Macie ochotę poczytać o kolejnych gadżetach? Tym razem udało mi się trafić na kolejne ciekawe rzeczy dość szybko po poprzednich, więc pora na odcinek 52.
Dziś trochę posłuchamy, trochę popracujemy, ale znajdzie się też sprzęt - w zasadzie nawet od niego zaczniemy - przy użyciu którego zrobimy jedno i drugie.
Jabra Evolve2 65 Flex. Są, a jakby ich nie było.
Mówiłem już, że jestem fanbojem Jabry? Wiem wiem - jakieś 20 razy. O ile jednak true wirelessy Duńczyków goszczą w mojej kieszeni (i uszach) od kiedy pamiętam, to słuchawki dla biznesu trafiły do mnie po raz pierwszy. I dowiodły, że jeśli ktoś po prostu robi rzeczy dobrze, to nie ma opcji, by się na nim zawieść.
Najgorsza w Jabra Evolve2 65 Flex jest... nazwa. To trochę żart, rzecz jasna, ale faktem jest, że unifikacja/uproszczenie nazewnictwa "w słuchawkach" by się przydało. Dla przykładu takie Elite 10 jest zwięzłe i zrozumiałe. Testowane przez mnie słuchawki mogłyby się na przykład nazywać Business Lite (i jakiś numer). Business - wiadomo, bo do pracy. Zdarzały mi się dni, gdy praktycznie przez cały czas skakałem z jednego spotkania online na drugie, a jedynym, co przypominało mi o słuchawkach był fakt, że mimo szumu na open space odgłosów zewnętrznych praktycznie nie słyszałem. Evolve2 65 Flex ważą zaledwie 136 gramów (serio, nie czuć ich na głowie), a hybrydowe ANC, mimo budowy on-ear (a nie over-ear) faktycznie efektywnie wycisza.
Te słuchawki to przede wszystkim produkt ze wszech miar przemyślany. Lekki, wygodny, miękki, ergonomiczny. Wyciszenie? Nie trzeba szukać guzika, po prostu podnosimy pałąk do pozycji pionowej. Zasięg w przestrzeni biurowej? 30-40 metrów w Miasteczku Orange, zaczyna się "krztusić" dopiero po wejściu do kawiarni za grubą ścianę. Ładowanie? Wystarczy położyć lewą muszlę na płytce indukcyjnej. Zabrać ze sobą? Składamy, chowamy do zgrabnego etui (z miejscem na dongla bluetooth) i wrzucamy do plecaka.
Cóż - mam nowe ulubione biurowe słuchawki. I tylko smutek pozostaje, że Jabra wycofała się z "pchełek" B2C :(
Logitech Signature Slim Combo MK950. Cicho, dokładnie, sprawnie.
Nie wiem, czy przyszło mi to z wiekiem, czy ze zmianą stylu pracy podczas pandemii, ale nie cierpię, zbyt głośnych klawiatury i myszy. Jestem ojcem nastolatków, mam wrażenie, że dla nich mechaniczna klawiatura to istota korzystania z komputera. Mnie, przede wszystkim w domu, ale w Miasteczku Orange też, każde głośniejsze stuknięcie, czy kliknięcie, wręcz wbija się w mózg. Na szczęście już od jakiegoś czasu mam przyjemność korzystania z rozwiązań Logitecha, a teraz na moje biurko (w pracy, bo tu mam więcej miejsca) trafiło najnowsze combo - Signature Slim Combo MK950, czyli Slim Keyboard K950 i Plus Mouse M750.
Choć pracuję na laptopach, nie lubię używać ich klawiatur, że o gładzikach nie wspomnę. Wolę mieć ekran nieco odsunięty od siebie, na równi z zewnętrznymi monitorami. No w przypadku elementów zintegrowanych z komputerem nie dość, że nie mam klawiatury numerycznej (a to jednak spora wygoda) to na dodatek mam ograniczone możliwości konfiguracji. Kiedyś myślałem, że klawiatura to po prostu klawiatura. Minęło kilka lat i regularnie używam choćby skrótu do robienia zrzutów ekranu, zmiany języka klawiatury, czy nawet... emotikonów. Takie czasy. A ponieważ większość przycisków można skonfigurować niemalże dowolnie, zamiast uruchamiać kalkulator odpalam dedykowaną dla urządzeń Logi aplikację ChataGPT.
No i cisza... Nie potrafiłbym pracować na klawiaturze z głośnymi przełącznikami, a kliknięcia standardowej myszy są dla mnie torturą. M750 jest o 90% cichsza od standardowego gryzonia (trzeba się wsłuchać, żeby usłyszeć cokolwiek). Do klawiatury statystyk nie ma. Po prostu jest cichutka i bardzo dobrze mi się z niej korzysta. Zarówno klawiaturę, jak i mysz można sparować z trzema urządzeniami (przy BT lub odbiornik Logi Bolt), niezależnie od systemu operacyjnego, który je kontroluje. Z różnych urządzeń i jednego zestawu można korzystać nawet w tej samej chwili, ale tego akurat nie korzystałem. Dla mnie to za dużo :)
Samsung HW-Q930D. O matko, kto za mną stoi?!
Gdy przychodzi do mnie na testy kolejny soundbar, rozpakowując go, myślę: "Fajnie, posłucham lepszego dźwięku, opiszę, oddam i zapomnę. Bo w zasadzie to z jednej strony fajne, ale przecież poradzę sobie bez". Najpopularniejszy chyba w ostatnich miesiącach taki sprzęt od Samsunga zmienił moje podejście. Bo choć oczywiście poradzę sobie bez, to HW-Q930D pokazał mi, że soundbar naprawdę może robić różnicę!
Tak bowiem jak główna grajbelka faktycznie sprawia, że lepiej słychać (nawet jeśli słoń nadepnął Wam na ucho, jak mnie), a subwoofer powoduje, że przy basach trzęsie się podłoga, tak tylne bezprzewodowe głośniki okazały się dla mnie absolutnym gamechangerem. Najlepiej czułem to oglądając serial "Sprostowanie", z dźwiękiem w standardzie Dolby Atmos. Jednym ze specyficznych elementów tego serialu jest to, że gdy postać mówi, słyszymy ją w głównym kanale, ale gdy myśli... Gdy myśli, słychać ją z tyłu (oczywiście jeśli mamy odpowiedni sprzęt). Za pierwszy razem aż podskoczyłem na kanapie słysząc cichy angielski głos Cate Blanchett, bo byłem pewien, że ktoś za mną stoi! Przy horrorze mogłoby być zabawnie :)
Kolejny ciekawym doświadczeniem były mecze z synami w EA FC 25. Komentarz dobiegający z przodu, ale już doping, powodujący, że czujemy się jak na murawie? Kibice skandujący przed nami i bębny, czy trąbki, które słychać za plecami? Wreszcie mecz futbolu amerykańskiego w Madden NFL 24, gdy biegnąc zawodnikiem słyszę rywali za sobą? Taki sprzęt przenosi percepcję dźwięku na poziom, którego do tej pory nie doświadczyłem. Nie znam się na technikaliach, jestem zwykłym "odbiorcą dźwięku". Materiały Samsunga mówią o pierwszym na świecie bezprzewodowym Dolby Atmos. Ja mówię: "To było kapitalne i faktycznie czułem się jakbym był elementem tego, co działo się na ekranie".
Wow.