wielka filozofia zawarta w tomach papieru? Kto może to zrobić? Czy muszą być do tego specjalnie namaszczone osoby? Może to cały rytuał? Wybierając się na kilka godzin przed meczem sprawdziłem jaka będzie pogoda. To nie było trudne. Skoro wiedziałem, że muszę wziąć kurtkę przeciwdeszczową, to co za problem było nawet w ostateczności poradzić się ekspertów od pogody (jeśli już się nie chce samemu sprawdzać), zapytać, ustalić, czy zasuwamy ten "narodowy dach"?! Czy ktoś widział luksusowy kabriolet w czasie deszczu bez zasuniętego dachu?

Tak sobie myślę, że włącznik od uruchomienia "narodowego dachu" nie różni się wiele od przeciętnych włączników, choćby światła u przeciętnego Kowalskiego w polskim domu czy przeciętnego Smitha w domu angielskim. Bardzo chciałbym zobaczyć ten włącznik "narodowego dachu" i jeśli miałbym zdjęcie z pewnością opublikowałbym na naszym blogu.

Masz rację Rooney i spółka mogą się solidnie pośmiać (nie kryli się z tym angielscy kibice), jednak pierw musieli znaleźć dach nad głową, przecież po meczu czekał na nich od razu samolot czarterowy.

Jarku, jak już wspomniałeś o schnięciu to zdradzę Ci, że "narodowy dach" się nie sprawdził, ale za to działały grzejniki  w toaletach, które były oblegane przez rzeszę kibiców.


Odpowiedzialny biznes

Kaczuszka w wannie i stado baranów na łączce

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
16 października 2012
Kaczuszka w wannie i stado baranów na łączce

Chciałem mieć legendy to ją mam. 39 lat temu potrafiliśmy pokonać Anglię. Dziś nie potrafimy nawet zorganizować meczu z Anglią. Wtedy podziwiał nas cały świat. Dziś i jutro cały świat będzie z nas się śmiał.

Jeszcze kilka godzin przed meczem wraz z Bartkiem myśleliśmy tylko o wyniku i emocjach, tak jak pasażer statku myśli o rejsie i czekających go przygodach. Żaden pasażer nie myśli, że kapitan prowadzi go prosto na skały, bo jak się okazuje potrafi sterować najwyżej kaczuszką w wannie, a nie transatlantykiem na morzu. Teraz drogi Bartku schniemy na przemian klnąc, pukając się w czoło i śmiejąc. Ja nawet zaczynam podziwiać ten misterny plan.

Skoro 17.10.1973 nam się udało mieć cud na Wembley to powtórzmy cud w Warszawie, nie szesnastego, jak głupia FIFA chciała rozegrać mecz, ale siedemnastego by mieć psychologiczną przewagę. Już widzę, że Wayne Rooney nie może spać … ze śmiechu.

Przy okazji, tych dwóch bohaterów stadionu, którzy wbiegli na murawę proszę zwolnić – ponieważ nie biegali w czasie żadnego meczu, ani po żadnej murawie, tylko po mokrej łączce w stadzie baranów. To nie jest jeszcze żadnym przestępstwem. Chyba zgodzisz się Bartku, że to ich ucieczka przed ochroną była jedyną wysepką w oceanie wstydu, żenady i niekompetencji.

Scroll to Top