Nasz kolega z Lublina, Dominik Michalczuk przez kilka tygodni był w Gwinei. Na co dzień monitoruje jakość i dostępność usług w tym 3G, podobne zadanie czekało go na miejscu. Od 2007 r. w Gwinei obecny jest bowiem Orange. Sieć jest stale rozbudowywana a liczba klientów rośnie. Stopniowo na rynek wprowadzane są nowe usługi. Pod koniec ub. r. wprowadzano tam sieć 3G. Dominik, jako ekspert sprawdzał jakość sieci (m.in. dostępność, prędkość) oraz identyfikował problemy w sieci.
Choć mogłoby się wydawać to dziwne praktycznie każdy mieszkaniec ma telefon komórkowy. – To podstawowe narzędzie, nie tylko do rozmów, ale do codziennego życia, negocjowania cen pożywienia, jak i do wypłat pieniędzy - opowiada.
Co go zdziwiło? - Pracownicy modlący się pięć razy dziennie na dywanikach oraz przychodzący w piątek do pracy w strojach regionalnych. Po kilku dniach wspólnej pracy udało mi się zaprzyjaźnić z kilkoma osobami. Wspólnie udawaliśmy się na obiad w lokalnej stołówce. Pewnego dnia zamiast frytek do ryby w sosie pomidorowym dostałem banana w plasterkach smażonego na głębokim oleju. I dobrze zrobiłem, bo ku mojemu zdziwieniu to danie okazało się naprawdę pyszne - wspomina z uśmiechem.
Choć przed wyjazdem przeczytał, że w Gwinei może być niebezpiecznie uważa, że to przesadzone informacje. - Przez cały czas wyjazdu czułem się bezpiecznie i pewnie i to nie tylko dlatego, że jestem instruktorem karate kyokushin ; )