Tak sobie myślę jako kibic. Obraniak przed meczem z Mołdawią pożegnał kadrę Fornalika, bo się źle w niej czuje. Tydzień później Piszczek też dziękuje za występy w reprezentacji na najbliższe mecze, bo też źle się czuje. Pierwszego boli dusza, a drugiego biodro. Obaj jednak grają w swoich klubach. Obraniak strzela dla Bordeaux (ostatnio gol i asysta przeciwko Evian) a Piszczek miejmy nadzieje strzeli w Londynie Bayernowi, albo przynamniej nie da mu strzelić na bramkę Borussi. Na pewno jednak nie strzeli w Krakowie i Kiszyniowie bo tam go nie będzie. Wcześniej przejdzie operacje, na którą czekał kilka miesięcy. Pech chciał, że na operację nie można poczekać kilku dni od finału LM do meczu eliminacyjnego reprezentacji.
Jak czytam na stronach PZPN, Piszczek poddając się operacji teraz ma nadzieję pomóc białoczerwonym na jesieni. No i super. Czytam też, że rehabilitacja potrwa co najmniej cztery miesiące. Więc dodaję: 1 - czerwiec, 2 lipiec, 3 - sierpień, 4 - wrzesień (na meczach z Czarnogórą i San Marino, Piszczek będzie na rehabilitacji), 5 - październik - będzie wracał do formy (mecze z Anglią i Ukrainą). Więc z tego wynika, że pomoże białoczerwonym w meczach pewnie towarzyskich rozgrywanych w listopadzie.
Zdrowie jest najważniejsze - wszyscy, którzy tak piszą mają rację. Ale mecze ćwierćfinałowe, półfinałowe i finał LM są ważniejsze - też jestem w stanie zrozumieć. W tym kontekście mecz towarzyski z Liechtensteinem czy też eliminacyjny w dalekim Kiszyniowie nie wydaje się ważny. Zwłaszcza, że od marca mało kto wierzy, że na imprezę w Brazylii wogóle pojedziemy. Argumentacja logiczna. Tylko dlaczego mam temu kibicować.