Jak czytam i słucham wypowiedzi, to dzisiejszy mecz jest niemal tak ważny jak choćby z Brazylią już podczas Mistrzostw Świata. Po pierwsze słyszę, że to kolejny mecz o wszystko, bo matematyka wskazuje, że ciągle mamy szanse na awans. Po drugie czytam, że to mecz w imię przyszłości i trzeba nastrzelać jak najwięcej bramek by w kolejnych eliminacjach awansować do III koszyka, albo przynajmniej nie spaść do piątego koszyka. Do tego trener Fornalik z poważną miną zapewnia, że interesują go tylko trzy punkty. Wszystko to na poważnie, czasem z nadęciem, a przecież gramy przeciwko ostatniej drużynie w rankingu FIFA, z którą rywalizować na poważnie to może reprezentacja szkoły, do której chodziłem.
San Marino to chłopaki ze szkół, kuchni, urzędów i banków, a nie choćby Armenia, która ostatnnio ograła Danię i Czechy, a i nam kilka lat temu łomot spuściła. To zespół, któremu strzelić trzeba kilka goli, ale nie za dużo, żeby chłopaków w niebieskich trykotach nie upokarzać. Natomiast punktów i bramek szukajmy z Ukrainą, Anglią i innymi tej klasy zespołami. Tam szukajmy punktów do rankingu, tam walczmy o awanse, bo jak będziemy napinać się na San Marino, to pozostaniemy w piłkarskiej klasie podwórkowej "dumni" z tego, że natłukliśmy najsłabszemu.