Przed ubiegłorocznym startem Giro d'Italia, Przegląd Sportowy na pierwszej stronie zamieścił informację, że Rafał Majka (kolarz ówczesnej ekipy Saxo-Bank) będzie liderem drużyny. Nie brałem tego na poważnie, a nie przypominam sobie, aby news ukazał się 1 kwietnia. W każdym razie Rafał w poprzedniej edycji udziału nie wziął, ponieważ wykluczyła go kontuzja.
Chodzą już sławetne legendy jak Majka trafił do czołowej ekipy. Jedna z nich opowiada, że podczas zgrupowania, na które został zaproszony, jako jedyny dotrzymał tempa Aleberto Contadorowi na jednej z górskich przełęczy i dlatego wzięto go do ekipy. Z perspektywy czasu w tej legendzie musi być jakaś prawda. Dowodem tego jest tegoroczne osiągnięcie w Giro.
Na temat dobrego występu Polaków we włoskim wyścigu, usłyszałem w ostatnim czasie pewną ciekawą tezę. Otóż pojawiły się głosy, że tak znakomite rezultaty są powodem znacznego "oczyszczenia" peletonu z dopingu. Zaraz, zaraz. Mam rozumieć, że od wielkiego przyznania się Armstronga, kolarze nagle jeżdżą bez "dodatkowej petardy" i w ten sposób poziom się wyrównał?
Będziemy obserwować poczynania Rafała Majki i innych Polaków. Gratulacje także dla Mai Włoszczowskiej. Po kontuzji wróciła na trasy i dzielnie walczy w Pucharach Świata. To na pewno nowy rozdział polskiego kolarstwa, po długich, długich pustych stronach.