Jeśli szukacie filmowej jazdy bez trzymanki i rozrywki na poziomie, ba na najwyższych obrotach, to to jest idealny film. Pełen młodzieńczego uroku i humoru, zachwycający ścieżką dźwiękową, z dużą dawką motoryzacji dla panów i z nutką romantyzmu dla pań. Zapnijcie pasy i ruszamy! Oto moja propozycja na filmowe zwieńczenie Black Week w Orange VOD.
Kino kocha kierowców
Przed laty serce skradł mi „Drive”. Obraz Nicolasa Refna do dziś jest w czołówce mojego prywatnego rankingu najlepszych filmów. Nostalgiczna historia pewnego bezimiennego kierowcy, który w ciągu dnia jest kaskaderem i mechanikiem samochodowym, a nocą - na usługach mafii - przemierza ulice Los Angeles. Mało mówi, dobrze wygląda, świetnie jeździ, umie się bić, no i potrafi bezinteresownie kochać czy stanąć w obronie słabszych.
Gdy kilka lat później w repertuarze polskich kin pojawił się tytuł „Baby Driver” – w mojej głowie zapaliła się żarówka. Hmm przecież to już było… Czyżby remake? Jakiś prequel? A może niefortunna zbieżność tytułów? Do tego jeszcze posypały się pochlebne recenzje, że dawno nie było tak dobrej pozycji w kinie rozrywkowym i w cyklu „heist movie”, czyli historii o napadzie. I wiecie co? Gdyby kierowca z „Drive” (zagranego przez Ryana Goslinga) miał syna to były nim Baby – bezimienny bohater filmu „Baby Driver”. Jednego i drugiego pokochacie.
Materiały prasowe
Taką rozrywkę to ja szanuję
Kino rozrywkowe ma to do siebie, że niestety rzadko kiedy jest dobre. Jest ono trochę taką filmową kategorią obciachu. Każdy zna te produkcje, choć wie, że to nic ambitnego więc nie przyznaje się nawet, że je widział. Tak jest np. z serią „Szybkich i wściekłych”, którą ogląda się z poczuciem absurdu, nierealności i z każdą minutą można wyliczać błędy na ekranie, ale przyznam szczerze – nie ogląda się tego źle. Do tej pory z czymś takim kojarzyło mi się właśnie kino rozrywkowe czy akcji – lekkie i przyjemne, ale bez większego sensu, głębszego przekazu czy jakiś poważniejszych treści.
Nie sięgałam często po takie produkcie, a po tym jak zasnęłam w kinie na „Transformersach III” (co nie zdarzyło mi się wcześniej na żadnym filmie i do tej pory nie wiem jak to się stało) wręcz ich unikałam. Jednak „Baby Driver” Edgara Wrighta urzekł mnie. Swoją młodzieńczą niewinnością, powiewem filmowej świeżość, świetnym aktorstwem, muzyką która porywa, tempem, adrenaliną, inteligentnym humorem, kryminalną intrygą i… choć dużo wymieniać, po prostu taką fajną iskrą. Do tego stylizowany jest na dawne kino, a jednocześnie ma własny, niepowtarzalny klimat.
Call me Baby
W „Baby Driverze” historia jest prosta. Baby, bo tak go wołają - młody chłopak, sierota, świetny kierowca i meloman, chce zerwać z kryminalną przeszłością. Zostaje jednak zwerbowany przez bossa mafii i wplątany w napad. Tylko, że zamiast idealnego planu i kokosów, wszystko zaczyna się bardzo komplikować… Sprawy nie ułatwiają gangsterzy oraz to, że na drodze do banku, w przydrożnym barze pracuje pewna piękna kelnerka.
Niby nic odkrywczego, a jednak czapki z głów jak to jest opowiedziane i zrealizowane! Każdy szczegół, wartka akcja (tak, są pościgi samochodowe i wcale nie są nudne ani za długie), klimat czy muzyka (ścieżka dźwiękowa wspaniała!). Aż nie sposób usiedzieć na kanapie. Choć momentami film może przypominać teledysk, jednak jest to wszystko zrobione tak stylowo, ze smakiem, urozmaicając całą kompozycję i bawiąc się gatunkami, że nie jest to żaden zarzut.
No i aktorzy – nasz tytułowy dzieciak, którego znakiem charakterystycznym są słuchawki w uszach, to Ansel Elgort („Gwiazd naszych wina”, „Niezgodna”). W rolę bosa mafii wcielił się Kevin Spacey („American Beauty”, „Siedem”, „House of cards”), a towarzyszy mu Jamie Fox „Django”, „Ray”, „Szefowie wrogowie”) oraz Jon Hamm („Mad Men”, „Black mirror”). Sami widzicie, jak dobrze się zapowiada. I to jest ten moment, w którym lepiej już uciąć swoją opowieść, by nie zdradzić za dużo.
Materiały prasowe
Bo liczą się emocje
Tak jak ostatnio pisałam Wam o „Jokerze”, tak dziś polecam coś zupełnie w innym, lżejszym stylu. I jak kolejny raz widzicie - znów emocjonuję się filmem, ale to jest właśnie mój wyznaczniki prawdziwego, porządnego kina. Jeśli nie wzbudza w nas emocji, sentymentu, jeśli nas nie porusza, nie zmusza do dyskusji, do opowiadania o nim, to znaczy, że nie jest wart uwagi. Tu jak najbardziej jest!
Przypominam też, że w tym tygodniu, a nawet do poniedziałku - 30 listopada, mamy filmową promocję w Orange VOD, gdzie 60 filmów jest przecenionych o 50%. Chciałam spośród nich wybrać Wam propozycję na ten weekend i choć wiele jest ciekawych tytułów, to gdy zobaczyłam napis „Baby Driver” uśmiechnęłam się sama do siebie i jazda - zabrałam się za pisanie. Odjazdowy film.
Jak Wam się podobał? Jakie propozycje z naszej filmowej promocji Wy wybraliście do obejrzenia?
Komentarze
Gdybym tylko miał czas to najpierw bym się pożądanie wyspał, a później obejrzał kilka filmowych tytułów, mam ich kilka do nadrobienia. „Bayby Driver” wpisuje jako nr 2 😉
OdpowiedzA po wyspaniu się, co jest bardzo istotne, jaki film będzie nr 1 do obejrzenia? 😉
Odpowiedz