Dziś UKE opublikował 24 stanowiska dotyczące projektu deregulacji Orange Polska w 76 gminach w kraju. Jeśli do niej dojdzie w tych miejscach internet będzie uwolniony z ograniczeń regulacyjnych, ale finalnie musi się na to jeszcze zgodzić Komisja Europejska. I choć dla wielu z Was brzmi to trochę abstrakcyjnie, decyzja ma fundamentalne znaczenie nie tylko dla OPL, ale rozwoju całego rynku. Przypomnę, że kilka lat temu UKE wprowadził przepisy, nakładające na nas obowiązek odsprzedaży innym operatorom dostępu do internetu po cenach hurtowych. To była rewolucja, ale decyzja uzasadniona, bo mieliśmy ponad 80 proc. rynku. Dziś można o tym zapomnieć, bo największym dostawcą internetu stali się operatorzy kablowi. Z wyliczeń regulatora wynika, że nasz udział w 76 wypypowanych gminach spadł średnio poniżej 30 proc. Dla przykładu: Warszawa 23,75 proc., Białystok 15,96 proc., Gdynia 10,04 proc., Katowice 25,64 proc., Lublin 16,87 proc., Wrocław 21,30 proc. i Łódź 20,07 proc. Oczywiście nie trudno się domysleć komu projekt deregulacji się podoba, a kto będzie walczył o jego jak najszybszą śmierć i zachowanie status quo. Wystarczy spojrzeć do zamieszczonych stanowisk UPC, czy Netii i wypowiedzi w mediach. Dla naszych konkurentów planowana deregulacja oznacza konieczność zmierzenia się z większą konkurencją i zmianę modelu biznesowego. Nie ukrywam, że dla nas uwolnienie spod regulacji jest korzystne. Pozwoli skuteczniej walczyć o klientów i tworzyć elastyczniejsze oferty. Nikogo nie muszę przy tym przekonywać, że im ostrzejsza, ale zarazem uczciwa konkurencja, tym lepiej dla Was klientów. Czego najlepszym przykładem jest rynek mobilny. Drugim niebagatelnym aspektem decyzji UKE może być przyspieszenie inwestycji w FTTH, czyli łączy światłowodowych bezpośrednio do domów, bo w tym modelu staną się one wreszcie bardziej opłacalne. Wszystkie nasze argumenty znajdziecie w zamieszczonym stanowisku, które znajdziecie tutaj.