Patrzyłem sobie na te półfinały w europejskich pucharach. Patrzyłem na Anglików, Włochów, Niemców, Hiszpanów, Franzów. I wreszcie zacząłem patrzeć wstecz i znów widziałem wyżej wymienione nacje, a do tego Greków, Rosjan ,Ukraińców, Czechów, Rumunów, Belgów, Austryjaków i tak sobie malowałem po mapie Europy aż zobaczyłem największą czarną dziurę na mapie Starego Kontynentu. Przypominała wyglądem kwadrat, a jak przeniknąłem tę głęboką czerń to zobaczyłem napis Polska.
I przypomniałem sobie sobie piosenkę z filmu "Ostatni dzwonek" pt. "Czy widzisz światełko w tunelu?". A że nie jestem wróżką nie patrzyłem wprzód, ale zacząłem patrzeć wstecz. I dostrzegłem dalekie, ale jak piękne światełko, którego oczywiście nie pamiętam, bo w tych czasach dopiero byłem w planach swoich rodziców. Dokładnie wczoraj, 29 kwietnia 1970 roku też był rozgrywany mecz Pucharowy. Był to finał nie istniejącego już dziś Pucharu Zdobywców Europy. A w nim grał Manchester City i Górnik Zabrze jedyny w historii polski finalista europejskiego pucharu.
Najpierw był Olympiakos Pireus, później Glasgow Rangers, Lewski Sofia i wreszcie trójmecz z AS Romą. Po dwóch remisach w Rzymie i Zabrzu zarządzono dodatkowy mecz w Strasbourgu. Fatalnie sędziowane spotkanie zakończyło się również remisem. Nie pomogła dogrywka. Do wylosowania finalisty potrzebny był rzut monetą. Włodzimierz Lubański wybrał odpowiednik naszej reszki i chwilę później w telewizji Jan Ciszewski, a w radiu Roman Paszkowski zgodnie krzyczeli do mikrofonu "Proszę państwa, sprawiedliwości stało się zadość! Polacy! Polacy weszli do finału!". W wielkim finale w Wiedniu na Górnika czekał Manchester City. To okazała się przeszkoda nie do przejścia. Zabrzanie przegrali 1 do 2.
I to był ostatni naprawdę duży sukces polskiej klubowej piłki. Przypomnę. Zdarzyło się to wczoraj, ... ale 40 lat temu.