W piątkowy wieczór Ukraińcy odarli nas ze wszelkich złudzeń. Niepoprawni optymiści, którzy w zawiłej matematyce szukali szans na awans, po golu Jarmolenki mogli wyrzucić swoje zapiski do kosza. W tym momencie matematyka przestała mieć już jakiekolwiek znaczenie.
Kto jednak myśli, że eliminacje przegraliśmy w Charkowie, jest w dużym błędzie. Polscy piłkarze swoje mundialowe szanse zaprzepaścili już wcześniej – między innymi w Kiszyniowie. W piątek stało się to tylko faktem.
Przed nami już tylko batalia z Anglią, a później rozpocznie się polowanie na czarownice i osąd nad Fornalikiem. Selekcjoner po powrocie z Londynu musi zaopatrzyć się w gruby pancerz ochronny, bo będą do niego strzelać z każdej strony. Nawet dobry wynik w spotkaniu o pietruszkę z Anglią niczego nie zmieni. Fornalik będzie rozliczony za całe eliminacje.
W tym miejscu dochodzimy do kluczowej kwestii - co dalej z Fornalikiem? Niby sprawa jest prosta: eliminacje przegrane, Fornalik musi odejść. Jednak nie do końca się z tym zgadzam.
Nie będę silił się tutaj na dogłębną analizę pracy selekcjonera z kadrą, ale wszystkim jego przeciwnikom, przypominam, że po Smudzie przejął on zupełnie rozbitą drużynę i z marszu przystąpił do meczów eliminacyjnych.
Oczywiście Fornalik ma na swoim sumieniu sporo – większych lub mniejszych – grzeszków. Uważam, że jego największą wadą jest uleganie presji mediów i opinii publicznej. Przecież to pod naciskiem dziennikarzy powołanie do kadry otrzymał Bartosz Salamon. Fornalik pod wpływem mediów ugiął się także w przypadku Radosława Majewskiego, którego z marszu umieścił w podstawowej jedenastce w meczu z Ukrainą w Warszawie, a później o chłopaku zupełnie zapomniał.
Do Fornalika mam pretensje również o to, że nie spróbował zmienić Robertowi Lewandowskiemu pozycji w reprezentacji. Choćby w jednym meczu nie wycofał go do drugiej linii i nie sprawdził takiego wariantu. Do zarzutów pod adresem Fornalika dopisałbym także zbyt częste rotacje w składzie i zupełny brak hierarchii w zespole.
Uzbierałoby się tego pewnie jeszcze więcej, ale nie róbmy z Fornalika kozła ofiarnego i jedynego winnego porażki. Eliminacje przegrali także piłkarze. Przecież to nie Fornalik marnował doskonałe sytuacje pod bramką rywali. To nie on popełniał proste błędy w obronie, po których traciliśmy głupie gole.
Oczywiście możemy zrzucić całą winę na trenera i od dziś rozglądać się za jego następcą. Na giełdzie trenerskiej przewijają się przeróżne kandydatury – Wdowczyk, Skorża, Nawałka i Probierz. Nie przekonują mnie te nazwiska, bo każdy z wymienionych rozpoczynałby pracę z kadrą z tego samego pułapu, co rok temu Fornalik. Żaden z nich nie ma też doświadczenia w samodzielnym prowadzeniu drużyny narodowej.
W grę wchodzi jeszcze opcja zagraniczna, ale ona jest obarczona sporą dozą ryzyka. Nie bądźmy naiwni – zagraniczni trenerzy nie mają żadnego rozeznania na naszym podwórku. Owszem znają trójkę z BVB, Szczęsnego, Boruca i może kogoś tam jeszcze, ale ogólnie nie orientują się w naszych realiach.
Z drugiej strony do zagranicznego trenera można dokooptować polskiego asystenta, który nie zrobi zdziwionej miny, gdy usłyszy nazwiska Klicha, Zielińskiego, Szukały czy Wawrzyniaka. Taki duet mógłby mieć rację bytu. Tym asystentem mógłby zostać na przykład... Waldemar Fornalik.