Złoty interes Fiorentiny
Nie pamiętam dokładnie, kiedy o Rafale Wolskim pomyślałem, że będzie wielkim piłkarzem. Jeśli mam zgadywać, to stało się to zaraz po tym, jak były piłkarz Legii płaskim strzałem pokonał bramkarza Widzewa Łódź w październiku 2011 roku. Domyślam się, że zdecydowana większość ligowców próbowałaby - będąc na miejscu "Wolaka" - efektownego, mocnego uderzenia, w samo okno; strzału, jakich wiele na ekstraklasowych boiskach, zakończonego interwencją chłopca do podawania piłek albo przechodniów z pobliskich ulic.
Ale Wolski nie jest jednym z tysiąca piłkarzy, on jest jednym na tysiąc - przynajmniej w polskiej ekstraklasie. Ówczesny 19-latek uderzył z dwudziestego metra - od niechcenia, jakby był na treningu, lekko, po ziemi, obok rzucającej się na pikę dwójki obrońców. A najpiękniejsze w tej akcji było to, że jeszcze przed strzałem wiedział, że za chwilę będzie cieszył się z gola - jakby robił to setki razy, przed wielotysięczną publicznością. Skauci z Włoch musieli widzieć i to zagranie, i wiele innych, dlatego nie dziwi ich uporczywość w finalizacji transferu.
Nie chcę, by powstała z tego laurka, bo przecież ten gołowąs jeszcze nic wielkiego nie osiągnął - raptem kilka meczów w ekstraklasie, kilka w Lidze Europy. Ale z Krzyśkiem się nie zgodzę - doświadczenie nie ma tu nic do rzeczy. Brak ogrania przestaje mieć znaczenie, kiedy patrzy się na grę Wolskiego; na to, jak przyjmuje piłkę, jak się z nią odwraca, jak podaje, uderza, jak robi zidane’owską ruletę. Technika. To słowo-klucz w ciekawym przypadku Rafała Wolskiego.
Klub z Serie A zrobił złoty interes, szkoda tylko, że kosztem Legii Warszawa. Aktualny lider ekstraklasy za sezon lub dwa mógłby zarobić na Wolskim nie trzy, a trzynaście milionów euro. Wierzę - może naiwnie - że za takie właśnie kwoty Wojskowi już niedługo będą sprzedawać swoich wychowanków.
Trochę żal, że Wolski opuszcza ekstraklasę, bo to talent czystej wody, zauważony wiele miesięcy temu nie tylko przez Fiorentinę, ale też Borussię i Udinese. Doceniony przez dziennikarzy zza oceanu, którzy nie mieli wątpliwości umieszczając go obok diamentów z Barcelony, Chelsea i Bayernu. Krzyśku, tyle osób nie mogło się mylić!
Tomasz Sobczyk
Dobry biznes Legii
Nie ukrywam, jestem zaskoczony transferem Rafała Wolskiego do Fiorentiny. Chłopak przez kilka miesięcy nie kopał piłki, a mimo to podpisał kontrakt z silnym zespołem z Serie A. Legia zarobiła na transferze całkiem spore pieniądze. Można nawet powiedzieć, że zrobiła dobry (złoty to byłoby jednak za duże słowo) interes.
Tomasz, trochę rozbawiłeś mnie z tymi 13 milionami. Nawet, gdyby Wolski utrzymał przez dwa lata formę sprzed kontuzji, to nie wierzę, że jakiś klub wyłożyłby za niego takie pieniądze. Jeszcze trochę poczekamy aż zagraniczne kluby będą płaciły po 10 i więcej milionów euro za polskich ligowców. W tym przypadku to Legia zrobiła dobry biznes.
Wolski to bez dwóch zdań utalentowany zawodnik z tzw. „papierami na grę”. Na tle ligowej młócki wyróżniający się techniką i inteligencją w grze. Jego wielkim atutem jest także wiek. Skoro taki utalentowany, to dlaczego dziwi mnie jego transfer do Włoch? Już tłumaczę.
Otóż wybitne występy Wolskiego w ekstraklasie można policzyć na palcach jednej ręki. No dobra - dwóch rąk. W europejskich pucharach grywał on tylko ogony, a w reprezentacji Polski jeszcze nie zaistniał. Krótko mówiąc - Wolski z dużą piłką nie miał jeszcze kontaktu.
Polak sporo ryzykuje jadąc do Włoch. Nie twierdzę, że przepadnie tam z kretesem, ale mam też spore wątpliwości czy sobie poradzi w Serie A. Po pierwsze, będzie musiał odbudować formę po kontuzji (w Polsce byłoby mu łatwiej). Po drugie, zmierzy się z inną piłkarską rzeczywistością.
Fiorentina sprowadzając Wolskiego też podjęła ryzyko. Można nawet powiedzieć, że kupiła kota w worku. Bo niby Wolski ma potencjał, ale - jak już wspomniałem - wielką piłkę oglądał tylko w telewizji. Dopiero Serie A zweryfikuje jego umiejętności.
Tomasz, skauci to tylko ludzie – również się mylą. Dla przykładu podam jedno nazwisko – Dawid Janczyk. Nie chcę być złym prorokiem w przypadku Wolskiego, ale przewiduje, że Polak zasiądzie na ławce. Oby się tylko do niej nie przykleił na stałe. A tak opcja niestety wchodzi w grę.
Krzysztof Smajek |