Zimą troszkę powiało za polskim oknem, więc pomyślałem, że w sporcie czas na "podbiegunowe" dyscypliny. "Pstryk" na pilocie i dzięki telewizornii w moment znalazłem się w Kuusamo i w Oestersund. Tam śledziłem poczynania polskich reprezentantów zimy. Mróz, mróz. Wyniki jak z epoki lodowcowej, zahaczające o erę dinozaurów.
Pierwsze zawody Justyna Kowalczyk bardziej przeszła niż przebiegła. Ale to są początki, one są zawsze trudne, a sezon długi i cele inne. Trener Wierietielny przyznaje się do pewnych błędów związanych z początkiem terminarzu. W ostatni weekend Kowalczyk zaczęła truchtać i do podium dotruchtała.
Adam Małysz skończył 35. lat i założę się, że po przejechanym rajdzie Dakar mógłby wskoczyć w narty i skoczyć (podkreślam mocno to słowo) w granicach przyzwoitości. Do reprezentacji już nie wskoczy, ale może wskoczy jego mocne wsparcie do kadry, choć ono zawsze było, jest i będzie. Kamil Stoch załamuje ręce. Ja też. W lato się skakało, na treningach się skacze. O co chodzi? "Chyba kombinezony" - mówił po pierwszym Pucharze Świata. Po drugim weekendzie rzecz chyba już nie rozchodzi się o kombinezony. Za chwilę próba generalna w Soczi przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi. Niech chociaż pojadą i obiekt sobie zobaczą.
Za to na trasach biatlonowych lepiej strzelają. Tylko z biegiem słabo. Nawet bardzo. Cieszy fakt, że trzy Polki w "dwudziestce". Zawsze zastanawiał mnie fenomen tej dyscypliny. Sport, w gruncie rzeczy, niskonakładowy, a mimo to nie mogący przebić się w Polsce. Cóż to, przecież miejsc do biegania u nas dostatek. Biegać można cały rok, w zimę na "deskach", w lato ćwiczyć na rolkach. I to strzelanie - też nie problem. A jakie emocje. Wszystko, choćby na strzelnicy, może zmienić się w kilka sekund. Już ja widzę takiego biathlonowego Adama Małysza. I rzesze kibiców, jeżdżące za nim, które liczą każdy celny strzał. Szkoda, że Tomek Sikora nie był tak doceniany.
karykatura Justyny Kowalczyk, autor: H.Cebula