Każdy z nas ma swoją internetową wizytówkę. Otrzymujemy ją wraz z kliknięciem w okno przeglądarki. To odrębny numer IP nadawany użytkownikowi podczas transmisji danych. Może się on zmieniać wraz z każdym wejściem do Sieci, ale bywa też tak, że wiele urządzeń dzieli jeden publiczny adres.
Dotychczas adresy IP większości użytkowników były zarejestrowane w najbardziej popularnym protokole komunikacyjnym – IPv4. Jednak IANA niemal w całości rozdała już dostępne zasoby protokołu. Niektórzy specjaliści natychmiast zaczęli bić na alarm przedstawiając apokaliptyczną wizję końca Internetu, inni jak choćby Mr. DNS doradzają migrację do nowego protokołu – IPv6.
Jeśli ilość możliwych jeszcze do wygenerowania w IPv4 adresów internetowych porównamy do ziarenka piasku, to pulę adresów w IPv6 możemy odnieść do ziarenek piasku pokrywających całą kulę ziemską. Przełączenie na IPv6 to jednak duże wyzwanie – „zmiana języka, którym mówi każde urządzenie w Internecie to wielkie zadanie, ale jest to konieczne, by zapewnić przyszłość otwartej i niezawodnej Sieci w ciągu następnych dziesięcioleci”- uważa Lorenzo Colitti, główny autorytet Google w obszarze IPv6.
A co Wy sądzicie? Może za jakiś czas nie będzie w ogóle konieczności wykorzystania adresów IP i znikną też oparte na tasiemcowych ciągach cyfr protokoły IP?
