To ostatnie tygodnie, kiedy można obserwować młode bieliki w gnieździe, o których pisałem Wam w kwietniu. Od kilku dni latają samodzielnie i już teraz ciężko je „złapać” bo wybierają się na coraz dłuższe, kilkugodzinne loty. Mi właśnie przed chwilą udało się je zaobserwować obydwa w gnieździe.
Losy potomstwa pary bielików Orła i Reszki – Szpona i Lotki (a właściwie Lotka, bo już po głosowaniu internautów okazało się, że to braciszkowie) od czterech miesięcy śledzi kilkanaście tysięcy osób z całego świata (nawet z USA czy Australii). W szczytowym momencie, kiedy pisklęta się wykluwały, ich narodziny obserwowało on-line nawet 2,5 tys. osób jednocześnie. Jest to możliwe dzięki łączom Orange.
Wczoraj, gdy Marek podsumował Pracownie z Orange, pytaliście, czy to nasze ostatnie słowo. Oczywiście, że nie! A oto dowody, że tworzenie przyjaznych i twórczych przestrzeni edukacyjnych w małych społecznościach – jest dla nas ważne.
„Wyjątkowa koalicja”, „jedna z najważniejszych w ciągu ostatnich lat inicjatyw na rzecz poszerzenia dostępu do wiedzy i kultury w małych miejscowościach”- Bogdan Zdrojewski, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. „To cenna i ważna inicjatywa na rzecz rozwoju społeczeństwa informacyjnego”, „ten program łamie bariery w dostępie do wiedzy”- Michał Boni, Minister Cyfryzacji i Administracji. „Znacząca inicjatywa publiczno-prywatna” – Jerzy Koźmiński, przewodniczący Rady Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego. O czym mowa? O naszym wspólnym Programie internetyzacji polskich bibliotek publicznych.
Wczoraj 23 lipca 2012 r. podpisaliśmy Porozumienie o kontynuacji tego Programu na kolejne 3 lata. Dzięki niemu ponad 3 500 placówek bibliotecznych w małych miejscowościach ma już podstęp do darmowego Internetu, szkoleń i wiedzy, nowoczesnego sprzętu. Czekamy na kolejne.
Ze zdumieniem przeczytałem przed wyjazdowym meczem Lecha z Żetysu, że Lovrencsics - nowy gracz Kolejorza - pierwszy raz leciał samolotem. Jak to? W jednej z biografii Brazylijczyka Ronaldo uderzyło mnie to, że spędzał w samolocie chyba więcej czasu, niż na boisku. Czyż nie wszyscy znani z ekranów sportowcy rodzą się w chwale, są przyzwyczajeni do fleszy, luksusów, presji i podróży? To oni nie są maszynami?
Nie są. Przypomniały mi się przypadłości Macieja Sadloka, czy wcześniej Tomasza Łapińskiego, a nawet Dennisa Bergkampa, którzy bali się latać. Sadlok swego czasu nie przyjął powołania Smudy, gdy reprezentacja leciała do Ameryki Północnej. Na szczęście po niedawnym powrocie z Polonii do Ruchu Chorzów zapewnił, że po jego lęku nie ma już śladu i poleci z zespołem na rewanżowy mecz w Lidze Europy. W przeszłości, przed wylotem do Kazachstanu, piłkarz tuż przed startem wysiadł z samolotu. Bergkamp za czasów gry w Arsenalu zostawał w Londynie, gdy koledzy udawali się na mecze wyjazdowe w europejskich pucharach, a na najważniejsze spotkania dojeżdżał samochodem. Jego fobia narodziła się podczas lotu reprezentacji Holandii, gdy jeden z obecnych na pokładzie dziennikarzy ogłosił fałszywy zamach bombowy. Od tego czasu piłkarz już nigdy nie wsiadł do samolotu.
Łapiński również podróżował samochodem. W „Przeglądzie Sportowym” opowiadał, że im częściej latał, tym większy odczuwał lęk, aż w końcu doszło do niecodziennego wydarzenia: „(…) Kadra wracała ze zgrupowania w Chile. Godzinę po starcie przelatywaliśmy nad Andami i nagle samolot zaczął spadać. Po prostu runął ku ziemi - lecieliśmy bezwładnie w dół może kilometr, może więcej. Nie wiem, bo zgasły wszystkie ekrany. W ogóle nie czułem siedzenia, zawisłem na pasach. Ci, którzy nie zdążyli się zapiąć, uderzali głowami o sufit. Przerażenie i sceny nie do opisania…” Łapiński latał jedynie w wyjątkowych sytuacjach, ale przyznaje: „W samolocie wszyscy myśleli, że śpię, ale ja zawsze udawałem. Tak naprawdę siedziałem bez ruchu w nieprawdopodobnym napięciu i wsłuchiwałem się w każdy odgłos maszyny.”
Problemy z lataniem to oczywiście jedynie mikroskopijny dowód na to, że nawet najlepsi sportowcy nie są niezniszczalni. Funkcjonują w świecie dużych pieniędzy, w świetle mediów, pod presją kibiców. Oczekujemy, by byli bezbłędni, krytykujemy, obwiniamy. Sebastian Deisler, były gracz Bayernu Monachium, zakończył karierę w wieku 27 lat, ze względu na to, że - jak sam przyznał - zaczął się czuć nieszczęśliwy, kiedy za wszelką cenę starał się sprawić radość innym.
Oglądając widowiska sportowe pamiętajmy, że na ekranie widać nie tylko świetnych sportowców, ale przede wszystkim ludzi. Jeśli macie wątpliwości, że naprawdę są tacy, jak my, przypomnijcie sobie ten krótki filmik:
Odpowiedź:
(anulować)
Scroll to Top
Komunikat dotyczący plików cookies
Ta witryna używa plików cookies (małych plików tekstowych, przechowywanych na Twoim urządzeniu). Są one stosowane dla zapewnienia prawidłowego działania strony oraz do zbierania informacji o Twoich preferencjach i nawykach użytkowania witryny.
Pliki cookies niezbędne do działania strony używamy do zapewnienia podstawowych funkcji, takich jak logowanie oraz zapewnienie bezpieczeństwa witrynie. Ich wykorzystanie nie wymaga Twojej zgody.
Pliki cookies funkcyjne. Pozwalają nam zbierać informacje na temat zalogowanych sesji oraz przechowywać dane wpisane przez Ciebie w formularzach znajdujących się na stronie takich jak: czas trwania zalogowanej sesji , nazwę użytkownika.
Pozostałe kategorie wykorzystywania plików cookies, które wymagają Twojej zgody na używanie
Pliki cookies statystyczne/analityczne. Pozwalają nam zbierać anonimowe informacje o ruchu na stronie (liczba odwiedzin, źródło ruchu i czas spędzony na witrynie). Te dane pomagają nam zrozumieć, jak nasi użytkownicy korzystają z witryny i poprawiają jej działanie.
Możesz zmienić swoje preferencje dotyczące plików cookies w każdej chwili. W celu zarządzania plikami cookies lub wycofania zgody na ich używanie, prosimy skorzystać z ustawień przeglądarki internetowej.