Ten film miał pecha. Jak wszedł do kin, to zaraz wszystkie kulturalne placówki zostały zamknięte z powodu pandemii. Gdy umieszczono go na platformie VOD – był jednym z najdroższych filmów, na co narzekali użytkownicy i wielu wstrzymywało się z oglądaniem. Aż w końcu, gdy miał szansę na nominacje do Oscara – tym razem, po zeszłorocznym nominowanym „Bożym Ciele” - tego samego reżysera, Janowi Komasie się nie udało. Wielka szkoda, bo „Sala Samobójców. Hejter” mogłaby liczyć na międzynarodowe docenienie. Poprzednia produkcja, choć była rewelacyjna, dla widzów w Hollywood mogła wydać się nieprawdopodobna, niezrozumiała, a przez co i nie utożsamiali się z nią (obraz biednych polskich wsi, mentalności oraz religijności czy zasad panujących w takich miejscach). „Hejter” natomiast jest bardzo uniwersalny i… przerażająco aktualny. Całe szczęście, że trafił na „Netflixa” (pierwotnie na zagranicznego), gdzie może w końcu zobaczy go więcej osób. Już widać, jak pnie się tam w rankingach najchętniej oglądanych obrazów. I bardzo dobrze. To ważny film, który trzeba obejrzeć.
Nowe kino moralnego niepokoju
Uważam nawet, że powinien być on puszczany nastolatkom w szkołach – ku przestrodze. By mogli zrozumieć i zobrazować sobie, czym jest zjawisko hejtu, jak jest groźne i do czego może prowadzić. Nie jest to jednak edukacyjny czy umoralniający film dla dzieci, dla tzw. gimbazy. To mądra, pouczająca, choć okrutna opowieść, która zainteresuje również dorosłych.
Ta część – w porównaniu do pierwszej „Sali Samobójców” - jest bardziej skierowana właśnie do starszych osób. Ma wiele odniesień do współczesnej politycznej sceny, a może i lepiej określającym słowem byłaby arena polityczna, taka na której toczą się zaciekłe walki. Czasem okupione krwią... Dodatkowo można też zaobserwować tu też wyścig szczurów, pęd po karierę, pieniądze i mroczny świat czarnego PR-u.
Witajcie w naszym świecie
Ale o co cały ten szum, czy hejt? Już wyjaśniam. „Sala Samobójców. Hejter”, czy „Hejter” (bo teraz tytuł skrócono – ze względu na zagraniczną dystrybucję), to drugi z tego cyklu film Jana Komasy. Pierwsza „Sala Samobójców” była filmem zaskakującym, odważnym i takim, jakiego w polskim kinie jeszcze wtedy nie było. Nie tylko chodzi o zgrabne efekty specjalne (co dotychczas u nas kulało), czy innowacyjne wplecenie świata wirtualnego do tego realnego. Ten film był historią o współczesnych nastolatkach – pełną bólu, złości, przełamywania tabu - skierowaną głównie do nich i do ich rodziców. Zrobiony bez słodzenia, lukrowania, bez ściemniania czy czarowania. Choć po części, można było go nawet uznać jako czarną, ale proroczą wizję tego, co dzieje się i dziać się będzie w szkołach oraz domach.
Poza tym młodzieżowe filmy, mówiące o istotnych, trudnych tematach, wtedy w Polsce raczej nie istniały. Albo nie powstawały wcale, albo robiliśmy je nieudolnie - na modłę amerykańskich komedii; lub same stawały się własną parodią. „Sala Samobójców” brutalnie i prawdziwie pokazała czas dojrzewania. Otwarcie mówiono o depresji wśród dzieci, samotności, buncie, uzależnieniu od internetu i nie tylko, a także toksycznego wpływu rówieśników. Historia Dominika (Jakub Gierszał) - którego nie akceptują koledzy, śmieją się z jego stylu, wyglądu, a on szuka przyjaciół w świecie komputerowych gier i czatów - jednych mogła szokować, innych zachwycać lub uświadamiać. Był to film mocny, metaforyczny i bardzo dobry. Dlatego robienie drugiej części mogło być naciągane i ryzykowne. Ale nastała moda na wielkie filmowe powroty.
Gdy z młodych gniewnych wyrosną starzy…
„Hejter” powrócił w wielkim stylu, po prawie dziesięciu latach od premiery oryginału. Okazał się udanym, dojrzałym filmem, który płynnie połączył obie części (można oglądać je osobno i wszystko będzie zrozumiałe, choć warto poznać każdą z nich). Reżyser zgrabnie wplótł postać „łącznika” - Beaty Santorskiej - matki Dominika (Agata Kulesza), która na nowo ułożyła sobie życie i szuka młodego narybku do agencji marketingowo-social-mediowej. W pracy tej żadne zasady ani uprzejmość nie są mile widziane. Kobiet trafia na Tomka Giemzę (Maciej Musiałowski) – młodą osobę, niezwykle bystrą i zdeterminowaną w dotarciu do celu. Razem mają zaszkodzić pewnemu politykowi (Maciej Stuhr). A nasz główny bohater ma jeszcze kilka tajnych planów – i tych miłosnych i takich, których nikt się nie spodziewa. Pokaże niejedno swoje oblicze… Musiałowski w tej roli jest bardzo przekonujący. Świetnie gra. Nie tylko zresztą on. Możemy oglądać aktorskie popisy m.in. Danuty Stenki, Macieja Stuhra, Jacka Komana, czy - debiutującej na wielkim ekranie - Vanessy Aleksander.
