Zastanawiam się, kto tu jest nienormalny. Serio. Czy ja, czy może jednak twórcy aplikacji, twierdzący, że wszyscy marzymy o tym, by każdy na ulicy wyłącznie na podstawie zrobionego nam zdjęcia mógł zobaczyć nasze pełne dossier z internetu? Rozpoznawanie twarzy dla każdego? Raport Mniejszości na żywo, zaledwie 12 lat po filmie? Dziękuję, postoję. Według Philipa K. Dicka takie rzeczy miały się dziać po 2050, ale widać, że szaleństwo rozwoju technologii przerosło nawet wielkiego wizjonera...
Jak dać się znaleźć? Wystarczy, że udostępniasz swoje zdjęcia i inne treści publicznie, to wszystko. Potem wystarczy, że ktoś zrobi Ci zdjęcie, wrzuci je do aplikacji, a ta przeanalizuje widoczną na nim twarz i znajdzie w internecie, wszystko, co jest o Tobie dostępne: dane osobowe, informacje z portali społecznościowych, etc. To już - niestety - nie jest pieśń przyszłości, bowiem opisywana aplikacja jest już w końcowej fazie beta (niebawem pojawi się w AppStore i Google Play).
Wielokrotnie na łamach Bloga Technologicznego przypominałem - i będę to robił dalej - że jeśli już chcemy uzewnętrzniać się w sieci, powinniśmy to robić świadomie, wybierając adresatów udostępnianych treści. Oczywiście najlepszym i najprostszym pomysłem jest nie korzystać z sieci społecznościowych, ale niestety mam wrażenie, że mimo usunięcia przeze mnie ponad pół roku temu konta na Facebooku treści, które tam udostępniałem, wciąż da się gdzieś odnaleźć. Poza tym, o ile bez Facebooka, czy Twittera można żyć, gorzej jest, gdy nie istniejemy w dedykowanych sieciach społecznościowych, jak choćby LinkedIn.
Przyznam jednak, że pusty śmiech mnie ogarnia, gdy na stronie firmy czytam, że dzięki ich aplikacji rozbudujemy sieć kontaktów biznesowych (już widzę, jak wszyscy z radością pozwalają mi robić sobie zdjęcia na branżowych konferencjach), ale w opublikowanym dziś przez Gazetę Wyborczą tekście jednen z autorów aplikacji twierdzi, że "poprawi ona bezpieczeństwo wzajemnych kontaktów" (sic!). I niestety nie wystarczy nie założyć tam konta, bowiem domyślnie "przemieli" ona każdego, chyba że założy tam konto i zaznaczy, że nie życzy sobie bycia znalezionym. Nieźle pokręcone - tak czy tak, albo damy im nasze dane z własnej woli, albo trafią tam, kiedy ktoś zrobi mi zdjęcie. Nie ma wyjścia, trzeba będzie chodzić w balaklawie, albo - w wersji drastycznej - walić w łeb każdego, kto skieruje na mnie aparat. Czy skoro jest zainteresowanie taką aplikacją, oznacza to, że naprawdę aż tak lekce sobie ważymy własną prywatność?
Photo of a man in balaclava by Tobias "ToMar" Maier (Creative Commons Licence)