Nie zabraknie też niewielkich, ale znaczących wstawek ze świata wirtualnego, z gier komputerowych, które nawiązują do konwencji pierwszej części. Znów wprowadzają nas do wirtualnej sali. Hermetycznego świata, w którym panują inne zasady, dostępne dla wybrańców. Tylko tym razem wychodzimy z nastoletniego kręgu, a poznajemy ludzi młodych, dorosłych, dojrzałych, tych pełniących wysokie funkcje społeczne. No znów i temat dopasowany jest do tego, co dzieje się teraz, o czym jest głośno. Jakże bliski w obecnych nam czasach. Kiedy to ciągle słyszymy o fake newsach, politycznych i religijnych nagonkach, protestach, o homofobii czy propagandzie w sieci. A wszystko to nakręca spiralę nienawiści. Stąd już tylko krok już od tragedii.
Po jedenaste: nie hejtuj
Przecież jak jest się anonimowym, niewidocznym wręcz, to najlepiej manipulować innymi oraz opinią publiczną. A w dobie portali społecznościowych i medialnego ekshibicjonizmu – to wszystko jest coraz prostsze, bardziej dostępne, popularne oraz niebezpieczne. Do czego może doprowadzić gniew, urażony honor, ambicje, zazdrość, chęć zemsty? A to wszystko skumulowane i przelane w formie hejtu, czyli niszczącej zarazy XIX wieku.
Ile słyszy się w prasie o mowie nienawiści, o nierównych zagraniach politycznych - oczernianiu i wyśmiewaniu przeciwników, o wycieku rzekomych zdjęć, taśm, o fałszywych profilach, które popularyzują informacje pełne kłamstw. Po części mogą to być pozornie niewinne żarty, mogące mieć jednak straszne konsekwencje, albo celowa zagrywka czy działania tzw. trolli – hejterów opłacanych na zamówienie, którzy tworzą internetowe nagonki.
W filmie wszystko rozgrywa się w świecie rządzących, w obszarze wielkich pieniędzy, ambicji, sławy i jeszcze większych korporacji. Momentami może to być przejaskrawione, ale z drugiej strony jest to tak pokazane, by nam otworzyć oczy. I nauczyć, że czasem lepiej zamknąć usta, czy zabrać palce z klawiatury lub telefonu, zanim wciśniemy enter – przycisk, mogący zmienić się w zawleczkę prawdziwego granatu, który zniszczy wszystko. O tym jest ten film. Mroczny, psychologiczny thriller, dramat społeczny, którego nie powstydziły by się największe, zagraniczne wytwórnie.
„Hejter” też skojarzył mi się z dwoma filmami z Ryanem Goslingiem – z „Fanatykiem”, mówiącym do czego może prowadzić zaślepienie, nienawiść, brak tolerancji i z „Idami marcowymi” - o ryzykownych zagrywkach, gdy w grę wchodzi władza i wielka polityka. Obraz Komasy ma trochę z obu tych filmów, ale posiada też i wiele innych rzeczy do zaoferowania. Jest powiewem świeżości w polskim kinie, odważnym głosem nowego pokolenia, a jednocześnie mocnym kalibrem – filmem wciągającym, ale trudnym, ciężkim, robiącym wrażenie. Takim, o którym długo będzie się pamiętało i myślało. Z jednej strony to pesymistyczna wizją tego, w którą stronę zmierza nasz świat, a z drugiej - w trakcie seansu wielokrotnie mamy poczucie deja-vu – o takich rzeczach czytamy na co dzień, to nie jest science-fiction, to dzieje się naprawdę... I to jest straszne. Obejrzyjmy ku refleksji.
U nas w domu po seansie na długo zapanowała cisza i milczenie.
A Wy jakie macie przemyślenia po "Hejterze"?
Film można oglądać na platformie „Netflix” – dostępnej w wybranych pakietach z telewizją w Orange Love. Warto wykupić dostęp lub rozszerzyć swoje usługi, by móc codziennie cieszyć się dobrym kinem i serialami w swoim domu.
Komentarze
Niestety twarz pana m. sthr… jest nie na miejscu – to ON jest jednym wielkim hejterem ostatnich czasów… 😛
OdpowiedzCoś w tym jest, też nie przepadam za tym Panem i jego aktywność w socjal mediach czasem przynosi odwrotny efekt.
OdpowiedzMoim zdaniem to najlepszy polski film w ostatnim czasie. Zdecydowanie polecam.
OdpowiedzAle który film??? :/
OdpowiedzCały artykuł jest o filmie „Sala samobójców, Hejter”. Więc to chyba oczywiste.
Odpowiedz